Padało okrutnie, a przecież ludzie przybywali na warszawski plac Piłsudskiego, pamiętny z pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II. Piątkowa msza św. to msza wotywna o Duchu Świętym.
Nawiązuje ona do mszy św. odprawionej w tym samym miejscu w 1979 r. przez papieża Jana Pawła II. To wówczas wypowiedział on do nas, rodaków, w tym miejscu owe znamienne słowa: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi! Tej ziemi”. – Wiara nie oznacza jedynie przyjęcia określonego zbioru prawd dotyczących tajemnic Boga, człowieka, życia i śmierci oraz rzeczy przyszłych – podkreślił papież. Wiara polega na głębokiej, osobistej relacji z Chrystusem, relacji opartej na miłości Tego, który nas pierwszy umiłował, aż do całkowitej ofiary z siebie – powiedział Benedykt XVI w homilii podczas mszy św. w Warszawie.
„Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi! Tej ziemi” − mówił w 1979 r. na pl. Piłsudskiego w Warszawie papież Polak Jan Paweł II. Msza św. odprawiona przez papieża Benedykta XVI po latach w tym samym miejscu była pozostawieniem
Według Ojca Świętego, miłować Chrystusa – to ufać Mu również w godzinie próby, podążać za Nim także drogą krzyżową, w nadziei, że niebawem nadejdzie poranek zmartwychwstania. Benedykt XVI podkreślił też, że kochając Chrystusa, należy wyrzec się tego, co stanowi zaprzeczenie Jego miłości. Przypomniał, że Jezus potwierdził prawa, które Stwórca wpisał w serce człowieka, a później zapisał na tablicach Dekalogu, dodając własną motywację: należy zachowywać dziesięć przykazań z miłości do Boga i do bliźniego.
Jak zwykle – to staje się już normą papieskich wystąpień w Polsce – Namiestnik Chrystusa zaczął po polsku i po polsku je zakończył. Uroczyste błogosławieństwo apostolskie Benedykta XVI, udzielone po polsku wiernym, zakończyło piątkową mszę św. na pl. Piłsudskiego w Warszawie. Po błogosławieństwie rozległy się gromkie brawa pielgrzymów, a na zakończenie zaśpiewano: „My chcemy Boga”. I wtedy, całkiem niespodziewanie dla watykańsko-polskiej ochrony (widać było wręcz strach i przerażenie na twarzach ochroniarzy) Benedykt XVI, schodząc po stopniach ogromnego ołtarza, podszedł do ludzi i zaczął się z nimi witać. Z tym swoim niegasnącym, dobrym uśmiechem…
300 tys. ludzi wiwatuje! Agencje wysyłają w świat relacje, niemal entuzjastyczne: mimo ulewnego deszczu było mnóstwo ludzi, którzy w skupieniu słuchali nauk papieża Benedykta XVI. Zupełnie tak, jak poprzednio wskazań Poprzednika.
Kiedy zasiadam do komputera, znajduję niespodziewaną sondę na Onecie.pl. Webmaster tam pyta: „Czy, Twoim zdaniem, uzasadniona jest opinia zachodnich komentatorów o kryzysie polskiego Kościoła? Z ponad 20 tys. internautów – 61 proc. jest przekonanych, że opinia ta jest prawdziwa; 35 proc. jest przeciwnego zdania.
Na Jasnej Górze. Papieski helikopter 20 minut po 17.00 wylądował przed częstochowskim Domem Pielgrzyma. Papież przybył do sanktuarium na Jasnej Górze, żeby spotkać się z przedstawicielami zgromadzeń zakonnych i poprowadzić nabożeństwo majowe. Benedykt XVI został przywitany gromkimi owacjami: Niech żyje papież! (skąd my to znamy?) przez 300 tys. wiernych zgromadzonych przed Wałami Jasnogórskimi. Morze głów, ciągnące się daleko od klasztoru, przez całą Aleję Najświętszej Maryi Panny. Ogrom sztandarów – biało-czerwonych i w barwach kościelnych. Mrowie transparentów i od zaraz deklarowanej serdeczności.
