Celebrowanie pojęcia: poezja, znamionujące percepcję wartościującą jej walory, trwa od niepamiętnych czasów. Definiowanie poezji, jeśli za nie uznać twórczość aforystyczną i inne formy literackie, które ją dookreślają, angażowało i angażuje ludzi piór wszelakich. Niemało już w natchnionych, misternych i przenikliwych myślach orzeczono o jej stanie, właściwościach i misjach. Poezja tymczasem nigdy nie stała w miejscu i w każdej nowej epoce nowelizowała zastane kanony, przyoblekała się w nowe formy – ewoluowała.
Sięgając do przykładów myślenia i pisania o poezji w innych epokach, trudno w wielu z nich nie dostrzec jakiegoś wyczuwalnego ponadczasowego fenomenu. Czym jest ów fenomen? Tylko niedookreśloną wizją, drgnieniem intuicyjnego błysku myśli?
Czwarty wieszcz narodowy: „Piszę – pamiętnik artysty (…)”. Cyprian Kamil Norwid, często postrzegany jako najważniejsze pióro obok Adama Mickiewicza, Zygmunta Krasińskiego i Juliusza Słowackiego, zawyrokował w pierwszej strofie elegii „Na zgon poezji”1 w 1877 r. w Ivry:
Ona umarła!… są-ż smutniejsze zgony?
I jak pogrzebać tę śliczną osobę?
Umarła ona na ciężką chorobę,
Która się zowie: pieniądz i bruliony.
A dwa lata później, w 1879 r. w Vale, w wierszu-liście „Do Bronisława Z.” ze zwracającymi uwagę dwoma wersami, które jako złota myśl utorowały sobie drogę do afirmacji we współczesności, Norwid orzekł:
Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie,
Dwie tylko: poezja i dobroć… i więcej nic…2
Natomiast w Paryżu 13 maja 1869 r. w zorganizowanym przez Komitet Stowarzyszenia Pomocy Naukowej publicznym odczycie „Rzecz o wolności słowa” lapidarnie wywiódł: „Prawdziwa poezja była, jest i będzie poniekąd inicjacją dlatego, że może we dwóch wierszach skreślić całą epokę, a obraz i pomnik zbliżyć jednem wyrażeniem. Starożytni tę po szczególe wiersza formę zwali »wierszami złotymi«”(…). A co szczególne, i zapewne miało też w tamtych realiach wymiar manifestu, wyznał: „Są, którzy uczą, iż dla poezji trzeba przedmiotów, które nie byłyby suche i niewdzięczne… Poezja ta, co, ażeby była poezją, potrzebuje przedmiotów nie suchych i czeka na wdzięczne — nie należy do mojej kompetencji”3.
Gdyby zaś sczytać wersy z wiersza w zbiorze „Vade-mecum: Klaskaniem mając obrzękłe prawice”4, znajdziemy w nich Norwida mówiącego dobitnie o idei wyrażanej przez niego w aktach twórczych, niemistyfikującej realiów:
… piszę – pamiętnik artysty,
Ogryzmolony i w sobie pochylon –
Obłędny!… ależ – wielce rzeczywisty!
W postulatach Stanisława Barańczaka. Podobnie jak C.K. Norwid z prawdą, realizmem, rozpoznaniem − istotnymi społecznie postulatami moralnymi wiązał poezję Stanisław Barańczak. „[…] powinna być nieufnością. Krytycyzmem. Demaskatorstwem. Powinna być tym wszystkim aż do chwili, gdy z tej Ziemi zniknie ostatnie kłamstwo, ostatnia demagogia i ostatni akt przemocy”. Tę argumentację zawarł w tomie „Wierszy zebranych” z 2006 roku.
Barańczak był daleki od przypisywania czemukolwiek, a tym bardziej poezji − omnipotencji. By świat mógł osiągnąć postulowany przez niego pożądany stan spraw wskazywał jedynie: „Jest szansa, aby stworzyć z poezji pierwszy przyczółek walki o niezafałszowany obraz świata, w którym żyjemy: właśnie dlatego, że poezja zwraca się nie do biernego odbiorcy rozwalonego przed telewizorem lub przerzucającego stronice gazety, ale do człowieka, który widać p r a g n i e m y ś l e ć, skoro w ogóle bierze książkę poetycką do ręki”5.
