Zwierciadła współczesności, w których przegląda się Kartezjuszowe: „cogito ergo sum”, czyli: „myślę, więc jestem”, najprawdopodobniej nie zwodzą nas omamami, gdy nie prowokują do pytań o poziom naszego dobrostanu. Teraz najważniejsze jest, by dobrostan ten w każdej dziedzinie się wspinał i wspinał. A osiągnęliśmy tyle, że już nie musimy się zgadzać na wszystko, lecz już możemy się na wiele nie zgadzać. Tak, proszę państwa, mamy bowiem epokę nie tylko potencjalnego, lecz totalnego rozwoju dzięki owemu: „myślę, więc jestem”.
Mamy epokę nie tylko potencjalnego, lecz totalnego rozwoju każdego z nas. Mamy epokę nie tylko potencjalnego, lecz totalnego rozwoju także co najmniej trzech szczepów UFO: Uspołecznionej Formacji Organizacyjnej, Utylitarnej Formacji Organizacyjnej i Urynkowionej Formacji Obserwatorskiej.
Po pierwsze, „myślę, więc jestem” jest silne w porządku prawnym, wprawdzie ewoluującym nieustannie i mnożącym swoje moce w tysiącach skrupulatnie spisanych myśli, lecz obowiązującym i coraz bardziej przyjaznym i obywatelowi, i konsumentowi, i usługobiorcy, i producentom, i usługodawcom, i urzędom, i twórcom, i prawnikom, i lekarzom, nauczycielom, ekologom… i w ogóle wszystkim, i wszystkiemu, co rzecz jasna jest dobre.
Po drugie, odczytujemy: „myślę, więc jestem” w pragmatyce – z wolnym rynkiem, polityką społeczną, polityką antymonopolową, polityką zagraniczną, polityką gospodarczą, samorządami, Unią Europejskąi innymi licznymi dobrodziejstwami demokracji.
Niestety, po trzecie, mamy „myślę, więc jestem” w szczątkowej postaci w mentalnych właściwościach. Także w zwyczajowych przejawach. Dobrej i złej tradycji etc.
Natomiast nie ma najczęściej już ani okruszka „myślę, więc jestem” w emocjach czy złej woli.
A co się skrywa w tych zwierciadłach, w których „myślę więc jestem” jednych wykrzywia się i terroryzuje „myślę, więc jestem” drugich? Co sprawia, że nie mamy poczucia dobrostanu? To wytwarzane absurdy, niesprawiedliwość i w różnym stopniu przejawy bezprawia lub praktyk naruszających prawo. Praktyk alogicznych czy też szkodliwych. Praktyk, które czynią ludzi prawomyślnych np. zakładnikami UFO. A w takich sytuacjach „myślę, więc jestem” nie tylko może, lecz musi być zdolne do skruszenia murów partykularnych nastawień, pokonania tak wielu mentalnych barier, wyeliminowania zwyczajowych a nieprzyjaznych czy absurdalnych mechanizmów i praktyk.
Każdy może być zdany na siebie samego, gdy pozostaje w milczeniu z tym, co mu zgotowały na przykład: nieuwaga podczas zawierania umowy, niezrozumiałe instrukcje użytkowania zakupionego urządzenia (które toną na ogół w wielosłowiu), postanowienie w instytucji mylące osoby, niezasadne żądania opłat itp. „Myślę, więc jestem”, choć bywa bierne, słabe, gdy jest poddane presji, manipulacji, ma szansę na objawienie się w szukaniu rozwiązania. Rzeczywistość to jednak labirynt coraz bardziej skomplikowanych procedur. Coraz więcej zależy w coraz większym stopniu od wyspecjalizowanych znawców z poszczególnych dziedzin. Znalezienie dobrego rozwiązania, tj. właściwego, sprawy związanej z określonym dobrem czy z jego naruszeniem jest świadectwem kompetencji, wiedzy i postaw osób powołanych do określonej roli w zawodzie, firmie, urzędzie, instytucji.
Kartezjuszowe: „cogito ergo sum − myślę, więc jestem” ma również swoje rozbite zwierciadła w uspołecznionych formach własności i hybrydzie starych tradycji i nowych zwyczajów działaczy społecznych oraz zdawałoby się kamiennych w wyrazie, bo stabilnych obsad stanowisk struktury organizacyjnej.
