Wolność pielgrzymowała wieloma drogami historii Polski. Była światłem w romantycznych niepodległościowych wizjach, rozsnuwanych przez żyjących na emigracji polskich poetów – wieszczów narodowych. Rozpłomieniała się nadzieją w odważnych czynach Legionów Polskich we Włoszech i Mazurku Dąbrowskiego. W siermiężnej rzeczywistości powojennej wzrastała w ideach patriotycznych, coraz silniej aspirujących do demokracji.
Aby oceniać z dzisiejszej perspektywy funkcjonowanie mediów w Polsce po drugiej wojnie światowej, nie sposób pominąć faktu, że zrujnowana i zbiedniała Polska, licząca ogrom ofiar, zmierzająca się z wieloma wyzwaniami, rozpoczynała wówczas kolejny trudny etap – odbudowy kraju ze zniszczeń i kształtowania ustroju politycznego. Źródła informacji: prasa, radio, telewizja miały przed sobą w tamtych realiach niełatwy start, a później – żywot.
Publiczna Telewizja Polska była do czasów transformacji ustrojowej jedynym nadawcą telewizyjnym. Jej początki miały przedwojenną datę – 1938 rok1. Polskie Radio, którego zaistnienie wiąże się z datą 18 kwietnia 1926 roku i z Warszawą, a 11 sierpnia 1929 r. – z Poznaniem, było również radiostacją publiczną. Miało w Polsce w 1938 roku już ponad milion abonentów. Już na początku okupacji władze nazistowskie zarządziły konfiskatę radioodbiorników. Radioodbiorniki były konfiskowane. Niemcy w ten sposób odcinali Polaków od przekazów radiostacji alianckich. Tymczasem Polskie Radio rozpoczęło tajną działalność już 30 września 1939 roku.
Po wojnie rzadko kto miał radioodbiornik. W październiku 1949 roku Polskie Radio nadawało już dwa programy2. W wielu miejscowościach działały już bądź uruchamiano radiowęzły. Odsłuchanie audycji programu pierwszego Polskiego Radia umożliwiały głośniki. Przez sporo lat dla większości Polaków mieszkających poza dużymi miastami była to jedyna w domu dostępna (chociaż tylko pośrednio – z radiowęzła) stacja radiowa i jedyny też program radiowy.
Na smyczy i w kagańcu cenzury. Gloryfikująca władzę komunistyczną propaganda, wcielana w życie publiczne i prywatne licznymi nakazami i zakazami, zaczadzała umysły, zniewalała. Problemem jak wiek wieki była obsada kierownictwa mediów. Tylko posłuszne rządzącym politykom usta i uszy zapewniały łatwą sterowalność potęgą urabiania opinii publicznej – tak komentowano rolę szeroko rozumianych mediów, które później i coraz częściej nazywano „czwartą władzą”.
Zmonopolizowane przez państwo media: prasa, radio i telewizja dławiła cenzura polityczna, która także obowiązywała w wydawnictwach. Radio i telewizja miały oddzielną własną cenzurę wewnętrzną. W praktyce prasowej cenzura wymuszała autocenzurę. Domeną cenzury było zwalczanie przejawów krytyki, demistyfikacji systemu i codziennej rzeczywistości. Cenzorów nie interesowały błędy językowe, jeśli nie wkraczały na zakazane rewiry „działania na szkodę państwa”. A te nie były skodyfikowane, wymagały więc od piszących profilaktycznej autocenzury i ćwiczenia intuicjonizmu, by umiejętnie przemycić w treściach coś bez szwanku dla prawdy.
Niektórzy cenzorzy potrafili obsesyjnie wręcz doszukiwać się w każdym słowie i sformułowaniu naruszenia narzuconego prochwalebnego dla władzy standardu. Skreślali wyrazy, partie tekstu. Wydawali zezwolenie na druk albo nie dopuszczali do druku. W redakcjach przyjmowano zasadę czytania tekstów czy analizy np. rysunków jeszcze przed cenzorem – przez redaktora naczelnego lub sekretarza redakcji. Na tym etapie, aby nie narazić się cenzorowi, redaktorzy naczelni i sekretarze redakcji dokonywali pierwszych ogołoceń w materiałach. Cenzor wkraczał jako ostateczna instancja, lecz odpowiedzialna przed zwierzchnikami i władzami za swoją „czujność polityczną”. Zubożenie materiału o kolejne cięcia były już nieprzeciętną zasługą gorliwości cenzorskiej. W najgorszym scenariuszu – materiał zyskiwał rangę corpus delicti gotowego do użycia przeciwko jego ojcom chrzestnym, poczynając od autorki czy autora. W najczarniejszym – trafiał do białego domku (siedziba miejscowego PZPR), a w ślad za dokumentem – wezwany redaktor naczelny. Taki obrót spraw niczego dobrego dla niego i także zespołu redakcyjnego nie wróżył.
Wbrew powierzchownemu mniemaniu, że cenzura była jednym z wielu przejawów totalitaryzmu i dotyczyła jakichś skrawków rzeczywistości publicznej, trzeba wreszcie zauważyć, że miała koronne znaczenie − wnikała w każdą dziedzinę, dokonywała wielu spustoszeń w świadomości społeczeństwa. W jej dyspozycji były wszelkie narzędzia potrzebne do stopniowego wtórnego, niezauważalnego rugowania wolnego słowa, wywierania presji na poglądy i hamowania aktywności i swobód społeczeństwa. Jej skutkiem, który sprzyjałby rozbuchanej we władztwie klasie rządzących, niewątpliwie byłoby stopniowe czynienie ludzi coraz bardziej podporządkowanymi, bezwolnymi i ślepymi wykonawcami jej woli –Stefania Pruszyńska
Z czasem ważniejszym celem od szukania skaz w materiałach w drodze do obiegu publicznego stała się niezwykle potrzebna rządzącym politykom propaganda sukcesu. W tle zaś przebijały się narastające problemy społecznego niezadowolenia, przykra mizeria życia i w kontraście wyrastająca z aparatu władzy klasa uprzywilejowanych, niskie płace służby zdrowia i oświaty, niszczenie przemysłem chemicznym środowiska naturalnego, marnotrawienie pieniędzy publicznych nadużyciami czy chybionymi i ulegającymi ruinie inwestycjami.
Sztuka na przekór. Lukrowanie goryczy społeczeństwa propagandowymi zabiegami na niewiele się zdawało, a restrykcje wyzwalały sprzeciw. Sytuacja ta znalazła niejedną odpowiedź w treściach pisanych i także kreskach rysowników – dobrze w niej się zadomowił nurt satyryczny. Obrazki satyryczne jak świat światem bojkotowały cenzurę i nakazy niedowidzenia tego, co dokoła aż skrzeczało od wynaturzeń, do których w erze socjalizmu i socrelaizmu przylgnęło określenie z mowy propagandy: wypaczenia („wypaczeniom – nie!” – znaczyło w ustach polityków: zejście z drogi wytyczonej ideologią jest nie do przyjęcia, musimy naprawić wiele i trzymać kurs na postęp w naprawie błędów).
Czarny, podszyty ironią i krytyką, humor tymczasem wiódł swój żywot w przekazach ustnych. Obsadzał w głównych rolach rząd, politykę i działaczy partyjnych. I trafiał do obiegu publicznego, mimo że za dowcipy polityczne, nawet te mówione na ucho, w latach 50. groziły kary. Niejedno z tych przekazów przenikało także do historyjek w satyrze. Zażywna, pewna siebie kobieta na pierwszym obrazku mówi: „Podobno mają dawać ziemię chłopom…” (aluzja do reformy rolnej). Starsza, strapiona, bosonoga, oparta o sękaty kij rolniczka (chłopka), jęczy: „O (…), znowu!”. Na drugim znaczku – zwięzła prezentacja postaci: „Nomenklatura” (czerwona burżuazja). (Fot. egz. z własnego zbioru: Stefania Pruszyńska).
Omijanie groźnych raf na żeglownych trasach było elementarną potrzebą, wyzwaniem i dziełem inteligencji twórczej uprawiających satyryczną sztukę rysunkową, cieszącą się na ogół większą łaskawością niż sztuki pisane. Niewykluczone, że zawdzięczającą tę tolerancję defektom trzeciego oka cenzorów. Silnym echem w dziedzinie satyry obrazkowej mogli się poszczycić Szymon Kobyliński, Szczepan Sadurski, a w Poznaniu Henryk Derwich.