Jest szansa, aby stworzyć z poezji pierwszy przyczółek walki o niezafałszowany obraz świata, w którym żyjemy: właśnie dlatego, że poezja zwraca się nie do biernego odbiorcy rozwalonego przed telewizorem lub przerzucającego stronice gazety, ale do człowieka, który widać p r a g n i e m y ś l e ć, skoro w ogóle bierze książkę poetycką do ręki – Stanisław Barańczak
Misyjne cele wyznaczane poezji przez S. Barańczaka można uznać za bliskie optyki Allena Ginsberga, który orzekł: „Jedyną rzeczą, która może uratować świat, jest odzyskanie świadomości o świecie. To właśnie czyni poezja” 6.
Bez odarcia z harmonii i ekstatycznie. Odmiennie niż Ginsberg, wzorując się na etyce miłującego i roztropnego rodzicielstwa, które stara się unikać przedwczesnego przekazu dziecku o możliwym okrucieństwie człowieka wobec podległej mu natury, Nikos Chadzinikolau w wierszu „Poezja” wskazał jej wyraźny trop w fenomenalnym obrazie:
Syn zapytał,
czym jest poezja.
Pokazałem mu ptaka z rozpiętymi skrzydłami.
A przecież widziałem ptaki odarte z piór.
Pokazałem mu drzewo z zielonymi gałęziami.
A przecież widziałem gałęzie skręcone w pętle. (…)7
W innym wierszu pod tym samym tytułem „Poezja” 8 N. Chadzinikolau mistrzowsko, kilkoma słowami, nakreślił wizję mocy poezji czerpiącej z najgłębszych emocji:
[…] Czym jest?
Krzykiem w pragnieniu,
pragnieniem,
śpiewem ptaków osiągających świt,
miłością
W sidłach emocji. Wzdragający się przed definiowaniem poezji po czasie okrucieństw drugiej wojny światowej Tadeusz Różewicz w „Przygotowaniu do wieczoru autorskiego” wskazał: „Dopóki nie poczujesz się nieszczęśliwy, nie narodzi się w tobie »poezja«!”9. W „Zdjęciu ciężaru” ocenił: „Poezja współczesna to walka o oddech”10. I z bezbronną szczerością w „Zwiastowaniu”, opublikowanym w 1998 r. w tomie „Zawsze fragment”, zdobył się na wyznanie:
Zwiastowanie poezji
budzi w człowieku
pełnym życia
popłoch
Zacytowane fragmenty wypowiedzi zawartych w wybranych utworach Tadeusza Różewicza są ledwie drobiną ze wszystkich rozważań o poezji, które pozostawił w swoim dorobku. Wiele z nich zawarł w esejach i w licznych polemikach związanych z poetykami innych poetów, w tym tej, którą przystawał nad twórczością wielkiego swojego przyjaciela Leopolda Staffa.
Śpiew i myśl… Adam Zagajewski akcentował, że poezję w Polsce powojennej wyróżniało wielkie zainteresowanie życiem społecznym, w tym zaś szczególnie − polityką. Za autorów twórczością najbliższych tej formuły uznawał Czesława Miłosza, Tadeusza Różewicza i Zbigniewa Herberta. „Bardzo wyraźnie polska poezja poszła w stronę fascynacji zbiorowością. Nie w sposób dziennikarski, publicystyczny, ale bardziej wysublimowany, metaforyczny” – mówił w wywiadzie Svetlany Gutkiny „Interesuje mnie wiersz, którego jeszcze nie napisałem”, opublikowanym w Culture.pl (w lipcu 2019 roku)11.
Ludzie od nas młodsi, pokolenie »bruLionu«, odeszli od tego [od fascynacji zbiorowością – za A.Z., przyp. mój S.P.], nastąpiła »reprywatyzacja« poezji, poeci piszą tylko o swoich rzeczach, doświadczeniach, nie przejmują się tym, co myśli społeczeństwo – Adam Zagajewski
Uznał, że sam prawdopodobnie należy do ostatniego pokolenia wizji poezji kultywowanej przez Miłosza, Różewicza i Herberta: „Ludzie od nas młodsi, pokolenie »bruLionu«, odeszli od tego, nastąpiła »reprywatyzacja« poezji, poeci piszą tylko o swoich rzeczach, doświadczeniach, nie przejmują się tym, co myśli społeczeństwo”.