Jednak tego jeszcze Ojciec Święty na widział. Podobnie jak wierni swojego Pasterza. Najpierw wewnętrznym dziedzińcem, przewieziony z helikoptera samochodem, udał się do Kaplicy Cudownego Obrazu. Po drodze zakonnicy i zakonnice, biskupi i ludzie świeccy ustawicznie całowali pierścień papieski. Wydawało się, że papież nie dojdzie… Lecz ukląkł przed Obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Nie poruszał ustami, wpatrując się prosto przed siebie. (Później komentatorzy zauważą, że bliższa Benedyktowi jest samotna modlitwa, bez udziału kamer i widzów, i pewnie tu wróci, sam). Niesamowity obraz, wsławiony wieloma cudami. Wiadomo, że do klasztoru przywiózł go książę Władysław Opolczyk w 1382 r. Co działo się z wizerunkiem Czarnej Madonny, Matki nie tylko Chrystusa, ale i polskiego narodu wcześniej – tego nie wie nikt. Tworzone są za to legendy: że trafił tu z Konstantynopola, że malował go św. Łukasz, portrecista Maryi, że wreszcie został rzekomo namalowany na drewnie ze stołu, przy którym jadała Święta Rodzina.
W Kaplicy witał papieża generał zakonu paulinów ojciec Izydor Matuszewski. Wspomniał, że paulini pełnią straż w tym miejscu, przy Czarnej Madonnie, już od ponad 600 lat. I że Benedykt XVI jest drugim w historii papieżem, który tu przybywa. Ale w ogóle jest to 7. pielgrzymka Ojca Świętego do Cudownego Obrazu. Czyli, że sześć razy był tu, w tym najważniejszym nie tylko dla Polaków miejscu maryjnym i miejscu wiary, Jan Paweł II. Przeor Matuszewski nadmienił, iż już od wyboru Jana XXIII codziennie odprawiana jest w klasztorze o 18.30 msza za kolejnego Namiestnika Chrystusowego. Razem z papieżem modliło się za kratą prawie 600 osób: przedstawiciele zgromadzeń zakonnych męskich i żeńskich, seminariów duchownych, instytutów świeckich, stowarzyszeń i ruchów katolickich. Są też burmistrzowie europejskich miast sanktuariów współpracujących z Częstochową. Są i siostry klauzurowe, które na co dzień nie opuszczają swoich zgromadzeń i nie kontaktują się ze światem zewnętrznym.
Wiadomo, że Benedykt XVI pragnął się spotkać na Jasnej Górze z osobami życia konsekrowanego, gdyż to tu znajduje się największy na świecie klasztor paulinów: posługuje w nim pielgrzymom ponad stu ojców i braci zakonnych.
Benedykt XVI pozostawił na ołtarzu w tym miejscu złotą różę. Dar papieża Pawła VI na Millenium Chrztu Polski w 1966 r. Tyle tylko że wówczas władze komunistyczne nie wpuściły ani papieża, ani róży. Benedykt XVI wyszedł natomiast od ojców paulinów obdarowany kopią obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej.
Kiedy wreszcie pojawił się na jasnogórskich Wałach – tłumy niemal oszalały z radości. Wiwaty, śpiewy, okrzyki – asystent papieski kilkakrotnie podchodził do papieża z lekcjonarzem, podobnie jak kleryk z mikrofonem – i odstępowali. A Niemiec słuchał zapatrzony w mrowie ludzkie. Witaj Papa! Niech żyje Papa! – rozlegało się zewsząd, zupełnie tak, jakby tu był z nami Ukochany, poprzedni Ojciec.
„W imię Ojca i Syna” – zaczyna papież modlitwę. Przerywają Mu okrzykami: „Niech żyje Papież! Niech żyje Papież! Niech żyje Papież!” i oklaskami.