„Odbiorcy często określają te prace »rysowanymi felietonami«, niekiedy zaś nadają im miano »artykułów«, gdyż w istocie swej owe prostokątne rysunki zawierają najbardziej aktualne problemy polityczno-socjologiczno-emocjonalne, stanowiąc minitraktaciki graficzne o naszej bieżącej kondycji społecznej czy ekonomicznej” – Szymon Kobyliński
Tematy łowione z oceanu paradoksów, który zasilało życie i obyczaje retoryczne mówców z pierwszych szeregów partii, można odkryć w niejednym rysunku. Przyoblekane w szaty żarcików, cieszyły nawet na poziomie pierwszego odbioru. Dojrzenia głębszej treści dostępowali mniej liczni – wymagała większej wiedzy i przenikliwości. „Odbiorcy często określają te prace »rysowanymi felietonami«, niekiedy zaś nadają im miano »artykułów«, gdyż w istocie swej owe prostokątne rysunki zawierają najbardziej aktualne problemy polityczno-socjologiczno-emocjonalne, stanowiąc minitraktaciki graficzne o naszej bieżącej kondycji społecznej czy ekonomicznej” – wyznał Szymon Kobyliński we wstępie publikacji „Ostre lata. Wybór rysunków z lat 1980-84”3.
Kabaretem pod prąd. W smakowitościach zaś scenicznych z najwyższej półki aluzyjnej i satyrycznej celował osławiony poznański kabaret „Tey” z jego stwórcami: Zenonem Laskowikiem i Krzysztofem Jaślarem, którym estradowe artystyczne dossier dopisywał rozbrajającą aktorską kreatywnością pogubionego w realnym świecie nieporady myślowego niezapomniany Bohdan Smoleń. Repertuarem kabaretowym i sugestywnym aktorstwem z wielobarwną gamą mimicznych artyzmów wpisał się ten team na moją listę naturalnego lecznictwa masowego Polaków w latach 70. i 80, nazywaną też przeze mnie: listą masowej detoksykacji ustrojowej.
Wiadomo było jednak, że każdy spektakl miał widza specjalnego – tajnego lub większe grono śledziuchów, jak ich nierzadko a pogardliwie określano, dając upust skłębionym niechęciom. Rzecz jasna, trudno w tłumie widzów ustalić, kto może być wysłannikiem haniebnej służby śledczej, lecz przekonanie, iż jest na widowni, frustrowało i sprzyjało podwyższonemu poziomowi adrenaliny. Tak więc widowisko kabaretowe, przyjmowane z podziwem za odwagę artystów i zmyślne treści ich gry na nosie cenzorom i funkcjonariuszom, okupione było koktajlem emocjonalnym zaprawionym irytacją i niepokojem, serwowanymi przez pozaartystyczną i nie do ustalenia obecność intruzów, którzy mogli tak wiele złego, a nikt nie był pewien, czy nie popadnie w ich niełaski.
Formacja została założona w połowie lat sześćdziesiątych pod nazwą „Klops”, przekształcona w 1970 r. w „Tey”, debiutowała 17 września 1971 roku w sali na ul. Masztalarskiej w Poznaniu. Swoje tarcze i szable kabaret „Tey” złożył w 1988 roku. (Zszedł ze sceny rok przed przełomem).
Satyra podziemna nie próżnowała ani chwili. Cenzurę kwitowała krasnalami z pustymi transparentami lub zmyślnym opisem – na znaczkach kolportowanych wśród potencjalnych darczyńców na rzecz opozycji. W tamtych czasach jedyne legalne transparenty były zapisane hasłami: „partia z narodem”, „wolność, równość, braterstwo” itp., a nad tłumami górowały czarne portrety ideologów komunizmu oraz przywódców u steru władzy. Pojawiały się one na pierwszomajowych pochodach – świętowania dnia ludzi pracy. Te coroczne manifestacje tchnęły sztucznością, pompą. Upokorzeniem prawdy. Na przemian z oklaskami – okrzyki: „Niech żyje”, powtarzane mechanicznie przez tysiące uczestników pochodów za przemawiającymi z trybun politykami, jakoby ku ich chwale jako rządzących i całego systemu, były rytuałem obrazującym zniewolenie społeczeństwa. Jednodniowym pokazem ugięcia woli ludzi przez kolejne rządy, które się coraz bardziej kompromitowały i dramatycznie rezonowały narastaniem kryzysu społecznego, gospodarczego i politycznego.
Ujście ocenie tych od dzieciństwa drażniących mnie fałszem pierwszomajowych fet i zarazem wizji z intuicji dałam w lapidarnym wierszu „O wilku i motylkach”. Wersy, napisane dużo, dużo wcześniej, pokazałam na kartce, a też niby od niechcenia wyrecytowałam w latach 70., niestety, nie tylko zaczepnie, lecz też nieopatrznie, bo chyba wówczas w niekoniecznie artystycznie usposobionym i dyskretnym czy lojalnym towarzystwie.
Rok w rok
Lat co najmniej kilka
Motylki siadały
na transparentach
z portretami wilka
Aż namalowały
Portret Motylka
Stefania Pruszyńska, „O wilku i motylkach” (1969)
W mowie potocznej krążyło wtedy wielce demaskatorskie powiedzenie o praktykach prześladowczych stosowanych przez ówczesne władze i służby specjalne: „Dajcie człowieka, a przepis się znajdzie”. Łatwo więc można było odczuć piołunowe smaki „węszycielstwa” gorliwych funkcjonariuszy w cywilnych garniturach, mieć poważne problemy na uczelni, a nawet stracić pracę, czyli trafić na bruk. A literatura z Zachodu? – dla służb tropiących spiski była ciężkim kalibrem dowodowym na nielegalną działalność.
Na drodze do wolności. W latach powojennych opozycja nie miała racji bytu. Wystarczy zerknąć na nagłówki gazet rządowych (czyli wszystkich) z tamtych lat (od 1945, później lat 50. i 60., 70…), by poczuć mrowienie na plecach. Te nie do zliczenia procesy „zdrajców narodu”, najpewniej dla postrachu potencjalnych oponentów, „wrogów socjalizmu”, czy język publikacji napompowany zadufaniem przeniesionym na łamy dzienników z obowiązującej srogiej i pełnej słów zatrutych propagandą – mowy partyjnych dostojników z najwyższego szczebla partii robotniczej… Ówczesna władza, nie postrzegana przez społeczeństwo za autonomiczną polską, stosowała różne formy represji, których wykonawcami byli funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa (UB). Nakładała też kontrybucje na rolników („rozkułaczanie”) i wprowadzała przymusową kolektywizację. Podporządkowywała społeczeństwo narzuconym przez system sowiecki formom komunizmu i socjalizmu, zwalczała Kościół katolicki i tzw. inteligencję pracującą.
„Nie wierzę systemom, które ograniczają
mój wzrok, wiarę, zdolność bycia sobą.
[…] W imię czego mam się wyrzec pełniejszegoistnienia?”
Artur Wiwlas (dominikanin Ojciec Honoriusz Stanisław Kowalczyk), „Przystań” 19814
Dla Polaków, a szczególnie wiernych Kościoła katolickiego, wstrząsem była wieść o targnięciu się przez władze komunistyczne na wolność Prymasa Polski ks. kard. Stefana Wyszyńskiego, którego w Domu Arcybiskupów Warszawskich 25 września 1953 r. nawiedzili przedstawiciele służb bezpieczeństwa i dokonali zatrzymania. Następnego dnia, 26 września, Stefan Wyszyński został przewieziony do Rywałdu, pierwszego z czterech miejsc odosobnienia. Kolejnymi były: Stoczek Klasztorny (od 12 października 1953 do 6 października 1954 r.), Prudnik (od 6 października 1954 do 29 października1955 r.) i Komańcza (od 29 października 1955 do 26 października 1956 r.).
Poznański Czerwiec 1956 r. Bieda, złe warunki pracy, niskie płace robotników, napinając do granic nastroje społeczne w wielu środowiskach, prowadziły do nieuchronnego konfliktu. Poprzedzające wydarzenia mediacje od 26 czerwca w Warszawie z rządem przedstawicieli Zakładów Przemysłu Metalowego H. Cegielski (które wówczas od 1946 r. do 1956 r. miały nazwę Zakłady im. Józefa Stalina Poznań) nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Protest pracujących w wielu zakładach i miejscach pracy, drzemiący już od dawna w atmosferze społecznej nie tylko Poznania, coraz dynamiczniej narastał.
