Przyglądanie się filozofii Wschodu: chińskiej, indyjskiej, tybetańskiej czy japońskiej – pozwala na nowo spojrzeć na naszą własną, zachodnią filozofię. I lepiej odnaleźć się w świecie, który wymaga dialogu między kulturami – mówi dr hab. Krzysztof Łapiński, kierownik Centrum Badań Porównawczych nad Filozofią Wschodu i Zachodu na UW.
Nauka w Polsce: Wiele osób w naszym kraju czy Europie słyszało przynajmniej „coś kiedyś” o Platonie, Arystotelesie, Kancie, Nietzschem czy Pascalu albo zetknęły się chociaż z samymi ich nazwiskami. Słysząc hasło „filozofia Wschodu”, można nie mieć wielu skojarzeń – albo pomyśleć o wschodnich systemach religijnych. A jak to wygląda faktycznie? Czy są to dwa oddzielne światy? Czy istnieją między nimi podobieństwa?
Dr hab. Krzysztof Łapiński z Zakładu Historii Filozofii Starożytnej i Średniowiecznej na Wydziale Filozofii UW, kierownik Centrum Badań Porównawczych nad Filozofią Wschodu i Zachodu: Kiedy badamy najstarszą filozofię Wschodu – czyli Azji – możemy niekiedy wytropić pewne podobieństwa do starożytnej filozofii greckiej i rzymskiej. W filozofii indyjskiej odnaleźć można chociażby poglądy atomistyczne czy różne koncepcje dotycząc języka, które czasami wydają się podobne do europejskich. Niektóre kwestie odnoszące się do człowieka i jego relacji ze światem oraz ludzkich cnót i wad również budzą skojarzenia z poglądami starożytnych Greków i Rzymian. Możemy się domyślać, że istniały jakieś kontakty między światem wschodnim i zachodnim w starożytności, ale prześledzenie ich jest rzeczą niezwykle skomplikowaną, a często niemożliwą. Do wyprawy Aleksandra Wielkiego trudno o świadectwa, które by pozwalały jednoznacznie udowodnić, że w odległej starożytności istniały kontakty, które prowadziły do wymiany myśli. Po wyprawach Aleksandra, w czasach hellenistycznych, ciągle pozostaje wiele niewiadomych. Jesteśmy więc zdani tylko na porównywanie, na dostrzeganie podobieństw.
Widać też różnice w sposobie filozofowania na Zachodzie i Wschodzie, co jest niezwykle interesujące. Bardzo długo w Europie obowiązywał paradygmat europocentryczny, według którego filozofia narodziła się tylko na naszym kontynencie, na innych zaś nie powstała. Uważano, że jest to wyłącznie wynalazek Grecji starożytnej, opisywany niezbyt trafnie jako przejście od mitu do logosu, a reszta świata to najwyżej tradycja mądrościowa. Dziś od takiego sposobu myślenia się odchodzi, a np. logikę indyjską włącza się do zajęć z logiki na zachodnich uczelniach. Nie da się – i nie ma sensu – utrzymywać poglądu europocentrycznego. A gdy już dopuścimy myśl, że na Wschodzie również narodziła się filozofia – widzimy, że działo się to w nieco inny sposób, bo wiele pojęć filozoficznych uwarunkowanych jest językowo, kulturowo, historycznie. Dostrzegamy te różnice i poprzez nie możemy na nowo spojrzeć na początki filozofii w Europie.
A jak się rodziła filozofia indyjska? Mówiąc w dużym skrócie, wywodziła się od starożytnych hymnów religijnych, zwanych Wedami, które przez wiele stuleci przekazywano ustnie. Stopniowo pojawiały się komentarze, objaśniające wizję świata zawartą w Wedach (brahmany), następnie teksty filozoficzno-religijne, takie jak upaniszady. Wedy były inspiracją do powstania sześciu głównych szkół bramińskich, które – wychodząc od świętych tekstów – budowały na tym refleksję filozoficzną. Pojawiły się też szkoły niebramińskie, w tym bardzo ważne dla filozofii indyjskiej nurty związane z buddyzmem i dźinizmem. W Europie najstarsza filozofia, presokratejska, zajmowała się głównie przyrodą, rzeczywistością „wokół” człowieka. Tymczasem filozofia indyjska bardzo była zainteresowana podmiotem poznającym, człowiekiem, np. tym, jaka wiedza jest prawdziwa, a jaka jest iluzją. Ogromną rolę odgrywało pojęcie atmana – ja, jaźni, która poznaje. To zupełnie inny początek filozofowania niż w Europie, a porównywanie obu tych dróg jest niezwykle inspirujące.
W czasach, gdy w Europie rodzi się myśl filozoficzna, Chiny przeżywają również rozkwit w tym zakresie. Jest to tzw. okres „stu szkół” filozoficznych. Pojawiają się tak ważne nurty, jak konfucjanizm, taoizm, szkoły prawnicze czy logiczne. Podejmowane są kwestie związane z funkcjonowaniem państwa, rolą praw, miejscem jednostki w świecie, relacjami międzyludzkimi czy naturą ludzką.