A co warto także odnotować, przypomniał ulubioną sentencję: „Poezja to jest sen, śniony w obecności rozumu”, której autorem był Tommaso Ceva, włoski jezuita, poeta i filozof żyjący na przełomie XVII i XVIII wieku (nie podany z imienia i nazwiska przez A. Zagajewskiego w przywoływanym wywiadzie).
Dużo wcześniej, tuż po powrocie w 2002 roku do Krakowa po 20 latach nieobecności, w pierwszych strofach już jako reemigrant Adam Zagajewski zdawał się manifestować niemal z wykrzyknieniem nagłówkiem wiersza: „Poezja jest poszukiwaniem blasku”12, który zawarł w tomie Powrót, wyedytowanym w 2003 roku przez wydawnictwo Znak:
Poezja jest poszukiwaniem blasku.
Poezja jest królewską drogą,
która prowadzi nas najdalej.
Szukamy blasku o szarej godzinie,
w południe lub w kominach świtu,
nawet w autobusie, w listopadzie,
kiedy tuż obok drzemie stary ksiądz (…)
Dramaturgię trzystrofowego wiersza A. Zagajewski stworzył ze zderzenia aktywnego, wyrafinowanego, poszukiwania blasku, mającego być pieczęcią poezji, potwierdzeniem jej tożsamości określonej jako permanentny zamiar, z inercją świata zewnętrznego, nie poddającego się temu poszukiwaniu, głuchego na taki cel i żyjącego, trwającego poza tym celem – autonomicznego, zastanego, dostrzeżonego i otaczającego.
W wygłoszonym na Wydziale Teologii na uniwersytecie w Tybindze (z okazji otrzymania Leopold Lucas Preis, 2016) wykładzie „Poezja wywiesza białą flagę”, A. Zagajewski stwierdził m.in.: „Myślę, że poezja prawdziwa, godna tego, by dla niej żyć, by poświęcać jej najwyższą uwagę, czekać na moment, kiedy nadejdzie, i dręczyć się jej nieobecnością (w nieuniknionym przypadku autora, który na jakiś czas stracił całkowicie zdolność pisania, którego wyobraźnia zamarzła jak staw w zimie), nie może istnieć bez spotkania ze światem duchowym, z duchem”. Ocenił słowo: duch za w „najwyższym stopniu problematyczne. I niemodne. Może nawet niebezpieczne. Bo czym jest duch?” – pytał audytorium i bez frymarczenia wyznawał: „Wypowiadam to słowo, ale nie wiem zbyt dobrze, co ono oznacza”13.Tej niepełnej wiedzy o tym, czym jest duch, co znaczy duch, dopatrzył się u wszystkich posługujących się tym słowem, znanym w świecie, mającym różne brzmienie w wielu językach i wiele konotacji.
„Nie szukam definicji, gdyby jednak ktoś przypierał mnie do muru, powiedziałbym, że mówić, ryzykownie, o duchu to także mówić o poezji. Muszę to tak powiedzieć: poezja prawdziwa bierze się ze spotkania z duchem, zabarwia się i pytaniami, i entuzjazmem, pewnością i wątpliwością, zabarwia się nimi jak metal — niekoniecznie ciężki — który przeszedł próbę płomienia” – objaśniał Zagajewski.
Z wykładu zaś z lat 30. XX w., wygłoszonego na Sorbonie przez angielskiego pisarza Charlesa Morgana, nie bez powodu w swoim wystąpieniu w Tybindze Zagajewski wybrał wątek o wyobraźni. C. Morgan określił w swoim eseju akt wyobraźni twórczej jako nie mający charakteru intelektualnego, lecz ekstatyczny: „bliższy modlitwie czy przeżyciu mistycznemu niż traktatom filozoficznym czy rozprawom uczonych humanistów”. A. Zagajewski zwrócił uwagę na to, że: „[…] ekstatyczny akt musi się jednak karmić pewną rzeczywistością; nie jest jedynie zwierciadlanym odbiciem samego siebie, nie jest narcystyczny, potrzebuje ludzkich twarzy i losów, zwraca się ku historii (zwłaszcza w naszej poranionej epoce), szuka materii, którą zaraz spróbuje przekształcić w wiersz, w sztukę. Szuka konkretu, bowiem sztuka poezji dzisiaj nie może odrywać się od konkretu (…)”14.
