50 lat temu robotnicy Zakładów im. Stalina (dziś: Hipolita Cegielskiego) wylegli na poznańskie ulice, co przerodziło się w 100-tysięczną manifestację, a później – jak chcą niektórzy – w ostatnie narodowe powstanie. Pierwszy zryw przeciwko komunistycznej dyktaturze zakończył się tragicznie. 13-letni Romek Strzałkowski zginął od kul w chwili, kiedy podniósł sztandar wypuszczony przez demonstrującą ranną tramwajarkę. Mimo że podczas zrywu robotniczego zginęło – według różnych źródeł – od 60 do ponad 100 osób (około 700 osób aresztowano), to właśnie jego śmierć urosła do rangi symbolu Czerwca ‘56. Hołd małemu bohaterowi oddali między innymi harcerze z drużyn Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej, którzy przyjechali do Poznania na 2-dniowe spotkanie.
Prezydent, marszałkowie obu izb parlamentu i premier, a także b. prezydent Lech Wałęsa (zmarginalizowany tutaj) wzięli udział w uroczystych obchodach 50. rocznicy Powstania Poznańskiego Czerwca 1956 roku. Zaczęły się one Mszą św. przy pomniku Poznańskich Krzyży, pod przewodnictwem metropolity gdańskiego, abp. Tadeusza Gocłowskiego. Natomiast metropolita poznański ks. abp Stanisław Gądecki w trakcie sprawowania Ofiary odczytał telegram od papieża Benedykta XVI. „Przelana przez poznańskich robotników, kobiety i dzieci krew nie poszła na marne, była zasiewem wolności, który miał zaowocować po latach upadkiem systemu stalinowskiego i pełną niepodległością narodu” − napisał do uczestników 50. rocznicy obchodów Poznańskiego Czerwca ’56 Ojciec Święty.
„Dzisiaj mija dokładnie 50 lat od owego pamiętnego dnia 28 czerwca 1956 roku, w którym na ulice Poznania wyszli robotnicy, aby wyrazić swój gorący protest przeciwko powszechnemu terrorowi i kłamstwu oraz tym wszystkim niesprawiedliwościom i krzywdom, jakie niósł ze sobą system stalinowski. W pokojowej demonstracji upominali się o Boga w życiu społecznym i narodowym, o wolność, sprawiedliwość i chleb − przekazał w telegramie papież Benedykt XVI.
„Dzisiaj mija dokładnie 50 lat od owego pamiętnego dnia 28 czerwca 1956 roku, w którym na ulice Poznania wyszli robotnicy, aby wyrazić swój gorący protest przeciwko powszechnemu terrorowi i kłamstwu oraz tym wszystkim niesprawiedliwościom i krzywdom, jakie niósł ze sobą system stalinowski. W pokojowej demonstracji upominali się o Boga w życiu społecznym i narodowym, o wolność, sprawiedliwość i chleb − przekazał w telegramie papież Benedykt XVI. A na końcu swojego przesłania dodał: Jednocześnie upraszam Boga, aby ciągle żywa pamięć o bohaterach Powstania Poznańskiego inspirowała wszystkich Polaków do budowania na nieprzemijających wartościach chrześcijańskich, na prawdzie i autentycznej sprawiedliwości coraz bardziej pomyślnego bytu ich Ojczyzny.
Jako prezydent suwerennej i demokratycznej Rzeczypospolitej pragnę oddać hołd uczestnikom tamtych wydarzeń. Poznański Czerwiec był kamieniem milowym na polskiej drodze do wolności. Dziś uczestnikom protestu należy się od nas nie tylko wdzięczność – naszym obowiązkiem jest uczynić wszystko, by pamięć o buncie sprzed półwiecza została zachowana dla przyszłych pokoleń. Nie sposób budować przyszłości wolnej Polski, nie pamiętając o tych, którym naszą wolność zawdzięczamy − stwierdził prezydent Lech Kaczyński na łamach gazety „Fakt”, jeszcze przed przyjazdem do Poznania.
I znowu, jak w przypadku Czerwca radomskiego ’76, w Grodzie Przemysława okazuje się, że ówczesnym oprawcom żyje się dziś materialnie zdecydowanie lepiej, jak ich ofiarom. Premier Marcinkiewicz już zapowiedział (podobnie jak w Radomiu) finansową pomoc najbardziej potrzebującym bohaterom, często obecnie żyjącym w nędzy. Premier poinformował, że przekazał miejscowemu wojewodzie kilkadziesiąt pierwszych tysięcy zł na ten cel.
Msza św. na placu Mickiewicza zakończyła się dokładnie o 12,15 – czyli wtedy, kiedy według zapisów ubeckich miał zginąć Romek Strzałkowski. Na uroczystości na pl. Mickiewicza przybyli prezydenci: Czech, Niemiec, Słowacji i Węgier.