Czy filozofia Wschodu może zainteresować przeciętnego Europejczyka?
– Oczywiście. Zauważmy, że obecnie filozofia zyskuje na popularności, np. stoicyzm – ze względu na jego aspekt praktycystyczny. W tym wypadku chodzi o praktykę, o szczególne podejście do radzenia sobie z emocjami. W filozofii indyjskiej ten aspekt jest może jeszcze ważniejszy.
W filozofii Wschodu bardzo ważne jest zresztą to, jak funkcjonować w świecie, jak przełożyć pewne idee na życie codzienne. Filozofia grecka i rzymska również takie były – aspekt teoretyczny i praktyczny szły tam parze, zaś w późniejszych wiekach rozwoju filozofii europejskiej górę wzięło nastawienie teoretyczne. Niektórzy badacze wskazują, że rozwój uniwersytetów w średniowieczu sprawił, iż filozofia zaczęła stawać się coraz bardziej akademicka, skupiona na kwestiach ściśle teoretycznych. Filozofia wschodnia zaś jest nastawiona bardziej praktycystycznie. Myślę, że tutaj może tkwić potencjał do popularyzacji tej filozofii.
– Przyjmijmy, że ludzie cywilizacji Zachodu nadal stawiają sobie pytania o życie. Na jakie z tych pytań filozofia Wschodu może oferować odpowiedzi?
– Weźmy taki konfucjanizm, który zajmuje się relacjami jednostki ze społeczeństwem. Podkreśla się tam, że życzliwość, humanitarność (po chińsku „ren”) to główna cnota, jaką powinien odznaczać się człowiek. W konfucjanizmie poświęca się dużo uwagi temu, jak powinny wyglądać relacje jednostki z rodziną czy społeczeństwem, jak je kształtować, by były harmonijne. Snuje się refleksje na temat cnót.
Oczywiście nie chodzi o to, żebyśmy mechanicznie przejmowali jakieś wzorce, ale raczej porównywali różne modele. Nie tyle szukali definitywnych odpowiedzi, co inspiracji do stawiania pytań, wysuwania wątpliwości – bo takie jest główne zadanie filozofii. Ponadto dzięki znajomości konfucjanizmu można np. lepiej zrozumieć pewne niuanse współczesnej polityki Chin.
Z kolei gdy myślę o filozofii indyjskiej, to wskazałbym pojęcie ahimsy, nieczynienia krzywdy, szacunku dla bytów ożywionych – na co zaczynamy zwracać dziś coraz więcej uwagi w kontekście katastrofy ekologicznej, nadmiernej eksploatacji przyrody. Spojrzenie pełne wrażliwości przydałoby się nam w relacji ze światem. Punktem odniesienia w tym wypadku może być filozofia, która wyrasta z dźinizmu. W buddyzmie z kolei można odnaleźć wiele inspiracji związanych z analizą własnych stanów emocjonalnych. Istnieje wiele szkół, w tym tybetańskich, które niosą w tym zakresie bogactwo treści.
Z pewnością to nie jest tak, że wschodnie propozycje filozoficzne mają wyłącznie wartość „archiwalną”. Mogą z powodzeniem rezonować w dzisiejszym świecie.
Jeśli chodzi o podstawowe pytania filozoficzne, to np. filozofia indyjska od początku dużą wagę przykładała do tego, czym jest prawda i jak odróżnić ją od iluzji. Często pojawiał się pogląd, że żyjemy w świecie ułudy i przywiązujemy się do rzeczy bezwartościowych. Tymczasem chodzi o to, żeby zajrzeć za tę zasłonę iluzji i dostrzec to, co prawdziwe. Taki sposób myślenia pojawia w różnych transformacjach w filozofii indyjskiej: począwszy od upaniszad po buddyzm i dźinizm. W filozofii europejskiej najpierw pytano o byt, a tam – bardziej o poznanie: gdzie jest granica między tym, co prawdziwe, a tym, co złudne.
– Na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego działa od niedawna Centrum Badań Porównawczych nad Filozofią Wschodu i Zachodu. Co tam się właściwie dzieje i jakie są jego zadania?
– Centrum ma integrować naukowców z różnych wydziałów i uczelni, zrzeszać filozofów, filologów i orientalistów. Ma też poszerzać ofertę edukacyjną na Wydziale Filozofii UW o tematykę związaną z filozofią Wschodu, która od lat budzi spore zainteresowanie wśród studentów. Trzeci aspekt działalności dotyczy popularyzacji w kontekście dialogu międzykulturowego i promowania różnorodności międzykulturowej. Rzecz w tym, że świat się globalizuje i coraz częściej spotykamy ludzi, którzy mają za sobą inną edukację niż nasza. Zostali wychowani w kręgu tekstów indyjskich, chińskich, arabskich, tybetańskich – i myślą tymi kategoriami. Chodzi o to, żeby ich zrozumieć, wejść w dialog międzykulturowy. Dlatego korzystając z zasobów naukowych UW – i zasobów studenckich – chcemy wychodzić poza mury uczelni.
