Z wielu źródeł pisanych, a także telewizji, radia, w wypowiedziach zainteresowanych patologiami bądź zaangażowanych zawodowo w ich analizę czy skutki: psychiatrów, psychologów, socjologów, terapeutów, naukowców w uczelniach medycznych coraz częściej wybrzmiewa słowo: uzależnienie. Polacy ulegli już co najmniej 60 takim „niewiniątkom”. I w tym wielu nowym, które ani trochę nie kuszą i nie niewolą chemią, a dławią naturalne myślenie i groźnie dla człowieka zmieniają jego postawy.
Słowo: uzależnienie ma cechy cokolwiek niewinnej istoty – jako rzeczownik rodzaju nijakiego jak dziecko może bezkarnie i swobodnie hasać po naszych zwojach mózgowych we wszystkich przypadkach i wymagać jedynie od nas podania go we właściwym − na przykład w piśmie wyrażającym myśl z nim związaną. Natomiast jeśli ulegniemy niezdrowym ideom, wyobrażeniom czy natręctwom albo fobiom i ugrzęźniemy w nawyku czy wręcz zniewoleniu, przymusie robienia czegoś, co ma nam przynieść ulgę i uspokojenie – możemy już się niepokoić o to, że znaleźliśmy się pośród cierpiących na niebezpieczne uzależnienie.
Uzależnienie, które może poważnie niepokoić jako przejaw niezdrowych reakcji, ma coraz więcej nowych odmian i form i chociaż liczne ich nazwy mają gramatyczne formy żeńskie, nie znaczy, że wszystkiemu winne są kobiety…
Oto kilka choćby nowych patologicznych postaw o cechach zaburzeń:
karboreksja (z łac. carboneum – węgiel) – jedna z form zaburzenia obsesyjno-kompulsyjnego, od niedawna wyróżniana przez psychiatrów, objawiająca się obsesyjną chęcią do życia w sposób jak najbardziej ekologiczny;
ortoreksja – patologiczna obsesja na punkcie spożywania zdrowej żywności. W skrajnych wypadkach prowadzi do zaburzeń funkcjonowania w społeczeństwie oraz niedożywienia;
tanoreksja – uzależnienie od opalania – śmiertelnie groźne;
ageoreksja – strach przed starzeniem się;
bigoreksja – uzależnienie od niepohamowanej żądzy budowania muskułów.
Zaakcentowane sygnały mają wagę alarmu, gdyż skala uzależnień, fobii, zaburzeń np. obsesyjnych jest obecnie − co sygnalizują psycholodzy, psychiatrzy zajmujący się chorymi − niepokojąco wielka. A ta skala nie jest bez znaczenia dla społeczeństwa, jego kondycji, rozwoju. Uzależnieni cierpią, poddają się torturom własnych myśli, lęków, jeśli nie spełnią tego, co niesie im uspokojenie. To uspokojenie zaś bywa alogiczne i śmiertelnie groźne, gdy człowiek np. dla podtrzymania niskiej wagi – unika jedzenia albo gdy odczuwa przymus nieustannego opalania się, nie bacząc na skutki, które nie przysparzają mu wcale urody, a także są niezwykle groźne. Cierpią przez uzależnionych też inni – zdrowi.
Psychika to bardzo skomplikowany labirynt, w którym skrywają się zdolności do wytwarzania zarówno tego, co sprzyja człowiekowi, jak i tego, co jest groźne dla jego życia, zdrowia, rozkwitu.
Przyczyn pojawiania się tylu patologicznych postaw, zaburzeń, reakcji można upatrywać w wielu ich uwarunkowaniach. Każdy zdąża w swoim życiu do zadowolenia, poczucia szczęścia, satysfakcji, spełnień. W obecnej dobie mamy jednak pogłębioną świadomość wielu zagrożeń. Jesteśmy poddani presji informacyjnej o silnie pesymistycznym wydźwięku, na co mają wpływ media skupiające się na doniesieniach o drastycznych wydarzeniach, kataklizmach, patologiach postaw, obrazie świata poddanego destrukcji. To nie jest bez znaczenia dla jakości myślenia każdego z nas − odbiorców tych obrazów i informacji. Może odpowiedzią na to jest także wzmożone pragnienie szukania bezpieczeństwa, lepszego samopoczucia w tym, co okazuje się groźnym uzależnieniem?