– Z wielkim sercem witamy w Częstochowie na Jasnej Górze, w miejscu omodlonym przez wieki, przez miliony pielgrzymów” – tymi słowami metropolita częstochowski abp Stanisław Nowak powitał Benedykta XVI na jasnogórskich Wałach, otaczających Sanktuarium. – Witamy w Tobie wielkiego czciciela Maryi w czwartą rocznicę Twojej dziękczynnej mszy za 25-lecie Twojego biskupstwa. Odmów z nami błagalną litanię. Zawierz nas Maryi – mówił abp Nowak, a zebrani przerywali te słowa gromkimi brawami i okrzykami: „Niech żyje papież!”.
Benedykt XVI odwołał się w tym miejscu do słów Encykliki Jana Pawła II: Redemptoris Mater („O Błogosławionej Maryi Dziewicy w Życiu Pielgrzymującego Kościoła”). – Wiara bowiem to obcowanie z tajemnicą Boga, a uwierzyć, to znaczy powierzyć siebie samego istotnej prawdzie słów Boga żywego, znając i uznając z pokorą, jak niezbadane są Jego wyroki i niezgłębione Jego drogi. Wiara jest darem, danym przy chrzcie, który umożliwia nam spotkanie z Bogiem – wskazywał papież, który podkreślił, że wiara powinna przenikać wszystkie postawy, myśli, działania i zamierzenia. Zakończył słowami: – Bądźcie świadkami tej wiary. A zgromadzeni tutaj, tak samo jak do Jana Pawła II, krzyczeli: „Zostań z nami! Zostań z nami! Zostań z nami!” – w tej niebywale gorącej wołaniami atmosferze papież Benedykt XVI wsiadał do helikoptera, by odlecieć do Krakowa.
Czy pojawi się wieczorem w słynnym oknie przy Franciszkańskiej 3? – zastanawiałam się niedługo. Krótko po 21.00 papież Benedykt XVI stanął w słynnym oknie papieskim. Tego punktu nie było w oficjalnym programie pielgrzymki Benedykta XVI.
– Zgodnie z tradycją, która powstała podczas pobytów Jana Pawła II w Krakowie, zgromadziliście się przed siedzibą arcybiskupów, aby pozdrowić papieża. Dziękuję wam za tę obecność i za serdeczne przyjęcie – powiedział nowy papież Benedykt XVI, zwracając się do wiernych z okna papieskiego w Pałacu Arcybiskupów Krakowskich. Słowa te zostały przyjęte entuzjastyczną owacją. – Przyjdziemy jutro! – skandowali pielgrzymi.
– Zgodnie z tradycją, która powstała podczas pobytów Jana Pawła II w Krakowie, zgromadziliście się przed siedzibą arcybiskupów, aby pozdrowić papieża. Dziękuję wam za tę obecność i za serdeczne przyjęcie – powiedział Ojciec Święty, zwracając się do wiernych z okna papieskiego w Pałacu Arcybiskupów Krakowskich. Słowa te zostały przyjęte entuzjastyczną owacją. – Przyjdziemy jutro! – skandowali pielgrzymi. W ten sposób Benedykt XVI nawiązał do zwyczaju pogawędek z wiernymi, zapoczątkowanej w Krakowie przez swego poprzednika Polaka. Nigdy nie był to oficjalny punkt pielgrzymek, lecz polski papież zawsze korzystał z takiej możliwości spotkania z wiernymi.
Wspominając, przypomniał nowy papież, że Jan Paweł II pożegnał się z czuwającą pod oknem młodzieżą, będąc ostatni raz w Krakowie w 2002 r. – Niech modlitwa wspiera tych, którzy zajmują się sprawą beatyfikacji – powiedział po włosku Benedykt XVI. Tak zakończył się drugi dzień Namiestnika w Polsce.
Stefania Golenia Pruszyńska