– Rozszerzanie zakresu zainteresowań Wydziału Filozofii o taki blok zajęć może się wydawać „egzotyczne”. Jakie to ma znaczenie naukowe?
– Na wydziałach filozoficznych polskich uczelni w zasadzie nie ma filozofii wschodniej – albo pojawia się ona w minimalnym stopniu. Jest czasami uprawiana na wydziałach orientalistycznych – ale jako dziedzina nauki podzielona, przyporządkowana do konkretnych państw, języków czy obszarów kulturowych. Osobno uprawia się zatem filozofię indyjską, osobno – chińską, tybetańską czy japońską. Jeszcze gorzej jest, jeśli chodzi o „spotkania” orientalistów i filozofów zajmujących się myślą zachodnią. Dlatego chcieliśmy to naukowe środowisko trochę zintegrować, stworzyć platformę do spotykania się na konferencjach, seminariach, w projektach badawczych.
Przez długi czas filozofia Wschodu sporadycznie tylko gościła na wydziałach filozofii uczelni zachodnich. Traktowano ją po macoszemu, nieco z góry. To się jednak w ostatnich latach zauważalnie zmienia. Na Zachodzie widać mocny trend, żeby filozofię wschodnią traktować na równi z zachodnią i by wprowadzać ją na wydziały filozofii. My także, obserwując ten trend i śledząc zainteresowania studentów, podjęliśmy inicjatywę, by takie centrum stworzyć. Bardzo nam w tym pomógł dziekan Wydziału Filozofii, prof. Paweł Łuków, który odpowiedział przychylnie na naszą inicjatywę i potrzeby studentów.
Centrum działa od wiosny. Na razie skupia kilka osób, ale chcemy nasz stan osobowy poszerzać. Myślimy o tym, żeby z czasem rozbudować nasz blok zajęć, być może o zajęcia językowe, bo filozofia jest zakorzeniona w języku. Nie chcemy przy tym konkurować z wydziałami orientalistyki, a wręcz przeciwnie, zachęcać studentów filozofii do lepszego poznania kultur Wschodu.
– Wspomniałeś, że filozofią Wschodu zajmowano się w krajach zachodnich na marginesie. Dlaczego?
– Myślę, że powodem mogły być stereotypy dotyczące filozofii Wschodu, np. Indii. W odbiorze potocznym jest ona kojarzona z uproszczonym rozwojem duchowym, ale gdy do niej sięgniemy, znajdziemy wiele szkół solidnego filozofowania. Bardzo rozbudowana jest logika, filozofia języka, metafizyka, etyka. To subtelne, rozwinięte systemy filozoficzne. Jeśli chodzi o zakres czy głębię refleksji, niczym nie ustępują filozofii zachodniej.
Stereotypem okazuje się więc przekonanie, że filozofia Wschodu to jakaś szybka ścieżka rozwoju duchowego, i że w jej przypadku w grę wchodzą bardziej emocje niż intelekt. My również chcemy pokazać, że ta filozofia taka nie jest.
Określenie filozofia Wschodu czy filozofia Zachodu są zresztą umowne. Bo filozofia Wschodu też dzieli się na kraje, języki, mnóstwo myślicieli i poglądów, szkół i tekstów – tak samo, jak w filozofii zachodniej. „Filozofia Wschodu” to tylko ogólne pojęcie, które grupuje to wszystko.
Zresztą już samo zestawienie, zderzenie tych światów – Wschodu i Zachodu – dużo nam daje. Bo – choć nie jest to może od razu widoczne – dzięki takiemu zestawieniu poznajemy filozofię nie tylko Wschodu – ale też Zachodu. Zyskujemy interesującą perspektywę z zewnątrz na naszą własną, zachodnią filozofię, na nasz sposób myślenia. Widzimy, jakimi drogami przebiegała refleksja tu i tam. Dostrzegamy zatem coś, czego może nie było widać wcześniej.
*** Krzysztof Łapiński (dr hab.) na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego wykłada historię filozofii starożytnej. Przetłumaczył „Rozmyślania” Marka Aureliusza i „Wykłady stoickie” Muzoniusza Rufusa. Jest autorem monografii o Marku Aureliuszu, stypendystą Fundacji Kościuszkowskiej i Fundacji Lanckorońskich z Brzezia, kierownikiem Centrum Badań Porównawczych nad Filozofią Wschodu i Zachodu (UW). Pisze książki dla dzieci.
Nauka w Polsce, rozmawiała Anna Ślązak
zan/ agt/
Źródło: Źródło: Serwis Nauka w Polsce – www.naukawpolsce.pap.pl
Fot. własna Redakcji Gazety Autorskiej IMPRESJee.pl.
Autor fot.: Dominik Golenia