W 1956 roku, 28 czerwca, wybuchło powstanie w Poznaniu. Zaprotestowali robotnicy Zakładów Cegielskiego, domagając się wolności, chleba, prawdy i Boga. Do nich dołączyli pracownicy ZNTK i innych zakładów i spontanicznie mieszkańcy Poznania. Na ulicach pojawiły się czołgi, a przeciwko manifestantom postawiono wojsko i użyto broni. O tych dramatycznych chwilach swoim poetyckim piórem napisała „Rozstrzelano moje serce…” mieszkająca w Poznaniu Kazimiera Iłłakowiczówna.
Chciałam o kulturze napisać
naprawdę inteligentnie,
lecz zaczęły kule świstać
i szyby dygotać i pękać.
Pochyliłam się – jak każe przepis
– nad dziejami dwudziestolecia,
ale z pióra kleks czerwony zleciał
i kartki ktoś krwią pozlepiał.
Rym się na gromadę zwlókł;
jest go dosyć… Tyle pokoleń…
Lecz zbryzgano mózgiem bruk
i bruk się wzdyma powoli.
Myśleć zaczął, choć ledwo się dźwiga
i do zapytań ośmiela –
– Czemu zawsze rządzi inteligent,
a do robotników się strzela?
Niemy dotąd warknął koci łeb,
splunęła granitowa kostka:
Znowuśmy się dali wziąć na lep,
położono nas – jak zawsze – mostem.
A ja na tym moście jak kiep
do essayu oczy przysłaniam,
krew nie płynie już, już tylko skrzep…
Rozstrzelano moje serce w Poznaniu.
O kulturze… Próba wzniosłych syntez,
artystycznych intuicji zgranie…
Ja nie mogę… Ani kwarty, ani kwinty.
Rozstrzelano moje serce w Poznaniu.
Ni gorące ono ni zimne.
Szkoda kul. Szkoda leków na nie.
Moje serce – wszak to tylko rymy…
Rozstrzelano moje serce w Poznaniu.
4 lipca 1956
Kazimiera Iłłakowiczówna, „Rozstrzelano moje serce…”5
Odważny zryw robotników został krwawo stłumiony. Wieleset rannych i 57 zabitych, w tym najmłodszy 13-letni Romek Strzałkowski – to okrutna ofiara złożona w akcie odważnego protestu-wołania o dobra należne człowieczeństwu.
„»Czarny czwartek poznański« – 28 czerwca 1956 r. W historii miasta zapisał się on jako dzień zbiorowego uniesienia i jako dzień licznych tragedii – osobistych i rodzinnych. Był to czas gniewu i przerażenia, bohaterstwa i okrucieństwa, nadziei i rozpaczy, zdesperowanej odwagi i panikarskiego tchórzostwa” – tak zsumował ten pamiętny dzień w pierwszych zdaniach swojej autorskiej publikacji – rozdziale pt. „Po dwudziestu pięciu latach” Jarosław Maciejewski w dedykowanej „Załodze »Cegielskiego« i wszystkim robotnikom Poznania” książce „Poznański Czerwiec 1956”6.
Zaraz też przybywało zadręczanych i zamęczanych aresztowaniami, zadającymi wiele cierpień przesłuchaniami, uwięzieniem, a później – wieloletnią inwigilacją.
Świadectwo. Pana Edwarda Siennickiego aresztowano 29 czerwca 1956 r. – po akcjach rozbrajania milicjantów w Swarzędzu, Puszczykowie i Czempiniu, które dały wsparcie protestującym w Poznaniu. Był cztery miesiące więziony i przesłuchiwany na Kochanowskiego oraz na Młyńskiej przez funkcjonariuszy SB. Później inwigilowano go przez wiele lat.
– Przesłuchiwano mnie w dzień i w nocy, świecąc w oczy ostrą lampą – mówił z kamienną twarzą pan Siennicki. Trudno z niej byłoby nie wyczytać pamięci bólu i cierpień tam zaznanych.
– Byłem pytany ciągle o to samo, dręczony w różny sposób, jak wielu – wyznał w krótkiej wypowiedzi 12 stycznia 2007 roku w swoim domu w Tarnowie koło Kostrzyna, tuż po uroczystym wręczeniu mu przez wojewodę wielkopolskiego Tadeusza Dziubę Złotego Krzyża Zasługi za ofiarność, upamiętnianie prawdy i historii, nadanego przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego – Stefania Pruszyńska, „Z Wojewodą Wielkopolskim u Edwarda Siennickiego – Niepokonanego, uhonorowanego Złotym Krzyżem Zasługi”7.
E. Siennicki nie mógł z powodu choroby odebrać osobiście odznaczenia z rąk Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej podczas uroczystości 50-lecia Poznańskiego Czerwca 1956 r. na placu Adama Mickiewicza w Poznaniu, która odbyła się pół roku wcześniej. O wydarzeniach z 2006 roku, w przeddzień i dzień obchodów 50-lecia Poznańskiego Czerwca 1956 roku, przypomniałam zaś w reportażu „Narodziny chleba”8.
Poznański dramatyczny zryw w czerwcu 1956 r. miał silne echo w Polsce, a zaraz też w świecie zachodnim. A już rok przed wydarzeniami w Poznaniu wystąpił nagle i ostro Adam Ważyk, prozaik, eseista i tłumacz, dotychczasowy rzecznik socrealizmu – z otwartą krytyką reżimu komunistycznego, którą zawarł w „Poemacie dla dorosłych”. Utwór ten został opublikowany w 34. sierpniowym numerze tygodnika „Nowa Kultura”, tytule kontrolowanym przez ówczesne komunistyczne władze. Dokonał treściami swojego poematu niebywałego zamieszania, począwszy od zwolnienia Pawła Hoffmana, redaktora naczelnego „Nowej Kultury”, i próby ocenzurowania nakładu tygodnika, aż po wywarcie wpływu na polepszenie sytuacji Nowej Huty, o czym rozpisują się różne źródła. Sam nie został aresztowany za ten na tamte czasy desperacki, demistyfikujący władzę i ukazujący rozpaczliwe warunki życia ludzi akt twórczy. Poemat ten w wersji książkowej został wydany nakładem PIW w 1956 r. pod nagłówkiem „Poemat dla dorosłych i inne wiersze”. W lipcu 1956 r., podobnie jak Kazimiera Iłłakowiczówna, Adam Ważyk napisał wiersz nawiązujący do powstania poznańskiego.
Zawieście sumienia w szatni
oprzyjcie się ramieniem o powietrze
zapadajcie w ruiny marzeń
Dyskutujecie
Staruszka niesie pod chustką dwa chleby
przebite kulami
radio nadaje pęczek dźwięków
sygnał geodezyjny
którego nikt nie rozumie
Tak być powinno
słowa się już nie liczą
tyle ich poległo
Czerwiec się kończy
jak ten wiersz
milczeniem
lipiec 1956
Adam Ważyk, „Poemat dla dorosłych i inne wiersze”9
W historii powojennej poznański pionierski akt zbiorowej odwagi w przeciwstawieniu się komunistycznemu porządkowi skutkował w październiku zmianą w rządzie, który objął Władysław Gomułka. Podjęte przez niego decyzje miały wyeliminować rażące wady polityki poprzedniego rządu. W okresie październikowego przesilenia został zwolniony z internowania Prymas Polski ks. kard. Stefan Wyszyński, który był przetrzymywany kolejno w 4 miejscach odosobnienia ponad 3 lata – od 26 września 1953 r. do 26 października 1956 r. Powrócił do Warszawy 28 października 1956 r.
Jednakże krótko panowała tzw. odwilż. Zapowiadane przez W. Gomułkę zmiany okazały się pustą deklaracją. Nawet z sądu o jednym ze szczegółów z półki kultury, który wydał Adam Zagajewski we wspomnieniu, można odczytać poważne defekty tej epoki i jej władcy: „Płyt z nagraniami muzyki klasycznej w sklepach było niewiele. Rządzący wówczas Polską Gomułka nie przykładał najwidoczniej większej wagi do muzyki (co zresztą odbiło się na nim – jego panowanie było w najwyższym stopniu niemuzykalne)”10.