Poezja jest domeną, w której spotykają się przede wszystkim dwa elementy, nie tylko zupełnie różne, ale i niewspółmierne, śpiew i myśl, to przecież śpiew, inaczej niż bardziej elastyczna, bardziej mimetyczna myśl – będzie się wznosił nad ludzką rzeczywistością nie bez współczucia co prawda, ale i nie bez pewnej artystycznej nonszalancji, typowej dla skowronków i sławnych tenorów. […] – Adam Zagajewski
W tomie szkiców „Poeta rozmawia z filozofem” Adam Zagajewski zauważa: „Poezja jest domeną, w której spotykają się przede wszystkim dwa elementy, nie tylko zupełnie różne, ale i niewspółmierne, śpiew i myśl, to przecież śpiew, inaczej niż bardziej elastyczna, bardziej mimetyczna myśl – będzie się wznosił nad ludzką rzeczywistością nie bez współczucia co prawda, ale i nie bez pewnej artystycznej nonszalancji, typowej dla skowronków i sławnych tenorów”15.
Ponad epoki, prozę i konwencję. Kruche jest opieranie się na jednej wskazówce, gdy wybrane pojęcie umyka schematowi i jednoznaczności. Czesław Miłosz w „Esejach” wydobył przenikliwą myślą, zadziwiającą zapewne przekonanych o dewaluacji poezji z minionych epok jej ewolucji, taką oto jej cechę: „Obrazu w lustrze nie da się zatrzymać, natomiast poezja opiera się działaniu czasu”. W „Zniewolonym umyśle” zaś skoncentrował się na twórcy jako indywidualiście, stwierdzając: Poezję „[…] można określić jako wyraz indywidualnego temperamentu przełamującego się poprzez konwencję społeczną”16.
A przecież także nie dziwi nikogo niepoliczalność wszystkich odwołujących się dotąd do Miłoszowych uroczystych dzwonów na cześć poezji, którymi jej chwałę ogłosił we wstępie do „Traktatu poetyckiego”:
Bo więcej waży jedna dobra strofa
Niż ciężar wielu pracowitych stronic17.
Niedookreślona i nie do określenia. Trudząc się wraz z Włodzimierzem Maciągiem dialogiem z czytelnikami pod szyldem „Poczty literackiej” Wisława Szymborska, będąca jedyną kobietą w zespole „Życia Literackiego”, używała w swoich wypowiedziach pierwszej osoby liczby mnogiej, aby nie być od razu rozszyfrowaną (W. Maciąg „pisał w formie męskiej czasu przeszłego”), co wyznała w październiku w 2000 roku w rozmowie z Teresą Walas we wstępie książki „Poczta literacka, czyli jak zostać (lub nie zostać) pisarzem”18, a była wówczas już od 4 lat laureatką Nagrody Nobla. I tak oto na domaganie się definicji poezji niejakiej Uli z Sopotu, zareagowała z właściwą sobie lapidarnością: „Definicja poezji, w jednym zdaniu — ba. Znamy co najmniej pięćset cudzych, żadna nie wydaje się nam dość ścisła i pojemna zarazem. Każda wyraża gust swojej epoki. Wrodzony sceptycyzm powstrzymuje nas przed podjęciem nowej próby określenia”19. I pewnie też, by nie przyćmić jaką stalową chmurą upodobania do lekkich i rozsłonecznionych wizji, ani jej po drodze było ukrywać, że zapamiętała ładny aforyzm Carla Sandburga: „Poezja to dziennik pisany przez zwierzę morskie, które żyje na lądzie i chciałoby fruwać”20.