Polski prezydent Lech Kaczyński w swoim wystąpieniu mówił: Bez Poznania nie byłoby Gdańska roku 1970, także Szczecina, Elbląga i Gdyni, a z kolei bez roku 1970 nie byłoby zdarzeń roku 1976, a potem powstania NSZZ „Solidarność”. Polska przed lipcem i październikiem 1956 roku i Polska po tej dacie to nie ta sama Polska. „Solidarność” w jakimś sensie zaczęła się tu, w czerwcu i na początku lipca 1956 r. w Poznaniu. Pamiętajcie o tym − zaapelował prezydent. Jako jedyny z prezydentów Polak przemawiał bez kartki…
Polski prezydent Lech Kaczyński w swoim wystąpieniu mówił: Bez Poznania nie byłoby Gdańska roku 1970, także Szczecina, Elbląga i Gdyni, a z kolei bez roku 1970 nie byłoby zdarzeń roku 1976, a potem powstania NSZZ „Solidarność”. Polska przed lipcem i październikiem 1956 roku i Polska po tej dacie to nie ta sama Polska. „Solidarność” w jakimś sensie zaczęła się tu, w czerwcu i na początku lipca 1956 r. w Poznaniu. Pamiętajcie o tym − zaapelował prezydent. Jako jedyny z prezydentów Polak przemawiał bez kartki…
„Solidarność” uruchomiła proces o globalnym znaczeniu historycznym. W wyniku tego w 1989 roku zarówno w Warszawie, jak i w Budapeszcie, Pradze, Bratysławie i Lipsku po pokojowej rewolucji zostało zrzucone jarzmo komunistyczne (…). My, Niemcy, jesteśmy i pozostaniemy wdzięczni za to, co wówczas w Polsce zostało zainicjowane i osiągnięte przez ,,Solidarność”, bo było to decydujące przygotowanie także dla sukcesu wschodnioniemieckiego ruchu obywatelskiego i zjednoczenia Niemiec − mówił prezydent Niemiec Horst Koehler.
Zapamiętałem jeszcze fragmenty dwóch innych wystąpień. Prezydenta Niemiec Horsta Koehlera (mówił bodaj tak długo, jak inni prezydenci razem wzięci), który – przypominając Kaczyńskiemu walkę jego rodziców w Powstaniu Warszawskim przeciwko niemieckiemu okupantowi – wyraził przekonanie, że ich ofiara nie poszła na marne. Prezydent RFN powiedział także: „Solidarność” uruchomiła proces o globalnym znaczeniu historycznym. W wyniku tego w 1989 roku zarówno w Warszawie, jak i w Budapeszcie, Pradze, Bratysławie i Lipsku po pokojowej rewolucji zostało zrzucone jarzmo komunistyczne. Koehler dodał, że to najpierw tam ludzie doprowadzili do upadku „żelaznej kurtyny”, która przebiegając przez środek Niemiec, dzieliła Europę. My, Niemcy, jesteśmy i pozostaniemy wdzięczni za to, co wówczas w Polsce zostało zainicjowane i osiągnięte przez ,,Solidarność”, bo było to decydujące przygotowanie także dla sukcesu wschodnioniemieckiego ruchu obywatelskiego i zjednoczenia Niemiec – zaznaczył.
Natomiast Vaclav Klaus, przywódca Czech, którego treści wystąpienia agencje do tej pory nie przytoczyły (a minęło już dobre półtorej godziny od jego przemówienia), wyraźnie przestrzegał, odwołując się do czasów stalinowskich, przed jednym, centralnym ośrodkiem, który rządziłby kontynentem.
Po prezydentach wystąpił Zbigniew Biniak, kierujący związkiem kombatantów czerwcowych „Niepokonani”. (Nie jest tajemnicą, że istnieją w Grodzie Przemysława 3 związki kombatanckie). Biniak przypomniał, że tu, pod Krzyżami, komuniści nie pozwolili w 83. roku stanąć Janowi Pawłowi II. Ewa Wójciak z Teatru Ósmego Dnia wyrecytowała przejmujący wiersz nieżyjącej, a wielkiej poznańskiej poetki Kazimiery Iłłakowiczówny „Rozstrzelano moje serce w Poznaniu”, prezydent Kaczyński odznaczył pod Krzyżami grupę kombatantów Czerwca, był apel pamięci oraz uroczyste złożenie wieńców i kwiatów.
Spodziewano się około 80 tys. uczestników uroczystości, a przyszło tylko 5 tys. poznaniaków. Dlaczego? Biskup – sufragan poznański, ks. prof. Marek Jędraszewski przypomniał nam, że po Czerwcu, ale jeszcze w tym samym roku, 23 października, na ulice poznańskie znów masowo wyszli poznaniacy. 150 tys. ludzi domagało się wtedy uwolnienia z internowania w Komańczy Prymasa ks. Stefana Wyszyńskiego i uwięzionych biskupów. Reżim ustąpił, choć tylko o krok… Ale trauma związana z tymi wydarzeniami nie pozwala do dziś wielu poznaniakom na wspomnienia. Wolą milczeć.
Tadeusz Golenia