(…) Gomułka nie przykładał najwidoczniej większej wagi do muzyki (co zresztą odbiło się na nim – jego panowanie było w najwyższym stopniu niemuzykalne) – Adam Zagajewski
Powróciły zmory systemu represyjnego – jedynie słuszna linia narodu (PZPR) nie tolerowała przeciwników. Prymas Polski był cały czas pod ścisłą obserwacją funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa i odmówiono mu wizy do Włoch. Inwigilacja ta trwała do 31 maja 1981 r. – dnia pogrzebu ks. kard. Stefana Wyszyńskiego. Szykanowano też i śledzono poznańskich powstańców Czerwca.
Prasie, której dozwolono na chwilę swobodnego oddechu, nałożono od nowa kagańce. Opozycja nie miała szans na legalne działanie. Przedsiębiorcy prywatni, zwani prywatną inicjatywą, a w nieco pogardliwej wersji – prywaciarzami, nie zdołali się napatrzeć na nagle rozbłysłe dla nich zielone światło, a już zamigotało kolejne czerwone.
Stan wojenny. Po fali masowych strajków robotniczych w Polsce, w tym najgłośniejszym z nich – stoczniowców, które wybuchły w sierpniu 1980 roku, staraniem działaczy i na mocy porozumień komitetów strajkowych w całej Polsce została stworzona wspólna struktura Niezależnego Samodzielnego Związku Zawodowego „Solidarność”.
Powołany do obrony interesów robotników NSZZ „Solidarność”, któremu przewodził Lech Wałęsa, został zarejestrowany 10 listopada 1980 r.
Pierwsze kroki ku demokratyzacji, które podsycały nadzieje na przynajmniej postęp, nagle po roku skreśliły decyzje polskiego rządu – ustanowieniem 13 grudnia 1981 roku stanu wojennego w Polsce i powołaniem Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON). W telewizji ogłosił te postanowienia czytanym komunikatem generał Wojciech Jaruzelski – ku zaskoczeniu i przerażeniu włączających telewizory, nie spodziewających się takiego uregulowania stanu spraw, które od początku grudnia dawały o sobie znać rosnącym napięciem. Nazwa: stan wojenny, nie mająca w Konstytucji PRL innych zapisów niż wojna (w tym najwyższym akcie prawnym nie wprowadzono regulacji określającej: stan wyjątkowy, który byłby właściwszym odpowiednikiem sytuacji z 13 grudnia 1981 r.), a też widok przekrzywionego polskiego godła przy przemawiającym gen. Jaruzelskim – budziły grozę.
Poprzedziły to obwieszczenie publiczne i już w nocy z 12 na 13 grudnia aresztowania ok. 3 tysięcy działaczy i ich internowanie do przygotowanych ośrodków. Pierwszymi internowanymi byli przede wszystkim przedstawiciele struktur krajowych i regionalnych NSZZ „Solidarność”. Kolejnymi – z Komitetu Obrony Robotników (KOR-u), Konfederacji Polski Niepodległej (KPN) i innych formacji, a po nich reprezentujący struktury o mniejszym zasięgu terytorialnym − aż po zakładowe i tzw. szeregowców. Działaczy różnych ugrupowań z Poznania z zarzutami politycznymi osadzano w Gębarzewie k. Gniezna w Ośrodku Odosobnienia dla Internowanych. Spacyfikowano zakłady, kopalnie, huty. W spacyfikowanej kopalni „Wujek” trzy dni później, 16 grudnia 1981 r., użyto broni przeciwko strajkującym górnikom.
Pierwszego dnia stanu wojennego, 13 grudnia, już od rana na ulicach miast w Polsce pojawiły się czołgi i inne pojazdy wojskowe, wzbudzając trwogę i panikę nie tylko niezorientowanych w sytuacji.
Tamte dni od 13 grudnia 1981… Stan wojenny – czarny koncert z kakofonią werbli, trąb, kontrabasów, zawodzących wiolonczeli, łkających altówek – dławiący harfy. Kalendarze od 16 grudnia po pacyfikacji strajkujących górników w kopalni „Wujek” stemplowały nokturnami coraz więcej kartek. Zegary odmierzały przyspieszone tętno serc niezłomnych i zbuntowanych – ukrywanym skrzypieniem piór i stukotem klawiszy, a strwożonych – haustami nadziei, pociechy i prawdy mówiącej z rozrzucanych potajemnie ulotek i roznoszonych gazetek… – Stefania Pruszyńska11
Zamknięto redakcje prasowe i przeprowadzano weryfikację dziennikarzy, żądając po rozmowach podpisywania aktów lojalności wobec władz. Dziennikarze z negatywną weryfikacją, odmawiający złożenia aktu lojalności i potwierdzenia go podpisem – natychmiast tracili pracę (w trybie formalnego wypowiedzenia), co było równoznaczne z utratą prawa do wykonywania zawodu („wilczy bilet”). Szacuje się, że w ten sposób nie przeszło pozytywnej weryfikacji ok. 10 procent dziennikarzy. Wielu zaś z tych, których nie zwolniono, przesuwano na niższe lub podrzędniejsze stanowiska pracy. Zakazano wydawania niektórych czasopism – były one wznawiane dopiero w 1989 roku. Taki los spotkał np. znany „Tygodnik Solidarność”. W 1982 roku rozwiązane zostało też Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich.
Formy represji nie ominęły również Związku Literatów Polskich – w grudniu 1981 roku został zawieszony, a w 1983 roku – rozwiązany. W tych środowiskach od lat podnosiły się głosy krytyki władz komunistycznych. Polscy intelektualiści: pisarze, dziennikarze i przedstawiciele innych profesji wiele razy występowali z listami do rządu, domagając się zmian m.in. w polityce kulturalnej. Poglądy części środowiska literackiego wyraźnie chyliły się ku ideom „Solidarności” czy w ogóle opozycji.
Wstrzymano telekomunikację (wtedy była jedynie przewodowa), a gdy ją uruchomiono, rozmówcom nadawano komunikat: rozmowa kontrolowana. Cenzurowano więc rozmowy, a ponadto przesyłki pocztowe. Nie kwalifikowane do przekazania odbiorcom przesyłki rekwirowano – ulegały przepadkowi. Obowiązywała godzina milicyjna i przepustki w poruszaniu się w godzinach milicyjnych i poza województwem. Sytuacja egzystencjalna społeczeństwa sięgała dna. Obrazowała ją choćby obowiązująca ścisła reglamentacja żywności i niektórych towarów pierwszej potrzeby – w tzw. systemie kartkowym i długie, uciążliwe kolejki przed sklepami, w których półki najczęściej straszyły pustką. Mrowie ludzi nierzadko wiele godzin czekało w ogóle na jakąkolwiek dostawę towaru.
Działacze nieinternowani – byli nawiedzani przez przedstawicieli służb bezpieczeństwa w domach. Nie zastanych wzywano na przesłuchania wskazane na kartkach pozostawianych domownikom podczas tych nagłych wizyt. Później byli przesłuchiwani, nękani obserwacją czy rewizjami. Niektórzy trafiali do więzienia.
Czarny anioł zsyła scenariusze.
W telewizji syczy nowe kłamstwo.
Aż orła boleśnie pieką policzki
na przekrzywionym godle.
Znów loty nadziei uginają
akty strzeliste ust władzy
i dni dławione fałszem
z cieniami judaszowych sług.
Mrok nie obezwładnia
tylko odwiecznej prawdy.
W niej płomienie wiary
już rozżarzają orła wolności.
Stefania Pruszyńska, „Spoliczkowany orzeł” (1981/1982)12
A co szczególne, cenzura miała w tych okolicznościach, tuż po ogłoszeniu stanu wojennego, dodatkowe i ostrzejsze formy niż tradycyjne – książki, czasopisma czy materiały drukowane z kategorii wolnościowej, spod szyldu opozycji albo dotyczące tematów nieprawości rządów komunistycznych, były traktowane jako dowód na prowadzenie działalności podziemnej, która wraz z delegalizacją organizacji była zakazana. Ostre sankcje za taką działalność miały być w zamiarze władz batem na „Solidarność” i opozycję.
Wielu narażało swoje zdrowie i życie, uczestnicząc w protestach i akcjach. Przeciwko nie podporządkowującym się rygorystycznym reżimowym zakazom „masowych zgromadzeń” władze stawiały swój aparat siłowy, w tym liczne uzbrojone w pałki i armatki wodne oddziały ZOMO. Nasiliły się akcje przeciwko przedstawicielom Kościoła katolickiego.