Definicja poezji, w jednym zdaniu — ba. Znamy co najmniej pięćset cudzych, żadna nie wydaje się nam dość ścisła i pojemna zarazem. Każda wyraża gust swojej epoki. Wrodzony sceptycyzm powstrzymuje nas przed podjęciem nowej próby określenia – Wisława Szymborska
W tejże „Poczcie literackiej” z uroczą elegancją odpowiadając K.K. z Bytomia: „Martwi nas, że wolny biały wiersz traktuje Pan jako wyzwolenie z wszelkich rygorów”, stwierdziła: „Poezja (cokolwiek byśmy o niej ponadto powiedzieli) jest, była i będzie zabawą, a zabawy bez reguł nie ma. Wiedzą o tym dzieci, czemuż dorośli zapominają?”21.
A w dialogu z Z.O. z Olsztyna przypomniała: „Wolny wiersz wymyślono jeszcze przed założeniem naszego tygodnika. Co do prozaiczności, to poezja od wieków nic innego nie robi, tylko się prozaizuje i wyzwala z zastanych poetyczności. Ale oczywiście za każdym razem stwarza nowe rygory i nowe nałogi wyobraźni, z których z kolei będzie się wyzwalać, i tak dalej”22.
[…] poezja od wieków nic innego nie robi, tylko się prozaizuje i wyzwala z zastanych poetyczności. Ale oczywiście za każdym razem stwarza nowe rygory i nowe nałogi wyobraźni, z których z kolei będzie się wyzwalać, i tak dalej – Wisława Szymborska
Natomiast poetycką polemikę z trywialnym zwyczajem recenzowania muzy słowa na równi z rosołem i innymi dobrami powszechnej konsumpcji Wisława Szymborska w puencie wiersza „Niektórzy lubią poezję” na poły filuternie, na poły ironicznie skwitowała: „Tylko co to takiego poezja? Niejedna chwiejna odpowiedź na to pytanie już padła. A ja nie wiem i nie wiem i trzymam się tego jak zbawiennej poręczy”23.
Wszystko jest poezją i każdy jest poetą. Nawet wobec tej fragmentarycznej odsłony wielogłosu o poezji, której dokonałam przynajmniej w szkicu niemalże ad hoc, wszystkim złaknionym nadal jej jednej jedynej definicji mogę zaproponować: bezsilność albo poszukiwanie na górze aforyzmów, włącznie z wysnutymi przeze mnie – tego, który może mieć walory osobistego drogowskazu, lub stworzenie nowej myśli i torowanie jej drogi do rzesz czytelników bądź oparcie się na literaturoznawczych czy słownikowych terminach.
Jednakże bezsilność i poczucie miary niekoniecznie musi tchnąć beznadzieją. Aby nie być gołosłowną, sięgnę do przykładu rozprawienia się z takim stanem rzeczy na polskich krużgankach literackich już w ubiegłym wieku. Olśnienie przyniosła głoszona tu i ówdzie nośna i bezsprzecznie wyjątkowo atrakcyjna ideowo wówczas teza: „Wszystko jest poezją”, mająca w Edwardzie Stachurze, jej autorze, finezyjnego rzecznika. Dostrzeżono ją najpierw w 1974 roku w październikowym numerze „Miesięcznika Literackiego” w tytule jego eseju wraz z drugą tezą: „Każdy jest poetą”24. Stachura powtórzył w 1975 roku w nagłówku powieści „Wszystko jest poezja. Opowieść rzeka”.
W swym esejowym pisarstwie Stachura nie kwalifikował do poezji wyłącznie tego, co jest napisane, a już niepodobna, by – grafomanii, lecz polemicznie swoją oryginalną filozofię przeciwstawiał kanonom i różnym poglądom. W krótkim też czasie obie kreatywne tezy, wzmocnione publikacją książkową jego prozy eseistycznej, rozpoczęły swój oddzielny byt jako hasła – synonimy nie tylko upragnionej wolności słowa, lecz w ogóle wolności, która w ówczesnych realiach bynajmniej nie miała oczekiwanych atrybutów.
