Motyw jesieni w poezji jest szczególnym świadectwem mocy prowokacji ludzkiej świadomości przez stan natury, której sen jak śmierć wyznacza odwieczny cykl.
Zmieniający się pejzaż tej pory roku − raz jego żywość w słonecznych tonacjach barw, raz martwota w szarościach, żywiołowość zjawisk atmosferycznych na przemian z uporczywą stagnacją pod ołowianymi chmurami, zapowiadając schyłek, kres − wyzwala stany ducha, które w poezji mówią treściami z liry gasnącego buntu, rezygnacji, melancholii i nostalgii.
Przypominam postacie poetek i poetów będących na nieznanym nam drugim brzegu: Mirona Białoszewskiego, Nikosa Chadzinikolau, Jana Kasprowicza, Bronisławę Ostrowską, Marię Pawlikowską-Jasnorzewską, Edwarda Stachurę i Leopolda Staffa, upominając się niejako o pamięć o nich, wybrawszy do publikacji ich wiersze skupione treściami na jesieni.
Poezja z wielością utworów o jesieni, stworzonych przez tych, którzy nimi mówią do nas nadal, wołając o naszą wrażliwość, nie przysporzyła mi wielkiego trudu w wyborze kilku z nich do publikacji. To wiersze cenione przeze mnie, uznane za wyjątkowe, wybitne. Niektóre są powszechnie znane, inne z kolei nawet mało dostępne. Powracam do nich, sięgam do tomów, zbiorków różnego formatu − jednych edytowanych bardzo dawno temu, za życia ich twórców lub pośmiertnie, innych wydanych nie tak dawno, przypominających dorobek. Lubię i cenię te karty, na których czekają. Niektóre z tych ksiąg czy wierszy przywołują wspomnienia pierwszej lektury. Są pośród nich i te ożywiające chwile z przeszłości, które pozostały światłem.
Zauważam jednakże, jak bardzo wraz z upływem czasu zmieniają się chociażby barwy emocjonalne odczytu tych strof. Każda kolejna lektura odbywająca się w nowym kontekście sytuacyjnym, egzystencjalnym uwrażliwia na inną barwę myśli ich autora. Te jesienne podróże poetyckie odbywam zatem za każdym razem inną ostrością widzenia głębi i przestrzeni do oswojenia czy przeniknięcia.
MIRON BIAŁOSZEWSKI
Miron Białoszewski
Listopad popielny (fragment)
…to w urnie z liści
twoje opadły prochy
niosą je
zgarbione gałęzie
spaliły cię
ni kora ni mgła
w źrenice wilgoci
byłeś −
ramionami płaczu
byłeś –
twarzą z tęsknoty […]
Listopad popielny Mirona Białoszewskiego wraz z innymi wierszami poety, wybranymi przez Zbigniewa Jerzynę, opublikowany jest w zbiorze: Moja świadomość tańczy, wydany przez Młodzieżową Agencję Wydawniczą w 1989 roku w ramach patronatu Redakcji Wydawnictw Młodego Ruchu Artystycznego i Debiutów nad serią miniaturowych wydawnictw Antologii Nowej Poezji Polskiej pod redakcją Jerzego Koperskiego i Andrzeja R. Waśkiewicza. Projekt graficzny okładki przygotował Wojciech Freudenreich.
NIKOS CHADZINIKOLAU
Nikos Chadzinikolau
Jesień
Ten zapis światłoczuły
kwiatom smak popiołu przywraca
jak skrzydła otrzepane ze snu,
które powietrze w ciężarze utwierdzają.
W bruzdach zapada mgła,
nie na pogodę,
bo to są łzy ukryte,
przedłużone o widzenie,
o obraz zjesienniały
w ostatnim kalekim ruchu.
I tylko samotność dzięcioła
odsłania widnokrąg kory
na miarę twarzy zgaszonej
pod popiołem dnia.
Zacytowane strofy Jesieni Nikosa Chadzinikolau zawarte są w zbiorze U słonych źródeł. Wybór wierszy 1961 − 1971, opracowanym graficznie przez Zbigniewa Kaję, który ukazał się w Poznaniu w 1972 roku nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.
A oto Jesień Nikosa Chadzinikolau z tomu Moje krainy. Poezje wybrane, z przedmową Feliksa Fornalczyka, opracowanego graficznie przez Józefa Petruka, a wydanego przez Wydawnictwo Poznańskie w Poznaniu w 1978 roku.