Nami wszystkimi w Poznaniu 8 maja 1983 roku wstrząsnęła wiadomość o śmierci dominikanina Ojca Honoriusza – Stanisława Kowalczyka, ratowanego najpierw w szpitalu w Mogilnie, a później w szpitalu na Lutyckiej w Poznaniu – po nasuwającym wiele pytań kwietniowym wypadku samochodowym w Wydartowie.
Jeśli budzi się nadziei promień
zaraz idzie walec –
równa myśli, dusi życie
gdzieś tam spychając to,
co jeszcze kryje nadzieję
wolności.
Przerażająca epoka pozorów,
zaprogramowanych przemilczeń
nadmiaru syczenia: FSZMP, SZSP, ZSMP…
A dalej już droga ubita hasłami: „kolektywem przyjaciół”,
„szkołą aktywności”, „umacnianiem więzi”.
Martwa bryła „bez serc bez ducha”.
To ogranicza mój wzrok i zdolność bycia sobą.
Idę tam, gdzie rosną Polskie Kwiaty
i wzywam wszystkich –
odważcie się poznać to, co polskie,
odważcie się kształcić w rzeczach ojczystych!
Artur Wiwlas, (Ojciec Honoriusz Stanisław Kowalczyk), „Przystań” 198113
Ojciec Honoriusz był duszpasterzem naszego poznańskiego środowiska studenckiego, założycielem czasopisma drugiego obiegu „Przystań” (1978 r.) i poetą. Pisywał pod różnymi pseudonimami. To on pierwszy w grudniu 1981 roku pospieszył z posługą sakramentów do internowanych w Gębarzewie działaczy NSZZ „Solidarność”, „Solidarności 80”, „Solidarności Walczącej” i innych formacji opozycyjnych. W stanie wojennym organizował w poznańskim kościele Dominikanów Msze za Ojczyznę. Obrońca represjonowanych, uznawany za nieoficjalnego duszpasterza „Solidarności”. Nieustająco zapracowany i zaangażowany w rozdzielanie napływającej do dominikańskiego kościoła z Zachodu, z regionu Bretanii we Francji – humanitarnej pomocy dla internowanych i uwięzionych działaczy opozycji i ich rodzin oraz mieszkańców Poznania. Nikomu nie szczędzący dobrego słowa, w krótkich rozmowach coraz częściej sygnalizował udręczenie, zmęczenie i napięcie obecnością śledzących go tajnych funkcjonariuszy.
Jak kukła wyciosana
z zasznurowanymi ustami
ze wzgardy dla słów
niegodnych sztuki
przetaczam myśli z kamieni
po atrapach pobojowiska
na którym zwycięzcy
z twarzami bez twarzy
i oczami bez oczu
błądzą między pokonanymi
Okrywają milczeniem całunów
ciosy znienacka zadane
Potykają się niepamięcią
o cienie zegarów słonecznych
zatrzymanych ostatnim oddechem
cichych już w nagiej kości
a echem nadal wołających
Jak kukła wyciosana
z zasznurowanymi ustami
i zmrużonymi oczami
ze wzgardy dla mroku
w twarzach bez twarzy
rzeźbię rozpaloną łzą
w kamieniach myśli
imię po imieniu
czyste cierpliwe
Stefania Pruszyńska, „Spektakl” (24 maja1983 r.)14
W Poznaniu spontaniczne manifestacje sprzeciwu odbywały się na placu Mickiewicza. Tłumy uczestników rozpędzały oddziały ZOMO, wyposażone w długie ołowiane pałki. Używano także armatek wodnych. Ofiarami śmiertelnymi w pobliskiej okolicy placu byli: Wojciech Cieślewicz, pobity przez ZOMO na moście Teatralnym, oraz Piotr Majchrzak, którego pałki zomowców dosięgły w okolicy kościoła Najświętszego Zbawiciela na ul. Fredry. Podobno Piotr Majchrzak rozdrażnił ZOMO „opornikiem” w klapie ubrania, symbolem używanym powszechnie przez co odważniejszych do milczącego demonstrowania niezgody na stan wojenny czy przynależności do „rodziny opozycji”. Wyjaśnienia przyczyn jego śmierci w tak nieodległym miejscu od kościoła Dominikanów domagał się m.in. Ojciec Honoriusz.
Jesienią 1984 r. cała Polska i – co wiadomo mi z przekazów różnych osób przebywających lub mieszkających poza Polską – także Polonia na Zachodzie i za Oceanem w napięciu nasłuchiwała informacji o porwanym ks. Jerzym Popiełuszce, który wówczas rozpoczął kolejną służbę duszpasterską – kapelana warszawskiej „Solidarności” (Huty Warszawa). W PRL-u był obrońcą praw człowieka. W stanie wojennym podobnie jak Ojciec Honoriusz organizował msze za ojczyznę. Zginął zadaną mu męczeńską śmiercią 19 października 1984 roku.
Ceremonie pogrzebowe obu kapłanów: Ojca Honoriusza 12 maja 1983 r. w Poznaniu i rok później, 3 listopada 1984 r., ks. Jerzego Popiełuszki w Warszawie – zgromadziły ogromne tłumy. Były potężnymi manifestacjami żałoby, solidarności z bliskimi zmarłych, podniosłymi uroczystościami religijnymi i żarliwego, odważnego patriotyzmu licznych środowisk opozycji, niepodległościowych.
„(…) Tylko będąc jak orły, potraficie przebić się przez wszystkie dziejowe przełomy, wichry i burze, nie dając się spętać żadną niewolą. Pamiętajcie, orły to wolne ptaki, bo szybują wysoko, a nie pełzają po ziemi” – mówił ks. Jerzy Popiełuszko do młodych w homilii z 26 lutego 1984 roku15.
Wolne słowo żyło mimo wszystko. Głosy niezłomnych i nieustraszonych dodawały otuchy, przekazywały informacje, podtrzymywały idee głoszenia prawdy. W stanie wojennym na ulicach pojawiały się ulotki z wizerunkiem czarnej wrony (skojarzenie z WRON). Do obiegu trafiały również i nierzadko w maszynopisach i odbitkach pojedyncze wiersze, apele czy inne aktualne treści. Nie do przecenienia były treści literackie i ideowe. Niektóre trafiały z rąk do rąk, inne docierały do wybranych zaufanych osób, nie powiązanych rolami ze strukturami ówczesnego systemu.
W Poznaniu nagłym komunikatem nadanym z któregoś z dachów podziemne Radio Solidarność zaskoczyło widzów państwowej telewizji. Pamiętam entuzjazm, który wzbudziło. – Nasi włamali się do WRON-owej papugi – wykrzykiwali przy powitaniach czy mijaniu się na ulicy lub w kolejkach przed sklepami ucieszeni znajomi, nie bacząc na zdroworozsądkową powściągliwość. Inni komentowali: „Z eski połamali iluminatora”. Wielu porozumiewawczo układało palce w literę: V (Victoria) albo podnosiło rękę z zaciśniętą triumfalnie pięścią. Duch rósł.
Prasa niezależna to wyjątkowy rozdział w żywocie wolnego słowa. Wydawana była w latach 1976 – 1984. Pojawiła się także na znaczkach Polskiego Państwa Podziemnego – Poczty Solidarności. Środki uzyskiwane z ich dystrybucji stanowiły zasilenie Funduszu Grup Oporu RKW NSZZ „S” „Solidarni”. Znaczki drukowano piwnicznie – ręcznie, w technice sitowej. Pośród niezależnych czasopism zwracają uwagę dwa kwartalniki literackie: „Zapis” (1977 – 1981) i „Puls” (1977 – 1984) oraz wśród tytułów wydawanych od 13 grudnia 1981 do 1984 r. – pismo literackie „Wezwanie”.
Działały też: Poczta KPN-u, „Solidarności Walczącej”, Poczta internowanych, różne niezależne towarzystwa, jak np. warszawskie Towarzystwo Poczty Niezależnej czy Poczta ANTYK.
Bezsprzecznie te wszystkie rodzaje komunikacji i aktywności wzmacniały poczucie wspólnoty. Społeczeństwo w zagrożeniu różnymi sankcjami za pragnienie wolności i demokratycznej Polski nie miało żadnych wątpliwości, że to na nie dokonano zamachu. Pióra literackie, dziennikarskie i publicystów oraz różne autorskie niosły słowem wiele różnych treści: i wspierających ducha, i skłaniających do refleksji, i komentujących fakty, i przekazujących informacje.
Wolne słowo spoza Polski. Było ono od dawna antidotum na cenzurę. Od 1947 roku paryska „Kultura”, wydawana przez Jerzego Giedroycia, niosła treści myśli wolnej, intelektualnej i patriotycznej.