Stachurowe: „Wszystko jest poezją. Każdy jest poetą” rezonowały. I choć nie były to jedyne impulsy ze środowiska literackiego, jestem przekonana, że to właśnie one najsilniej zaowocowały w świadomości co wrażliwszych albo też żądnych sławy – zachętą do sięgania po pióro.
Krytyka bezkrytycznych. Polemicznie wybrzmiewał dziesięciowersowy wiersz Nikosa Chadzinikolau „Do niektórych”25, który otwierały trzy wersy:
Jeszcze nie poeci
a już obrośli w pancerz.
Łokciami kują biografię (…)
I zamykały również trzy wersy:
(…) Są okiem świata
i pępkiem poezji.
Aż upewnią się o swojej nieobecności.
Ten wiersz był zaskoczeniem – zwrócił uwagę podczas dyskusji przy towarzyskiej kawie, podczas której przeglądaliśmy kilka egzemplarzy tomiku w jednej z kawiarń w centrum Poznania. A że rozpalił temperamenty zarówno lokujących swoje sympatie przy piórach czy przekonaniach awangardowców, jak i obierających kurs opozycyjny poszukujących, najlepiej się mieli w tych sytuacjach myślący i milczący współbiesiadnicy. W tle tliły się różne dysonanse bieżącej sytuacji społecznej i politycznej, które od dawna wyłącznie niepokoiły.
W rozmowach i dyskusjach Nikos Chadzinikolau, a nawet dużo wcześniej jako mój nauczyciel języka polskiego w szkole średniej, pytany przez którąś z koleżanek i raczej z zamiarem z góry nastawionym na wywołanie rozbawienia o to, kto właściwie może mówić, że jest poetą, żartobliwie, choć utrzymując powagę, odpowiadał krótko: „Podobno poetą jest już ten, kto ma chociaż jednego czytelnika”. Zmieniał tę arytmetykę o 2 czy 3 osoby, serwując słuchaczom spotkań literackich nie odstępującym od takich żartobliwych pytań odpowiedź bardziej lub mniej zależną od tonu dyskutantów i oszacowania ich intencji czy kondycji intelektualnej.
Ze szkiełkiem i okiem. Pozostawały po licznych próbach ujarzmienia tematów: twórczości poetyckiej, jej nowych form, opcji estetycznych, treści, a też personaliów tuz, czyli wskazywanych autorytetów, chylących się ku jednym, a sceptycznych wobec drugich – pytania. Zachowały one swoją retoryczną wymowę. Nie wygasły, poddawane na wielu frontach kolejnym atmosferycznym turbulencjom między „nieufnymi a zadufanymi”. Te epitety kategoryzujące dwa bieguny, na których osiedli ówcześni poeci, miały już kilkuletnią historię – umieścił w tytule swej książki krytycznoliterackiej o poezji lat 70. Stanisław Barańczak. Zawsze warto sięgnąć po to wydawnictwo, zasługujące ze wszech miar na przypomnienie. Przywoływana publikacja „Nieufni i zadufani” jest przykładem pogłębionej krytyki młodej poezji w latach 70. W słowie odautorskim S. Barańczak objaśnił okoliczności powstawania tej książki. A był to czas wyjątkowo niełaskawy „[…] młoda poezja stała się szczególnie podatnym i dogodnym obiektem krytycznych ataków, czymś w rodzaju »chłopca do bicia«, na którym każdy krytyk mógł bezpiecznie wyładować swe stłumione agresywne instynkty”26. S. Barańczak przyjął inne ramy analizy niż obserwowana potępieńcza w recenzjach krytyków. W przeciwieństwie do tak uprawianej krytyki literackiej, w „Nieufnych i zadufanych” dociekał przyczyn kryzysu młodej poezji, badał wpływ na nią „poezji lingwistycznej”, którą zresztą uważał za „tradycję negatywną”, a nadto skupił się na zawartej w treściach wierszy koncepcji człowieka i analizował nowe zjawiska.
Wielu z nas, w większości żaków UAM, czytało treści tego objawienia opinii z wielkim zainteresowaniem. A dla krytyków hulających niemiłosiernie po treściach tworzonej wówczas poezji była to zapewne lektura obowiązkowa, potencjalnie uzdrawiająca, nie głaszcząca ich nieuprawnionych do zaistnienia żywiołowych instynktów i miałkości interpretacyjnej.
