Epidemii wywołanej przez koronawirusa SARS-CoV-2 towarzyszą zachowania związane z paniką. A do wybuchów paniki dochodzi, kiedy nie rozumiemy rzeczywistości, która nas otacza i przeszacowujemy zagrożenie − mówi PAP socjolog dr hab. Rafał Smoczyński, prof. Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.
„Dla paniki charakterystyczna jest zła diagnoza, wyolbrzymienie niebezpieczeństwa, jakie niesie dana sytuacja w stosunku do realnego zagrożenia” − mówi prof. Rafał Smoczyński.
Grypa na dalszym planie. „Koronawirus jest jeszcze w naszym kraju bytem abstrakcyjnym. Uwaga, jaką się temu tematowi poświęca, środki bezpieczeństwa podejmowane przez władze, oczekiwania polityczne są nieproporcjonalne do realnego zagrożenia. Możemy tu mówić o zachowaniu panicznym” − zwraca uwagę.
I porównuje, że o wiele większym i realnym zagrożeniem jest na razie chociażby grypa, której nie poświęca się tyle uwagi, co koronawirusowi. Z danych NIZP-PZH wynika, że w poprzednim sezonie grypowym (wrzesień 2018 r. kwiecień 2019 r.) odnotowano prawie 3,7 mln zachorowań i podejrzeń zachorowań z powodu grypy, a także 143 zgony z powodu grypy.
Spanikowany tłum. Panika szczególnie wyraźną formę przyjęła w jednym z ukraińskich miast, gdzie obrzucono kamieniami autobusy z osobami powracającymi z Chin. Z kolei we Włoszech ludzie w obawie przed epidemią rzucili się na sklepy i wykupili zapasy żywności. „To klasyczne zachowania zbiorowe związane z paniką tłumu” − tłumaczy socjolog.
„Z wybuchami paniki będziemy mieli do czynienia tak długo, jak długo będziemy skonfrontowani z sytuacjami, w których nie rozumiemy otaczającej nas rzeczywistości” − uważa rozmówca PAP.
Społeczeństwo ryzyka, gdy wiele niewiadomych. „Również w związku z epidemią koronawirusa pozostaje wiele niewiadomych. Skąd się wzięły wirusy, jak się przenoszą, jak z nimi walczyć… A w związku z tym ujawniają się już teorie spiskowe. To symptomy tego, co socjologowie nazywają społeczeństwem ryzyka. A ma to związek z tym, że wiele z mechanizmów otaczającego nas świata jest dla nas całkowicie nieklarownych. To może tłumaczyć reakcje paniczne” − ocenia socjolog.
Znaczenie w mediach informacji od ekspertów. Pytany, czy to media są winne panice wokół COVID-19, odpowiada, że wszystkie informacje we współczesnym świecie są zapośredniczone. A media są elementem tego pośrednictwa. Jednak jego zdaniem − aby nie wzbudzać paniki − media powinny jak najrzetelniej przedstawiać sytuację związaną z epidemią i sięgnąć do wiarygodnych źródeł informacji. „A w przypadku tak specjalistycznych kwestii, jak rozprzestrzenianie się wirusów, warto odnosić się do wiedzy ekspertów. To pozwoli odbiorcom realistycznie ocenić zagrożenia, a przez to − nie ulegać panice” − przekonuje naukowiec.
Panika moralna. Prof. Smoczyński zaznacza, że poza paniką związaną z zachowaniami zbiorowymi, możemy też mówić o panice moralnej.
„Panika moralna polega na tym, że obsadza się w roli »złych« osoby, które rzekomo przyczyniły się do zaistnienia jakiejś sytuacji, która zagraża naszemu dobru wspólnotowemu. W opozycji do nich identyfikujemy »nas« jako tych, którzy stoją na straży dobra moralnego czy zdrowia społeczeństwa − a więc np. na straży tego, jak powinna wyglądać polityka wobec zagrożenia wynikającego z koronawirusa − mówi.
„Panika moralna musi uwzględniać pewien strukturalny element − definiuje się postać, która reprezentuje to zło społeczne. Konstruuje się tzw. diabły ludowe − folk devils” − wyjaśnia. Zaznacza, że może się zdarzyć, że będą nimi np. osoby zakażone lub potencjalnie zakażone. Może być też, że takimi „diabłami ludowymi” staną się niektórzy politycy, którzy w ocenie swoich przeciwników nie czynią dość dużo, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa.
Podaje przykład Chin, gdzie władze w Pekinie mogą obsadzić w roli folk devils lokalnych działaczy politycznych z Wuhanu, którzy niewystarczająco dobrze zajęli się sprawą epidemii. „Ci działacze zostali obsadzeni w roli »zła społecznego«, które jest odpowiedzialne za rozprzestrzenienie się wirusa. Może teraz nastąpić dintojra” − uważa socjolog.
Na pytanie, czy taka panika moralna jest do czegoś społeczeństwom potrzebna, odpowiada:
„Współczesne społeczeństwa są spluralizowane − pozbawione czegoś, co byłoby niekwestionowanym centrum moralnym. Różne strony sporu politycznego w różny sposób definiują różne kategorie moralne, interes społeczny, rację stanu. Nie ma zewnętrznego punktu, który by kontrolował właściwe zachowania społeczne. Element niepewności jest bardzo duży. A panika moralna w sytuacji pluralizmu normatywnego pozwala społeczeństwu rekonstruować swoje normy, redefiniować tożsamości zbiorowe. W dzisiejszych społeczeństwach ryzyka praktycznie niemożliwe jest uchronienie przed paniką moralną”.
Dodaje jednak, że panice tłumu − zachowania zbiorowego − być może łatwiej jest zapobiegać. „To wymaga skoordynowanego działania służb, które w odpowiedni sposób przekazują ludziom informacje” − stwierdza.
(PAP) Autorka: Ludwika Tomala
lt/ ekr/ agt/
Źródło: Serwis Nauka w Polsce – www.naukawpolsce.pap.pl
Śródtytuły własne redakcji Gazety Autorskiej IMPRESJee.pl: Stefania Pruszyńska