„Czytelnikom »Kultury« w kraju z życzeniami, by 1989 rok przybliżył nas do niepodległości” – słał z Paryża na okolicznościowej kartce jak zawsze gorące intencje Jerzy Giedroyc”.
Podobnie wielki rozdział w przekazywaniu do Polski wolnego słowa, informacji i wielu treści z różnych dziedzin stworzyła najczęściej słuchana w języku polskim radiostacja Radia Wolna Europa. Pierwsze polskie półgodzinne, a później godzinne programy były nagrywane w Nowym Jorku w 1950 roku. Nadawano je z okolic Frankfurtu – po dostarczeniu nagrań via poczta lotnicza. Pierwszą redakcją RWE kierował przez rok były PRL-owski dyplomata Lesław Bodeński, a w 1951 roku – Stanisław Strzetelski, redaktor ukazującego się przed drugą wojną światową „Wieczoru Warszawskiego”.
Po utworzeniu w RWE sekcji polskojęzycznej od 3 maja 1952 do 30 czerwca 1994 roku działała Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa. Audycje tej radiostacji nadawano z Monachium. Były one intensywnie zagłuszane przez służby państw komunistycznych. Pierwszym dyrektorem rozgłośni był Jan Nowak-Jeziorański, który kierował nią od 1952 do 1976 roku. Kolejnymi dyrektorami radiostacji byli: Zygmunt Michałowski (1976 – 1982), Zdzisław Najder (1982 – 1987), Marek Łatyński (1987 – 1989) i Piotr Mroczyk (1989 – 1994)16.
Odium za trwanie przy ideach wolnościowych. Ucierpieli liczni. A szczególnie dotkliwie – zaangażowani w opozycję i udzielanie poparcia podziemiu. Dla aktywnych ze środowisk kultury: artystów i szczególnie dziennikarzy, a także z kręgów uczelnianych: naukowców i studentów był to balans na kruchej linie. Zagrożenia sprowadzała widoczność w dużych środowiskach i tym samym ułatwiała wraz z usłużnymi i tchórzliwymi donosicielami-zdrajcami działania tajnym służbom i dojście do osób. Zdelegalizowana, legalna do dnia ogłoszenia stanu wojennego „Solidarność”, jednak miała ogromne poparcie. Niepoliczalne rzesze ludzi podejmowały codziennie wiele działań. Podziemie skupiało nieprzeciętnych, odważnych, niepodatnych na kompromis z przemocą. Wiele o tym już napisano. Niejeden z nas płacił za nie w smak władzy poglądy czy konspiracyjną antykomunistyczną aktywność, nawet drobną, tę z drugich czy trzecich szeregów – złamaną biografią i zrujnowanym życiem.
Niektórzy decydowali się na emigrację z Polski, czyli ucieczkę z terytorium represyjnego, ograniczającego nie tylko swobody obywatelskie, lecz też twórczą i intelektualną drogę zawodową – za „żelazną kurtynę”, jak nazywano granicę między państwami Układu Warszawskiego a Zachodem.
Fale emigracji wzbierały po każdym przemocowym objawie woli władz. Rok 1968, rok 1981… Emigracja stała się statusem wielu ludzi piór pisarskich i dziennikarskich.
A przecież tyle było tajnych akt,
które po latach ktoś odkrywał w zapomnianej
kasie pancernej, tylu było ludzi, którzy
po latach odważali się wreszcie opowiedzieć,
jak wyrywano im paznokcie, tyle było
ujawnionych po latach list z krzyżykiem przy nazwiskach
i grobów, gdzie po nocy chowano ich w workach z plastiku
i już zdawało się, że to niemożliwe,
aby ktoś jeszcze raz liczył na zatarcie śladów,
na to, że kamień w wodę rzucony przepadnie,
bo nie ma dna, na którym mógłby się zatrzymać.
Stanisław Barańczak, jedna ze strof poematu „Przywracanie porządku”, pisanego w 1981 – 1982 r.17
Stanisław Barańczak, poeta i wykładowca na Wydziale Filologii Polskiej UAM, znany i wkrótce ceniony tłumacz, a w tamtej epoce – sygnatariusz słynnego „Listu 59”, jeden z głównych twórców Nowej Fali, działacz Komitetu Obrony Robotników (KOR) i wielkopolskiej „Solidarności”, pozbawiony pracy w Uniwersytecie w 1977 r. i przywrócony do niej w 1980 r., wyjechał do USA w 1981 r. przed wprowadzeniem stanu wojennego. Tam podjął pracę w Uniwersytecie Harvarda. W tych okolicznościach i wprowadzonych sankcji odwetowych wobec opozycji i obowiązujących restrykcji nie miał uzasadnienia i był niemożliwy jego powrót do Polski. Na decyzję polskiego rządu natychmiast zza Oceanu zareagował komentarzem radiowym (dostępnym teraz do odsłuchania w Sieci) i odpowiedzią poetycką – cyklem wierszy, opatrzonym ironicznym nagłówkiem „Przywracanie porządku”, już pisanych nocą z 12 na 13 grudnia 1981 r. i do lipca 1982 r. w Cambridge w stanie Massachusetts. Wiersze te, nasycone ironią i krytyką polskiego rządu, licznymi faktograficznymi przywołaniami osobistych doświadczeń z okresu działalności opozycyjnej, były kolportowane w środowisku podziemnej „Solidarności”.
„Powiedziałem: solidarność musi iść przed walką. Dopowiem: solidarność również wyzwala walkę. Ale nie jest to nigdy walka przeciw drugiemu. Walka, która traktuje człowieka jako wroga i nieprzyjaciela – i dąży do jego zniszczenia. Jest to walka o człowieka, o jego prawa, o jego prawdziwy postęp: walka o dojrzalszy kształt życia ludzkiego. Wtedy bowiem to życie ludzkie na ziemi staje się »bardziej ludzkie«, kiedy rządzi się prawdą, wolnością, sprawiedliwością i miłością” – mówił papież Jan Paweł II w Gdyni 11 czerwca 1987 roku18.
Tragedia młodego ideowca. Odżywają od nowa pytania. Pośród nich te, które zadałby każdy, kto poznałby nagle urwany życiorys prawie nieznanego młodego człowieka, jeszcze ucznia. Do tej pory nie znam na nie odpowiedzi.
Na instynktownie wyczuwane zło
Na początku wyglądał jak spiker TV,
obcięty biurkiem poniżej piersi.
Bardzo uprzejmie poprosił bym usiadł.
Potem żarówką spojrzał mi w oczy,
Pytał i chciał bym patrzył na niego,
a ja nie mogłem – coś ukrywałem.
Miałem przyznać lub zaprzeczyć,
jak inni co już byli tutaj.
Wreszcie wstał, zaczął mnie okrążać:
„Bądź mężczyzną” – powiedział,
„Trzeba mieć odwagę się przyznać”,
„Trzeba być uczciwym wobec kolegów”.
Zmieniał częstotliwości.
Moje struny sumienia zaczęły drgać coraz mocniej,
aż w końcu pękły –
i powiedziałem czego chciał.
Piotr Chrystyniak, „Oficer śledczy”, wiersz w pośmiertnie wydanym zbiorze pt. „Wiersze”19
Piotr Chrystyniak był synem toruńskiej dziennikarki i działaczki „Solidarności”, licealistą ostatniego roku nauki. Jego ojciec, również działacz „Solidarności”, należał do demokratycznych „poziomych struktur” PZPR. Matkę internowano 13 grudnia 1981 r. Powróciła do domu na święta Bożego Narodzenia.
***
Trzech kapusiów przyszło po Mamę.
W zimową noc zabili do drzwi.
Powiedzieli Jej jakieś kłamstwo.
By się podejrzeń wyzbyła złych…
(tekst nie dokończony), Piotr Chrystyniak, „Wiersze”20
W 3. rocznicę śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, która przypadała 19 października 1987 roku, w Liceum nr 4 im. Tadeusza Kościuszki w Toruniu organizował ulotkową akcję informacyjną. Wcześniej angażował się w młody ruch KPN-owski, pisywał do podziemnych gazetek. Wyrósł w domu otwartego myślenia, miał dostęp do źródeł z niezafałszowaną historią i wolnej literatury – spoza legalnego obiegu. Zginął tragicznie na torach kolejowych w Brzozie Toruńskiej 21 października 1987 r. Treści wiersza „Oficer śledczy” najprawdopodobniej dotyczą przesłuchania po akcji w liceum. Ten tekst wraz z innymi odkryła po jego śmierci matka. Były w szufladzie. Kilka z nich wydrukował w 1988 roku podziemny, niezależny studencki „AKAPIT”, pismo redagowane przez Michała Górnego w Akademii Medycznej w Poznaniu. Staraniem poznańskiego pisarza Andrzeja Górnego i Elwiry Białek, studentki filozofii, i innych ludzi dobrej woli, wiersze przekazane przez matkę Piotra zostały opublikowane w 2002 r. w wydanym pośmiertnie zbiorze pt. „Wiersze”.