Nikos Chadzinikolau
Jesień
Oto chwila ruchu w miejscu pełnym
wypieszczonym w myśli,
gdzie rzeczywistość drzew
jest wiatrem ze szklistym profilem
i widokiem ptaka
rozpiętego w otwartości pejzażu.
Oto odkrywanie pulsu najpierwszego
gwałtowne do gleby
czekającej ziarna,
narastanie przestrzeni
do granicy rozdrażnionego snu.
Obłoki więdną jak rdza
Wyjątkowym zbiorem poezji, mieszczącym te i inne utwory wybrane z obszernej twórczości Nikosa Chadzinikolau, jest wydany w 2014 roku pokaźny, bowiem liczący ponad 1500 stron i opatrzony nagłówkiem: Nikos Chadzinikolau. Wiersze zebrane 1961 – 2009. Tom ten zawiera 1500 wierszy Nikosa Chadzinikolau, spisanych przez syna Aresa Chadzinikolau, poetę i muzyka − w intencji uczczenia pamięci Ojca w 5. rocznicę jego śmierci.
Nikos Chadzinikolau. Fot. archiwalna
Nikos Chadzinikolau − poeta, pisarz, tłumacz literatury nowogreckiej i klasycznej na język polski oraz polskiej na język grecki, autor tekstów piosenek. Historyk literatury i pracownik naukowy UAM.
Urodził się 1 października 1935 r. w Trifilli. W Grecji spędził dzieciństwo, w Polsce młodość i wiek dojrzały. Do Polski przyjechał z rodzicami, gdy miał 15 lat.
Debiutował na łamach Tygodnika Zachodniego. Opublikował ponad 100 książek, w tym przeszło 35 tomów poezji, dwie powieści, przekłady, bajki i mity autorskie, sztuki teatralne, eseistykę, m.in.: Literaturę nowogrecką 1453-1983 (praca naukowa, pierwsza historia literatury greckiej w dziejach Polski). Przetłumaczył wieleset utworów autorów greckich na język polski i autorów polskich na język grecki. Dzięki jego przekładom zagościły w Polsce: kultowa powieść Grek Zorba Nikosa Kazantzakisa i Mity greckie a także pierwszy raz w historii naszego kraju – najstarsze zabytki literatury Starego Kontynentu przekład dzieł Homera – Iliada (2002) i Odyseja (2009). Greckim czytelnikom przybliżał twórczość polskich pisarzy i poetów – zwłaszcza Wisławy Szymborskiej i Czesława Miłosza. Był inicjatorem i redaktorem Białej i Kolorowej Serii Poetyckiej Poeticon (238 tomów poezji polskiej i obcej).
Inspirował młodych do twórczości literackiej. Z jego inicjatywy i organizatorskich starań ZLP, w którym pełnił rolę prezesa poznańskiego oddziału, rozkwitał dialog poetów w skali międzynarodowej. Wiele lat rozszerzał kontakty, umożliwiając wymianę literackiego dorobku twórcom z Polski z coraz liczniejszym gronem poetów z różnych zakątków świata.
Zmarł po ciężkiej chorobie 6 listopada 2009 roku w Poznaniu, w dniu inauguracji 32. Międzynarodowego Listopada Poetyckiego, którego był inicjatorem i wieloletnim organizatorem.
JAN KASPROWICZ
Jan Kasprowicz
Pełzam nieraz, jak gadzina…
Pełzam nieraz, jak gadzina,
śród bagnistych skryta łąk,
Jak potulne bydle w jarzmie,
Tak swój twardy zginam kark!
Nie śmiem wichrom spojrzeć w oczy,
Nie śmiem wznieść ku chmurze rąk
I światłości niszczycielce
Cisnąć groźby z spiekłych warg.
Nieraz patrząc, jak o skarby,
Które pośród krwawych mąk
Zdobył wielki duch ludzkości,
Czerń szachrajski wiedzie targ,
Ledwie wzgardę mam na ustach,
Ledwie słowo godne ksiąg
Zniewieściałych trubadurów,
Ledwie łzawe krople skarg.
Nieraz – duszo, nie kłam sobie!
Tych złowróżbnych słuchaj tchnień:
Wiatr jesienny ci urąga!
Do swej dawnej mocy wróć!
Nie wystarczy, coś posiała
Za ubiegłych, wiernych lat…
Zwiędnij, duszo, lub łzy swoje
Na płomienne gromy zmień,
Skargi przemień w błyskawice
I z wyżyny swojej rzuć
W to roisko karlich płazów,
Plugawiących boży świat.