A była to epoka, w której nowo wydana książka, nie tylko poetycka, miała rangę wydarzenia. Epoka z wszystkomożną cenzurą polityczną, tylko w latach tzw. odwilży lżejszą. Epoka wieszcząca coraz silniej nadejście wielkich burz społecznych. Nie pierwszych przecież w powojennej Polsce.
Empiria w dzieciństwie. Nie znając jeszcze znaczenia słowa: poezja, a posłyszawszy je kilka razy u wujostwa, od razu uznałam za fascynujące, tajemnicze, odświętne. Nie śmiałam przerwać rozmowy dorosłych jakimkolwiek pytaniem, a też trochę się wstydziłam swojej niewiedzy.
– Może tylko usłyszę, że dowiem się w odpowiednim czasie – myślałam (mając w pamięci zakłopotanie, które wywoływałam swoją ciekawością i pytaniami) i dopijałam grzecznie i powolutku ulubione kakao. A to słowo swoją dźwięcznością drugiej części: zja i miękkością pierwszej: poe mnie wabiło.
Gdybym wiedziała, że to także znane mi już wierszyki dla dzieci, lecz poezja? Nie skojarzyłam też tego słowa z dziełami Goethego przepisywanymi z pasją pięknym gotykiem przez mojego dziadka Jana, który zawsze z podziwem i szacunkiem mówił: „To wielki człowiek, wielki artysta. Dobra stara kultura niemiecka!”. I zaraz w skupieniu kontynuował dla wprawy i przyjemności pisanie, bardzo dumny z tej umiejętności. Dziadek, Wielkopolanin z ziemiańskim rodowodem, urodzony pod koniec XIX wieku, władał bardzo dobrze językiem niemieckim. Był to język jego nauki szkolnej podczas zaboru pruskiego, przymusowo wprowadzany przez władze pruskie do szkół – kosztem języka polskiego, całkowicie z nich rugowanego. W szkole, do której uczęszczał, obowiązywało pisanie gotykiem.
Mówił o tym, gdy byłam trochę starsza, tj. już uczennicą pierwszego etapu edukacji w szkole podstawowej, i dopytywałam, dociekałam. Zdobywałam wtedy coraz więcej wiedzy o dzieciństwie i młodości zarówno dziadka Jana, jak i babci Pelagii, także Wielkopolanki, ziemianki z dziada pradziada. Nie milczeli przecież, gdy nalegałam, by powiedzieli o tych trudnych, napawających ich zadumą, nieraz głębokim smutkiem, czasach zaborów i walki Polaków Wielkopolan o utrzymanie ziemi dziedzicznej czy o przetrwanie. I o latach ich pierwszej nauki szkolnej, gdy germanizacja przybierała na sile i bezwzględności wobec polskich uczniów.
Dziadek był raczej powściągliwy, lecz kilka razy poniosły go emocje:
– Chcieli z nas, Polaków, na siłę zrobić Prusaków! Nie uczyli nas o Mickiewiczu i innych polskich pisarzach, lecz o swoich niemieckich. A to akurat było jedyne w tym dobre, że o Goethem – mówił.
Gdy teraz o tym myślę, o zawiłych i dramatycznych losach dziadków i ich pokolenia, ze szczególnym wzruszeniem wspominam i tę dbałość dziadka o prenumeratę czasopism dla dzieci.
– W Polsce pisane po polsku! – wykrzyknął kiedyś z taką emocją i dumą, które zdradzały, jak wiele o tym myślał… że nie śmiałam powiedzieć, że to oczywiste, że w Polsce. Tutaj jest Polska przecież.