Biografię P. Chrystyniaka poznałam w rozmowie z Elwirą Białek. W 2014 roku w publikacji „Niewypowiedziany poeta Piotr Chrystyniak” przybliżyłam czytelnikom jego postać i zasygnalizowałam tomik wierszy21.
„I nie możemy iść dalej naprzód – nie może być mowy o żadnym postępie, jeżeli w imię społecznej solidarności nie będą respektowane do końca prawa każdego człowieka. Jeżeli nie znajdzie się w życiu społecznym dość przestrzeni dla jego talentów i inicjatywy. A nade wszystko dla jego pracy” – mówił Jan Paweł II w Gdyni 11 czerwca 1987 roku22.
Okupiona cierpieniami pokoleń Polaków i niepoliczalnymi ofiarami komunistycznego systemu totalitarnego, wolność pamiętnego czerwca 1989 roku po umocowaniu się opozycji demokratycznej – weszła na drogę prowadzącą do zwycięstwa w procesie przemian ustrojowych. Transformacja postępowała. Obrazem zwieńczenia wieloletnich starań mediacyjnych są treści uchwalonej przez Sejm w 1997 roku Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, która zniosła cenzurę i ustanowiła wolność słowa.
Wielu z nas angażujących się w działania i akcje zdelegalizowanych organizacji opozycji bądź wspierających, mimo opresyjnych okoliczności i niekiedy cudem wychodząc cało z żywiołów sytuacyjnych (nie ustalonych z czyjej woli i zamiaru) – oddech łapało dopiero po czerwcowych wyborach w 1989 roku. Otworzyły się okna Polski – demokratycznej.
Nowej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej doczekaliśmy się w 1997 roku. Zapisana w 1997 roku w treściach art.: 14, 25, 49, 53 i 54 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej wolność słowa, zagwarantowała każdemu obywatelowi prawo do wyrażania publicznie własnych poglądów i krytyki, zniosła cenzurę polityczną i otworzyła drzwi wolnym mediom, stwarzając warunki istotne dla dobrostanu świadomości, życia publicznego i społecznego23.
Z wolności słowa korzystamy jako dobra prawnego, które nie ma li tylko literalnego odniesienia do tekstu mówionego czy pisanego: utworu literackiego, utworu publicystycznego, dziennikarskiego, lecz również do utworu wizualnego: sztuki plastycznej – obrazu, rzeźby, instalacji artystycznej, gobelinu, plakatu, fotografii; sztuki scenicznej: spektaklu teatralnego, widowiska; utworu muzycznego: piosenki, libretta operowego. Także mającego cechy demonstrowania naszych poglądów: ubioru, transparentu, szarfy, symbolu i in.
Wolność słowa nie jest jednakże całkowicie nieograniczona. Prawo karne w Polsce zakazuje naruszania chronionych prawem dóbr. W art. 73 Konstytucja RP gwarantuje wolność twórczości artystycznej24, lecz Kodeks karny ujmuje jako zakazane prawem dwa rodzaje wypowiedzi, które mogą także dotyczyć każdego twórcy dzieł artystycznych: dopuszczające się obrazy uczuć religijnych (art. 196 k.k.) oraz publicznego prezentowania treści pornograficznych (art. 202 k.k.).
Z kart transformacji ustrojowej i demokracji III RP
Sejm Rzeczypospolitej Polskiej 1 lutego 1992 roku podjął uchwałę w sprawie uznania decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego za nielegalną oraz powołania Komisji Nadzwyczajnej. (M.P. 1992 nr 5 poz. 23).
Trybunał Konstytucyjny w dniu 16 marca 2011 r. w wydanym wyroku sygn. akt K 35/08 orzekł: „1. Dekret z dnia 12 grudnia 1981 r. o stanie wojennym (Dz. U. Nr 29, poz. 154) jest niezgodny z art. 7 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej w związku z art. 31 ust. 1 Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej uchwalonej przez Sejm Ustawodawczy w dniu 22 lipca 1952 r. (Dz. U. z 1976 r. Nr 7, poz. 36) oraz z art. 15 ust. 1 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych, otwartego do podpisu w Nowym Jorku dnia 19 grudnia 1966 r. (Dz.U. z 1977 r. Nr 38, poz. 167).
2. Dekret z dnia 12 grudnia 1981 r. o postępowaniach szczególnych w sprawach o przestępstwa i wykroczenia w czasie obowiązywania stanu wojennego (Dz. U. Nr 29, poz. 156) jest niezgodny z art. 7 Konstytucji RP w związku z art. 31 ust. 1 Konstytucji PRL oraz z art. 15 ust. 1 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych”. (Dz.U. 2011 nr 64 poz. 342).
Resume: utopia i totalitaryzm zaprzestały rojeń. Przywołałam w skrócie i wybiórczo faktografię związaną z tragizmem powojennej historii Polski. Nie bez kozery sięgnęłam do wydarzeń najbardziej spektakularnych, charakterystycznych jako apogea poszczególnych etapów historii Polski po 1945 roku, bowiem wbrew powierzchownemu mniemaniu, że cenzura była jednym z wielu przejawów totalitaryzmu i dotyczyła jakichś skrawków rzeczywistości publicznej, trzeba wreszcie zauważyć, że miała koronne znaczenie – wnikała w każdą dziedzinę, dokonywała wielu spustoszeń w świadomości społeczeństwa. Miała wszelkie narzędzia potrzebne do stopniowego wtórnego, niezauważalnego rugowania wolnego słowa, wywierania presji na poglądy i hamowania aktywności i swobód społeczeństwa. Jej skutkiem, który sprzyjałby rozbuchanej we władztwie klasie rządzących, niewątpliwie byłoby stopniowe czynienie ludzi coraz bardziej podporządkowanymi, bezwolnymi i ślepymi wykonawcami jej woli. Tymczasem z rządzeniem opartym na przemocy z coraz większą determinacją konfrontowała się wola społeczeństwa, wyrażana w różnych formach sprzeciwu – aż po masowe protesty.
Dotkliwym skutkiem szeroko rozumianej cenzury były w latach powojennych ucieczki z Polski intelektualistów, w tym pisarzy, artystów i innych osób, wszystkich z nich pokładających jedynie w emigracji na Zachód nadzieje na swobodną twórczość czy przetrwanie. Najostrzejszą formą cenzury były represje, a najbardziej dramatyczną – ostateczne zamykanie ust ludziom, którzy mogli być niewygodni dla władz, sprzyjając prawdzie, ideom wolnościowym czy demistyfikacjom i opozycji.
Kolejne rządy raz gładziły pozornym kompromisem swoje toporne i nieudane formy uprawianej polityki, a raz je wzmacniały. Utopia w końcu musiała złożyć broń.
Powojenna epoka była kolejną, która obciążyła traumą wiele pokoleń Polaków i żyjących w Polsce osób innych narodowości. Doświadczyła każdego. Aktywnym w walce o przemiany dla dobra wszystkich dała poczucie mocy i satysfakcji z udziału we wspólnocie idei zdolnej pokonać różnice poglądowe i postawić tamę systemowi totalitarnemu.
Stefania Pruszyńska
© Wszelkie prawa zastrzeżone
___________________________________________________________________________
Przypisy
1Telewizja w Polsce, [w:] Wikipedia,<https://pl.wikipedia.org/wiki/Telewizja_w_Polsce>[dostęp: 18.08.2022].
2 W omówieniu podaję informacje faktograficzne (liczby, daty) [za:] Kalendarium historii radiofonii w Polsce, [w:] Wikipedia, <https://pl.wikipedia.org/wiki/Kalendarium_historii_radiofonii_w_Polsce> [dostęp: 18.08.2022].
3 S. Kobyliński, Ostre lata. Wybór rysunków z lat 1980 – 84, Zakład Wydawnictw „Sztuka Polska”, Warszawa 1986, s. wstępu.
