W klubie „Pod Pretekstem” wieczorem 12 maja spotkało się trzech muzyków: Jan „Izba” Izbiński, Tomasz Jaśkiewicz i Piotr Kałużny. Czy ich pamiętacie? Tłumnie przybyła publiczność, wiedziała, z kim będzie miała do czynienia. Skoro jednak was tam nie było, to pozwolę sobie ich przedstawić.
Jan „Izba” Izbiński, inicjator tego, jak się teraz mówi – „projektu”, zadebiutował w latach siedemdziesiątych na konkursie wokalistów jazzowych w Lublinie. Szybko znalazł angaż w jazzowej formacji „Sami Swoi”, specjalizującej się w jazzie „mainstream”. Chętnie sięgali po standardy. Zamiłowanie do ich śpiewania pozostało artyście do dziś. Kolejne jego przygody były rockowe i bluesowe z zespołami „Recydywa” i „After Blues”. Chętnie zapraszany do współpracy przez różne zespoły, teraz woli samodzielną pracę, rzecz jasna, w dobrym towarzystwie.
Towarzyszył mu w trasie Tomasz Jaśkiewicz, którego solówki każdy meloman zna na pamięć, choć nie wie, że to on gra. Występował w „Akwarelach” i „Enigmatic”, towarzysząc Czesławowi Niemenowi, więc jego gitara jest rozpoznawalna po pierwszych dźwiękach. Na gitarowej ,,wstawce” Niemenowego „Dziwnego Świata” wychowało się wszak wielu polskich gitarzystów bluesowo-rockowych.
Gościnnie zza fortepianu wspomagał ich profesor Piotr Kałużny. Profesor wykłada w poznańskiej Akademii Muzycznej i jest profesjonalistą w każdym calu, więc o jego akompaniamencie marzy nie tylko wielu wykonawców jazzu, popu, lecz także muzyki klasycznej. Piotr Kałużny dał się poznać już w latach siedemdziesiątych jako lider jazzowych „bigbandów”. Teraz jako pianista towarzyszy wielu muzykom w klubach. Bardzo wysoko cenię jego udział w projekcie „Wieniawski na jazzowo”. On sam wyjątkowo dobrze się czuje w bluesie i standardach.
Koncert składał się z trzech części. W pierwszej zaprezentowano standardy: ,,Work Song”, ,,My Funny Valentine”, ,,Corbove Merchant”. W drugiej – mogliśmy przypomnieć sobie pieśni Czesława Niemena: ,,Czy mnie jeszcze pamiętasz?”, „Wiem, że nie wrócisz”, „Sen o Warszawie”, „Stoję w oknie”, „Pod papugami”, „Płonie stodoła!”. W trzeciej zaś posłuchaliśmy starych tematów Raya Charlesa ,,Sitting on the top of the world”, ,,Honey, Honey”, ,,Down in my soon tears Busted I Got”.
Podobno z bluesowym „feelingiem” jest jak z winem – im starszy rocznik, tym lepszy smak. Dojrzali artyści potrafią w bluesie przekazać całe życiowe i muzyczne doświadczenie, nie muszą się już popisywać, choć stać ich jeszcze na ekspresje i spontaniczność. W tych wykonaniach nie brakowało temperamentu. Jan Izbiński dysponuje silnym głosem o barwie predestynującej do bluesa. Tomasz Jaśkiewicz nie tylko opanował perfekcyjnie instrument, ale dorobił się tego, o czym marzy gitarzysta – własnego brzmienia. Piotr Kałużny przy fortepianie pilnował harmonii, zrekompensował niedostatki braku sekcji rytmicznej, a w solówkach dodawał elegancji.
Jazzmani mawiają, że z sekcją rytmiczną jest jak z seksem i antykoncepcją, bez niej może swobodniej i przyjemniej, lecz z nią bezpieczniej. Chętnie uzupełniłbym skład o sekcję rytmiczną, zdecydowanie mi jej brakowało.
Zapowiedzi koncertu „bluesy i standardy” były nieco mylące. Niewątpliwie tematy z pierwszej części są standardami, ale repertuar Niemena wymagałby opracowania. Trudno zmierzyć się z oryginalnymi wykonaniami, decydując się tylko na repliki. Jednak to wystarczająco bogaty materiał, aby dostarczyć inspiracji do na przykład jazzowych opracowań. Wszak bosa nova „Pod papugami” początkowo była w repertuarze zespołu „Bossa Nova Combo” Krzysztofa Sadowskiego.
Najbardziej stylowo wypadła trzecia część, zbliżając się do bluesa. Trzeba jednak pamiętać, że nie wszystkie piosenki Raya Charlesa są bluesami. W tym wszystkim bluesa było najmniej, a i tak wypadło standardowo, choć nietypowo. Publiczność bawiła się świetnie. Czekamy na nagranie, tym razem z sekcją i w bogatszej aranżacji. Co do tego ostatniego, profesor Piotr to potrafi.
Andrzej Wilowski