Pełzam nieraz, jak gadzina… Jana Kasprowicza z cyklu Akordy jesienne został opublikowany w Wyborze poezji jego autorstwa. Wyboru utworów dokonał Leopold Staff, a wydawnictwo to ukazało się w 1948 roku nakładem krakowskiego oddziału Ludowej Spółdzielni Wydawniczej Książka, pod dyrekcją Janiny Mortkowiczowej. Okładkę zaprojektował Zbigniew Rychlicki.
Jan Kasprowicz (1860 – 1926). Urodził się w 1860 roku w Szymborzu pod Inowrocławiem na Kujawach w rodzinie włościańskiej. Szlify gimnazjalne zdobywał w Inowrocławiu, Poznaniu, Opolu i Raciborzu. Studiował na uniwersytecie w Lipsku i we Wrocławiu historię kultury, filologię klasyczną i literaturę współczesną. Po osiedleniu się w 1889 roku we Lwowie, gdzie prowadził ożywioną działalność naukową, publicystyczną i literacką, uzyskał na tamtejszym uniwersytecie doktorat za rozprawę o Teofilu Lenartowiczu, a w 1909 roku został profesorem literatury porównawczej. Z upodobaniem podróżował do Włoch, a na dłuższe pobyty wybierał Tatry i Poronin. Schyłek życia spędził w swoim domu na Harendzie pod Zakopanem, gdzie zmarł w 1926 roku.
Dorobek literacki Jana Kasprowicza stanowią dzieła: Poezje (1890), Chrystus (1890), U trumny wieszcza (1890), dramat Świat się kończy (1891), Z chłopskiego zagonu (1891), Anima lachrymans (1894), Miłość (1895), Krzak dzikiej róży (1898), Bunt Napierskiego (1899), Baśń nocy świętojańskiej (1900), Wybór poezyj (1902), Ginącemu światu (1902), Salve Regina (1902), Uczta Herodiady (1905), O bohaterskim koniu i walącym się domu (1906), Ballada o słoneczniku i inne nowe poezje (1908), Chwile (1911), Księga ubogich (1916), Sita (1917), Marchołt gruby a sprośny (1920), Mój świat (1926). Jan Kasprowicz ubogacił zasoby kultury także licznymi swoimi przekładami m.in. z literatury greckiej, angielskiej, niemieckiej.
BRONISŁAWA OSTROWSKA
Bronisława Ostrowska
*** (fragment)
Z buków jesienią płomiennych
Padają, padają liście,
Jak krople krwi.
Sen swoich nocy bezsennych:
Najmiłościwsze twe przyjście
Dusza ma śni.
Rybacze żagle w zatoce,
Jak ptaków powrotnych rzesza,
Do brzegu mkną,
Serce, co pierś mi druzgoce,
Na każdym żaglu zawiesza
Nadzieję swą. […]
Strofy wiersza bez tytułu Bronisławy Ostrowskiej, którego fragment przytaczam, pomieszczono na stronie 134 zbiorku: Bronisława Ostrowska, który ukazał się nakładem wydawnictwa Czytelnik w 1968 roku w cyklu miniaturowej serii: Poeci polscy. Tomik ten opracował graficznie Andrzej Heidrich.
Bronisława Ostrowska (1881 – 1928). Poetka, nowelistka, tłumaczka, autorka utworów dla dzieci. Urodziła się w Warszawie i tam też zmarła. Używała pseudonimu Edma Mierz. Zaliczana do czołowych poetek Młodej Polski. Jej domeną była liryka nastrojowa i refleksyjna.
W jej dorobku twórczym najważniejsze są tomiki poetyckie, m.in.: Opale (1902), Poezje (1905), Chusty ofiarne (1910), Pierścień życia (1919), Tartak słoneczny (1928). Inne utwory: Jesienne liście (proza poetycka, 1905), W starem lustrze (nowelistyka, miniatury psychologiczne, 1928), Rozmyślania (sentencje, 1929), Koło święconej kredy (poemat, 1923). Dla dzieci zaś Bronisława Ostrowska napisała opowieści Bohaterski miś (1919) i Książka jutra (1922). Doceniono także jej przekłady w wydawnictwie książkowym Liryka francuska (1910 – 1914).