4 A. Wiwlas, Na tropie naszych dziejów, „Przystań” 1981, nr 15/16, [za:] Eugenia R. Dabertowa, „Duszpasterz, poeta, świadek. Honoriusz Stanisław Kowalczyk OP (1935–1983)”, s. 134, <http://www.polska1918-89.pl/pdf/duszpasterz,poeta,-swiadek,2920.pdf>. (Artur Wiwlas − pseudonim Ojca Honoriusza Stanisława Kowalczyka).
5 K. Iłłakowiczówna, Rozstrzelano moje serce… [w:] Poznańskie Studia Polonistyczne, Seria Literacka 29 (49), 7135-Tekst artykułu-14108-1-10-20170301.pdf, [za:] Kazimiera Iłłakowiczówna, Poezje, wybór i posłowie Józef Ratajczak, Wydawnictwo Łuk, Białystok 1996.
6J. Maciejewski, Po dwudziestu pięciu latach [w:] Poznański Czerwiec 1956 pod redakcją Jarosława Maciejewskiego i Zofii Trojanowiczowej, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1990, s. 11. Książka ta jest drugim wydaniem, poprawionym i rozszerzonym. Pierwsze jej wydanie ukazało się w 1981 r. w 25. rocznicę wydarzeń. Jak wspomina we wstępie do tego wydawnictwa Zofia Trojanowiczowa (na s. 7): „Ówczesny, 50-tysięczny nakład książki, rozszedł się błyskawicznie. Chętnych do zakupu było więcej niż egzemplarzy, w antykwariatach i na bazarach książka osiągała wysokie ceny”. I dodaje: „(…) wiele egzemplarzy, zarówno znajdujących się w domach prywatnych, jak w komisjach zakładowych »Solidarności”, zostało »zaaresztowanych« w złowrogą noc 13 grudnia 1981”.
7 S. Golenia Pruszyńska, Z Wojewodą Wielkopolskim u Edwarda Siennickiego – Niepokonanego, uhonorowanego Złotym Krzyżem Zasługi, Gazeta Autorska IMPRESJee.pl, <http://www.impresjee.pl/z-wojewoda-wielkopolskim-u-edwarda-siennickiego-niepokonanego-uhonorowanego-zlotym-krzyzem-zaslugi/>, 12 stycznia 2007 r.
8 S. Pruszyńska, Narodziny chleba, Gazeta Autorska IMPRESJee.pl, <http://www.impresjee.pl/narodziny-chleba-%e2%88%92-stefania-pruszynska/>, 30 czerwca 2019 r. W reportażu przypominam m.in. bardów i inne ciekawe postacie zbuntowanych, które pojawiły się w wątkach obchodów 50-lecia Poznańskiego Czerwca 1956 r. – 27 i 28 czerwca 2006 roku.
9 A. Ważyk, Poemat dla dorosłych [za:] J. Maciejewski, Po dwudziestu pięciu latach [w:] Poznański Czerwiec 1956 pod redakcją Jarosława Maciejewskiego i Zofiii Trojanowiczowej, Wydawnictwo Poznańskie – Poznań 1990, s. 16. Wiersz, dostępny w sieci, jest opatrzony tytułem Krwawy Czerwiec 1956. A. Ważyk napisał go w lipcu 1956 r. Tytułu tego utworu nie podaje II wydanie książki – źródło cytowania. Przywołuje natomiast ogólnie tytuł Poemat dla dorosłych, (publikacja w 1955 r. w „Nowej Kulturze”), tymczasem w 1956 r. poemat został również wydany, lecz jako zbiór Poemat dla dorosłych i inne wiersze (obecnie poszukiwany przez czytelników).
10 A. Zagajewski, Dwa Miasta, Biblioteka Narodowa, Warszawa 2021, s. 2 [w:] Bezpłatne e-booki z utworami Adama Zagajewskiego na polona.pl,<https://polona.pl/item/dwa-miasta,MTMzMjkyNTcy/184/#info:metadata>.
11 S. Pruszyńska, Spoliczkowany orzeł, Gazeta Autorska IMPRESJee.pl http://www.impresjee.pl/spoliczkowany-orzel-stefania-pruszynska/, 16 grudnia 2021.
12 S. Pruszyńska, tamże. Pierwsza wersja wiersza: S. Golenia Pruszyńska, Spoliczkowany orzeł [w:]Szepty dalekobieżne, Blurb, San Francisco 2009, s. 33. Wiersz pisałam w czasie teraźniejszym, lecz zmieniłam na formy czasu przeszłego przez wzgląd na późniejszą, a współczesną publikację. Tutaj przytaczam pierwszą wersję wiersza (1981/1982).
13 A. Wiwlas, Na tropie naszych dziejów, „Przystań” 1981, nr 15/16, [za:] E. R. Dabertowa, „Duszpasterz, poeta, świadek. Honoriusz Stanisław Kowalczyk OP (1935 – 1983)”, s.134. <http://www.polska1918-89.pl/pdf/duszpasterz,poeta,-swiadek,2920.pdf<, (Artur Wiwlas – pseudonim Ojca Honoriusza Stanisława Kowalczyka).
14 S. Pruszyńska, Spektakl (wiersz z 1983 r.), Gazeta Autorska IMPRESJee.pl, <http://www.impresjee.pl/spektakl-stefania-pruszynska/>, 27 stycznia 2022.
15 J. Popiełuszko, Ks. Jerzy Popiełuszko. Brat ludzi uciśnionych, Jasna Góra 1984, s. 7.
16 Inf. faktograficzne zaczerpnęłam m.in. [z:] Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa, Wikipedia, <https://pl.wikipedia.org/wiki/Rozg%C5%82o%C5%9Bnia_Polska_Radia_Wolna_Europa>.
17 S. Barańczak, poemat Przywracanie porządku rozpoczął pisać w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r., a skończył w lipcu 1982 r. Wiersze zostały najpierw opublikowane w „Zeszytach Literackich” w 1983 roku, a w zwartej publikacji ukazały się dopiero w 2006 roku.
18 Jan Paweł II, fragment przemówienia do ludzi morza w Gdyni 11 czerwca 1987 r. [w:] Jan Paweł II: Solidarność w imię przyszłości człowieka i ludzkości, „Teologia Polityczna”, 29 sierpnia 2016, https://teologiapolityczna.pl/jan-pawel-ii-solidarnosc-w-imie-przyszlosci-czlowieka-i-ludzkosci-tpct-22-
19 P. Chrystyniak, Wiersze, MDruk Zakład Poligraficzno-Wydawniczy, Wągrowiec 2002, s. 36.
20 P. Chrystyniak, tamże, s. 7
21 S. Pruszyńska, Niewypowiedziany poeta Piotr Chrystyniak, Gazeta Autorska IMPRESJee pl, http://www.impresjee.pl/niewypowiedziany-poeta-piotr-chrystyniak/, 16 marca 2014.
22 Jan Paweł II, fragment przemówienia do ludzi morza w Gdyni 11 czerwca 1987 r. [w:] Jan Paweł II: Solidarność w imię przyszłości człowieka i ludzkości, „Teologia Polityczna”, 29 sierpnia 2016, https://teologiapolityczna.pl/jan-pawel-ii-solidarnosc-w-imie-przyszlosci-czlowieka-i-ludzkosci-tpct-22-
23 Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z 2 kwietnia 1997 r., rozdział II WOLNOŚCI, PRAWA I OBOWIĄZKI CZŁOWIEKA I OBYWATELA, art. 54: „1. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. 2. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. Ustawa może wprowadzić obowiązek uprzedniego uzyskania koncesji na prowadzenie stacji radiowej lub telewizyjnej”.
24 Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z 2 kwietnia 1997 r., rozdział II WOLNOŚCI, PRAWA I OBOWIĄZKI CZŁOWIEKA I OBYWATELA, art. 73: „Każdemu zapewnia się wolność twórczości artystycznej, badań naukowych oraz ogłaszania ich wyników, wolność nauczania, a także wolność korzystania z dóbr kultury”.
© Wszelkie prawa zastrzeżone
Z Wojewodą Wielkopolskim u Edwarda Siennickiego – Niepokonanego, uhonorowanego Złotym Krzyżem Zasługi
Narodziny chleba − Stefania Pruszyńska
Niewypowiedziany poeta Piotr Chrystyniak
Spoliczkowany orzeł, Stefania Pruszyńska
Spektakl, Stefania Pruszyńska