Sama wiedza na temat uzależnień podana w księgach medycznych z zakresu psychiatrii czy też psychologii może także szczególnie udręczać myślenie, gdyż skupia się na potencjale samozniszczenia, tkwiącym w psychice chorych, licznych kwestiach i przykładach, które niosą w rezultacie i niejednokrotnie wiele pytań o normę. Dlatego też, nasycona tak wieloma informacjami, oderwałam się od lektury, szukając w skupieniu odprężenia od napięcia, które wywołała. W tej publikacji pragnę też jedynie zainteresować tą tematyką i uwrażliwić na fakt, że uzależnieni są pośród nas czy żyją obok.
Inną moją intencją jest ta związana z możliwością zachęcenia każdego do analizy własnych postaw, stanów psyche, przekonań i oceny, które z nich mają cechy normy, a które są formami uzależnienia. Jeśli to zaś może być groźne dla zdrowia, życia, czy nie jest to pułapka, z której trzeba pilnie szukać wyjścia. Wyjściem takim może być pomoc medyczna z odpowiednią terapią. Nie ze wszystkim przecież musimy czy możemy sobie sami poradzić.
A tytułem dygresji i jako ciekawostkę nawiązującą do szukania na własną rękę diagnozy w wiedzy na tematy medyczne, podanej w różnych dostępnych źródłach, przywołam przykład reakcji znanych np. w środowisku akademickim uczelni medycznych: studenci medycyny (wielu z nich przyznaje się do tego) „przechorowują” kolejne studiowane choroby. Analizują siebie samych, a znajdując jakieś niepokojące objawy, często przypisują je do tych, które dotyczą poznawanej choroby. Tak silny, sugestywny bywa wpływ opisów chorób i ich objawów, obrazów czy fotografii chorych na nie tylko ich świadomość i psychikę jako słuchaczy wykładów czy czytelników ksiąg z mądrościami eskulapa. Zatem – szukając w książkach medycznych i poradnikach odpowiedzi czy podpowiedzi, gdy nas coś niepokoi, boli, dręczy, lepiej od razu do lektury dołożyć także starania o wizytę u lekarza (a najlepiej u kilku lekarzy czy specjalistów). Szukanie właściwej pomocy diagnostycznej czy terapeutycznej jest konieczne, a możliwe wówczas, gdy na taką się decydujemy i jest ona dostępna. Dobrze jest też taką wizytę podpowiedzieć osobie, która cierpi z powodu uzależnienia czy też innych dolegliwości. Pomóc można na tyle, na ile jest to możliwe, a najlepiej jednak w sposób właściwy, podyktowany okolicznościami.
Warto to przemyśleć i pamiętać też, że to, co naturalne, zdrowe, wnoszące poczucie swobody, lekkości, radość życia, jest tuż-tuż – w naturze. W niej wielu znajduje zawsze to, co przywraca poczucie harmonii, pogody ducha i dostarcza intensywnych bodźców poznawczych, estetycznych i wielu, wielu innych. W naturze jest to, co sprzyja pogłębieniu refleksji i co umożliwia błogostan. Z natury płynie do nas tak wiele. Mnie nawet cieszy sama wizja słonecznych łąk – z ptakami zażywającymi wolności.
A może umiłowanie natury i ciągła do niej wędrówka czy pragnienie takiej wędrówki, gdy nie mam takiej możliwości, to uzależnienie? Niestety i na szczęście – trwają we mnie od dzieciństwa…
Stefania Pruszyńska