MARIA PAWLIKOWSKA-JASNORZEWSKA
Maria Pawlikowska- Jasnorzewska
Zapach jesienny
Już liście zieloną wyzionęły duszę
i pachnie nią teraz ten park,
gorzko, fiołkowo-parmeńsko,
grzybami, dębami i miętą,
oczekując przybycia zakochanych par…
Odurzający to zapach,
właściwy jesiennym fermentom. –
Ma równocześnie siłę kobiecą
i słodycz męską…
Tajemniczo brzmi szelest bezwładu,
uroczy i martwy szmer…
W tej alei,
w tej chwili, rozumiem,
że istnieje śmierć. Śmierć…
Może i ludzkie serce
pachnie równie jesiennie,
parmeńsko, dębowo,
na cmentarzach,
w śmiertelnej swojej poniewierce?
Zapach jesienny Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej opublikował w 1921 roku Miesięcznik Poetycki Skamander. Jest jednym z utworów rozproszonych Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Okładkę tej edycji Skamandra zaprojektował Wacław Borowski.
EDWARD STACHURA
Edward Stachura
Jesień
Zanurzać zanurzać się
w ogrody rudej jesieni
i liście zrywać kolejno
jakby godziny istnienia
Chodzić od drzewa do drzewa
od bólu i znowu do bólu
cichutko krokiem cierpienia
by wiatru nie zbudzić ze snu
I liście zrywać bez żalu
z uśmiechem ciepłym i smutnym
a mały listek ostatni
zostawić komuś i umrzeć
Wiersz Jesień Edwarda Stachury zawiera tom jego poezji pt. Wiersze pozostałe.
LEOPOLD STAFF
Leopold Staff
Deszcz jesienny
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…
Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny…
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze
Na próżno czekały na słońca oblicze…
W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,
W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą…
Odziane w łachmany szat czarnej żałoby
Szukają ustronia na ciche swe groby,
A smutek cień kładzie na licu ich miodem…
Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem
W dal idą na smutek i życie tułacze,
A z oczu im lecą łzy… Rozpacz tak płacze…To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…
Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny…
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny…
Kto? Nie wiem… Ktoś odszedł i jestem samotny…
Ktoś umarł… Kto? Próżno w pamięci swej grzebię…
Ktoś drogi… wszak byłem na jakimś pogrzebie…
Tak… Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.
Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,
Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno…
Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną…
Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą…
Spaliły się dzieci… Jak ludzie w krąg płaczą…To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…
Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny…
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię…
Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem
I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,
Trawniki zarzucił bryłami kamienia
I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia…
Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu
Położył się na tym kamiennym pustkowiu,
By w piersi łkające przytłumić rozpacze,
I smutków potwornych płomienne łzy płacze…To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…
Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny…
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…
Deszcz jesienny został opublikowany w zbiorze Dzień duszy w 1903 roku, drugim tomie poetyckim Leopolda Staffa, po wydanych w 1901 roku Snach o potędze.
Jesień w poezji współczesnej. Dla śledzących nowości nie jest żadną tajemnicą, że nie zanika, lecz trwa w permanentnym przeistaczaniu się w nowe treści i formy. Mówi indywidualizmem kolejnych pokoleń poetów, ich nowym spojrzeniem czy podejmowanymi eksperymentami. Temu bogaceniu myślą i odsłanianiu jej wielobarwnych skrzydeł poezja jak wiele dziedzin zawdzięcza swój dorobek i rozwój. Wątki jesienne pojawiają się zaś niekoniecznie w utworach poetyckich opatrywanych tytułami nawiązującymi do tej pory roku. I nierzadko w jednych strofach są ledwo czytelne, ukryte jak tępy ból, do którego trudno się przyznać, a w innych bywają tak wyraziste, że aż przerysowane niczym parodia − sztuka błazeńskiej a gorzkiej ironii.
Stefania Pruszyńska
Fot. pejzaży jesieni i okładek tomów poetyckich Mirona Białoszewskiego, Nikosa Chadzinikolau, Jana Kasprowicza Bronisławy Ostrowskiej, Edwarda Stachury: Stefania Pruszyńska
Biografie: wybrane najważniejsze inf. z opracowań podanych w tomach – źródłach cytowanych utworów, oprac. Danuty Bartosz (o N. Chadzinikolau), Wikipedii i in.
Źródło wiersza Zapach jesienny Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej: witryna: Wierszogród (kategoria: Poeci polscy)https://wierszogrodlodzki.wordpress.com/category/poeci-polscy/maria-pawlikowska-jasnorzewska/page/2/