Przykładem lustra, które odsłoniło „ludzkie” myślenie (czyli prospołeczne, oparte na podmiotowości osób), w zderzeniu z „nieludzkim myśleniem” (zdominowanym przez partykularyzm, rzeczowość), jest to, w którym roztaczał się obraz wojny o Internet stacjonarny między UFO 2 a UFO 3 na osiedlach zarządzanych przez UFO 1, czyli Uspołecznioną Formację Organizacyjną.
Mieszkańcom tych osiedli, abonentom, UFO 2 z powodu wygaśnięcia jego umowy z UFO 1 wypowiedziało umowę o dostawę Internetu stacjonarnego, który był im dostarczany w kablu jako równoczesnym abonentom telewizji kablowej UFO 3, zależnego od UFO 1. Co zaś początkowo dziwiło − UFO 1 nie umożliwiło UFO 2 założenia własnej sieci przewodowej, mimo że dotychczasowi abonenci Internetu stacjonarnego z UFO 2 to członkowie UFO 1. Wszystkie UFO w tej sytuacji jednak się zaktywizowały. Swoim dotychczasowym abonentom Internetu stacjonarnego UFO 2 zaproponowało Internet mobilny, który oferuje przecież wielu dostawców. A co szczególne − zażądało zwrotu modemów, które określiło w dokumencie wypowiedzenia umowy jako sprzęt dodatkowy. To żądanie wymagałoby wyjaśnienia prawnego, bowiem abonenci zapłacili tej firmie za ten sprzęt.
UFO 1 wcześniej zaproponowało mieszkańcom założenie gniazdek do Internetu, co zostało dobrze przyjęte i nie zaprzeczało temu, że „mają one podnieść standard mieszkań”. A Internet stacjonarny i mobilny zaoferowało zaraz UFO 3.
Oto pejzaż, który się okazuje w rezultacie jeśli nie walką walką o monopol UFO 3 w dostarczaniu Internetu stacjonarnego, to na pewno korzystnym dla mieszkańców rozwiązaniem, które zapewnia niekolizyjne dostarczanie nielimitowanego Internetu i serwis techniczny.
Technika i jej dostawcy umożliwiający stacjonarne wejście do globalnej wioski mają zatem w mieszkańcach budynków zarządzanych przez UFO 1 swoich zakładników, lecz jednak zadowolonych z takiego rozwiązania. Mogą poza tym zawsze się zdecydować na Internet mobilny i wybrać swobodnie jego dostawcę.
Smaczki zaś mentalne związane z wszystkimi trzema UFO wynikają z takiej oto przykładowej faktografii: UFO 2 okazało się udziałowcem UFO 3, a UFO 3 z uwagi na przegraną w sądzie miało przeprosić publicznie UFO 1 za sposób relacjonowania sporu. Tak więc w sprawach rzeczowych znów odsłoniła się sprawcza moc emocji.
Z innej zaś półki mentalnej spoziera np. niewiara niektórych osób w jakikolwiek potencjał dobrosprawczy „myślę, więc jestem” osób reprezentujących mieszkańców osiedli zarządzanych przez UFO 1. Poglądy i emocje tych osób, zdecydowanych niedowiarków w społeczników czy w UFO 1 mogą wynikać równie dobrze z wiedzy o jakimś jednostkowym zdarzeniu, jak i o wielu czy z jakiegoś dokładniejszego rozpoznania i także jednocześnie emocjonalnego doświadczenia osobistego. Można dawać wiarę temu, co i jak mówią, lecz także nie wierzyć, jeśli nie przekazali swoich opinii osobom, których dotyczą albo wiążą się z ich kompetencjami. Tak wiele zależy od właściwości myślenia naszego i naszych rozmówców.
Tych przykładów zwierciadeł UFO jest tyle, ile owych „cogito ergo sum” − zarówno osób próbujących walki o dobra możliwe i korzystne dla wszystkich, jak i tych tylko myślących o sobie lub ludzi biernych, jakby ich kto skazał na autonomiczną wiedzę dla samowiedzy i przemilczenie.
Stefania Pruszyńska