Prawdziwa wolność, a nie samowola, jest tam, gdzie nie ma przemocy ani więzienia: ducha, poglądów i prawdy. I nie można zapominać o tym, że zło uwalnia i pomnaża najczęściej wszelki niedostatek – Stefania Pruszyńska
Jeszcze zanim telewizja TVN i „Gazeta Wyborcza” pokazały piekło Polek i Polaków w Szwecji, wykorzystywanych tam przez rodziny romskie polskiego pochodzenia do kradzieży w sklepach, bitych i zmuszanych – pod groźbą utraty życia – do prostytucji bądź niewolniczej pracy w cygańskich rodzinach, zaprotestowało Stowarzyszenie Romów w Polsce. Stowarzyszenie to wyraźnie zaprotestowało przeciwko ujawnianiu pochodzenia etnicznego tych przestępców, by nie wzbudzać nienawiści rasowej do Cyganów. Pochwaliło ono jednak dziennikarzy za ich operatywność, a potępiło tamtejszych przestępców, nazywanych w prasie bez ogródek − bandytami.
Na portalu gazeta.pl pod drugim tekstem („Piekło Polek w Szwecji”) pojawiły się teksty: „Z tzw. Romami trzeba wreszcie zrobić porządek” i inne bardziej drastyczne opinie, którymi byłam wstrząśnięta! Gdy jednak prześledziłam wszystkie wypowiedzi w tej dyskusji, okazało się, że niechęć, a nawet nienawiść znakomitej większości internautów kieruje się nie przeciwko Cyganom w ogóle, czy też lepiej i z szacunkiem ich nazywając: Romom, lecz przeciwko konkretnym osobom – tym Romom szwedzkim, którzy są organizatorami całego brudnego procederu.
Apel Stowarzyszenia Romów dotyka kwestii ważnej – normy prawnej potępiającej wzbudzanie nienawiści do jakiejkolwiek nacji. Norma ta artykułuje określone sankcje dla winnych jej naruszania. Lecz czy wykrzywianie rzeczywistości, unikanie podawania narodowości sprawców czynów karalnych, gdy są nimi Romowie, nie jest nadmierną ingerencją? Przecież sami Romowie zawsze podkreślają swoją odrębność bez względu na to, jakiego kraju są obywatelami. Jednak gdyby nie podano pochodzenia narodowego tych przestępców, raptem okazałoby się, że wszyscy oni − i ofiary, i ich kaci to obywatele polscy, zatem cóż, w tej sytuacji nikt inny, lecz Polacy Polakom zgotowali taki los.
Czyżby uznano za normę przyjmowanie takiej taktyki, że rzeczywistość lepiej zafałszować dla rzekomego dobra jakiejś grupy, nacji? Tymczasem uznaję taką normę, że trzeba ujawniać to, co jest możliwe, więc także np. narodowość sprawców naruszeń prawa, kierując się właśnie wolą podania prawdy, kto czyni zło. Aby palcem prawa i medialnym pokazano przestępcę czy przestępców, a nie przypisywano sprawstwa naruszeń prawa całej społeczności, gdy nie ma ona udziału w przestępstwie. W ten oto sposób społeczność, z której wywodzi się przestępca, pozostaje poza odium zbiorowego oskarżenia czy potępienia. Tylko takie stawianie spraw może zapobiec umacnianiu się złych stereotypów opinii o danej społeczności.
Nie można też nie docenić wartości publikacji prasowych czy audycji w telewizji bądź radiu, w których jest rzeczowa informacja i w nich podaje się, że chodzi nie o jakichś „śniadych”, lecz na przykład właśnie o Romów – najczęściej w Polsce nazywanych Cyganami. A że są oni jako mniejszość narodowa w wielkiej opresji, często bezrobotni (stopa bezrobocia jest niewiarygodnie wysoka właśnie wśród Romów), mają ogromne problemy egzystencjalne, gdyż zatrudnia się ich rzadko i raczej niechętnie, najczęściej szukają zarobku w związku z artystycznymi zawodami muzycznymi, to też nie są powody do milczenia, lecz wręcz przeciwnie – trzeba o tym wiedzy i informacji, by demistyfikować to, co jest zafałszowane. I by odsłaniać to, co jest ukrywane. Trzeba więc pisać i mówić o tym. A nie tłumić prawdy! A że łatwe nie jest rozpoznać prawdę, wiedzą o tym wszyscy ludzie pióra – zarówno dziennikarskiego, jak i pisarskiego.
Powtarzam jednak: w tej czy podobnych sytuacjach trzeba mówić i pisać, że chodzi o tych konkretnych ludzi – tych, a nie innych Romów, Polaków czy osoby innej narodowości! Bo przecież, gdyby uznać postulat Stowarzyszenia o niewskazywanie narodowości łamiących prawo bohaterów publikacji za obowiązujący i czyniący pokój społeczny czy środowiskowy bądź między narodami, chyba najwłaściwiej byłoby utajnić wszelkie informacje identyfikujące przestępców lub ostatecznie nazywać ich Europejczykami. Europejczykami – dla świętego spokoju!
Podobnie można twierdzić, że to przestępcy, czarne owce, jeśli taka jest prawda. Problematyczne jest, gdy w publikacji o charakterze informacyjnym są oni bez ceregieli i wprost, i kategorycznie nazywani bandytami cygańskimi. Ta stylistyka odbiega od norm językowych informacji medialnych. W jednym z artykułów prasowych jednak tak napisano o sprawcach dramatu. Owi sprawcy, nazwani przez autora tego artykułu właśnie bandytami cygańskimi, przywieźli Pawła F. do hipermarketu (gdy próbował odmówić kradzieży) i przypalili mu dłoń zapalniczką. Paweł F. zgłosił się na policję. Zeznał, że są ludzie, którzy od dwóch tygodni zmuszają go do kradzieży, i że potwornie go przerażają. Dlatego nie chciał wychodzić z więzienia. Nazajutrz powiesił się w celi. Zginął człowiek, doprowadzony do ostateczności. Gorzka to prawda – bardziej gorzka od piołunu! I tak przerażająca, że trudno o tym milczeć czy mówić bądź pisać bez emocji! Bez wątpienia trudno było także temu dziennikarzowi w tej sytuacji i wobec faktów posłużyć się stonowaną formą językową.
Z kolei można również, słuchając skarg Romów, pilnie śledząc różne medialne wieści – poznać i tę prawdę, że są oni często ofiarami ludzi innych nacji. Dowodem jest choćby obraz prześladowań Romów – i ten historycznie do odkrycia dla wielu nie znających tych faktów, i ten współczesny, skrzętnie nieraz ukrywany przed okiem publicznym.
Stefania Pruszyńska