Wyczekiwane pisemka były regularnie dosyłane. A dziadek Jan zawsze z uśmiechem usatysfakcjonowanego dobroczyńcy mówił:
– Dzisiaj mam coś! – i wręczał te skarby przez lata: „Misia”, „Świerszczyk”, „Płomyczek”, „Płomyk”… A wcześniej, gdy byłam jeszcze mniejsza, czytał i pokazywał litery i słowa w „Misiu”, „120 Przygodach Koziołka Matołka” Kornela Makuszyńskiego i bajkach. Na kolejnym etapie, lecz już samodzielnej lektury, były kolejne bajki, baśnie i zaraz też – dostępne w domu inne książki, gazety i czasopisma: „Głos Wielkopolski”, „Przekrój”, „Dookoła świata”… A też wszystko, co pojawiało się na półkach szkolnej biblioteki. Latem czytane na łąkach, w lesie, a nawet na drzewie… czy po nocach potajemnie przy świetle latarki. Myślę, że w takim głodzie świata mają zawsze udział jakieś dobre, nadzwyczajne wręcz moce. To one kipią w podświadomości uniwersalną mądrością, magnetyzmem, instynktami, by sprzyjać i woli poznawczej, i mówienia swojego świata.
– Że też wtedy, gdy siadałam przy dziadku, by popatrzeć, jak starannie pisze te w słowie po słowu przedziwne, fantazyjne litery gotyku, nie usłyszałam o Goethem: poeta… – żałowałam kilka dni później. Zanim jednak co nieco więcej rzekł, kto to i że to, co przepisuje, to poezja, i podkreślił: wieeelka poezja, zmagałam się sama z ustaleniem, co znaczy poezja. Rozmyślałam, rozbierałam to intrygujące słowo i powtarzałam po wielenaście razy: po – ezja, poe – zja, poez – ja, rojąc sobie, że sama jakoś dojdę wyjaśnienia.
Podobnie jak poezja ciekawiło mnie wiele egzotycznie brzmiących słów, np.: atrament, mosiądz czy kałamarz. Zdumiewało mnie: kukułka – z tym: łka, kłamiącym, jak oceniałam, bo ona tylko kuka, pięknie kuka, lecz przecież nie łka! Słowa rozbite na sylaby (a o tym, że to sylaby, rzecz jasna, jeszcze wtedy nie wiedziałam) albo też w całości powtarzałam w myślach – aż do poczucia zatraty ich znaczenia (co mnie w pewnym momencie niepokoiło i wymagało myśli scalającej) – Stefania Pruszyńska
Po późnym powrocie do domu z gościny u wujostwa, znużona, lecz zanim zasnęłam, zdołałam jeszcze ustalić, że ze słowa: poezja zrozumiałe są tylko owe: po i ja. Dziwne, na początku: po?… mnie zastanawiało. Podobnie jak poezja ciekawiło mnie wiele egzotycznie brzmiących słów, np.: atrament, mosiądz czy kałamarz. Zdumiewało mnie: kukułka – z tym: łka, kłamiącym, jak oceniałam, bo ona tylko kuka, pięknie kuka, lecz przecież nie łka! Słowa rozbite na sylaby (a o tym, że to sylaby, rzecz jasna, jeszcze nie wiedziałam) albo też w całości powtarzałam w myślach – aż do poczucia zatraty ich znaczenia (co mnie w pewnym momencie niepokoiło i wymagało myśli scalającej). Ta swoista zabawa w instynktowny rozbiór słowa na cząstki fascynowała mnie, a też niekiedy mimowolnie zastępowała znaną usypiankę: liczenie owieczek. Teraz powiedziałabym, że wtedy wymyśliłam sama sobie rodzaj mantry. To był skrawek mojego niedotykalnego, autonomicznego świata.
W leksykonach. Ogólnie poezją określa się dzieła literackie napisane wierszem, a więc niepodane prozą. Poezja (z gr. ποίησις, poíesis – tworzenie, komponowanie; poezja, dzieło poetyckie) współcześnie jest synonimem liryki. Tak jest postrzegana już od drugiej połowy XIX wieku.
W „Wielkim słowniku języka polskiego” słowo: poezja jest podhasłem liryki, będącej rodzajem literackim obok epiki i dramatu. Podano w tym leksykonie dwa znaczenia poezji: „1. Utwory literackie, w których istotny jest dobór słów ze względu na piękno, obrazowość, zdolność wyrażania czegoś nowego, zwłaszcza stanów uczuciowych człowieka i w których często stosowany jest rym; 2. Coś wyjątkowego”27.
Podobnie definiuje poezję „Słownik języka polskiego”: „1. Ogół utworów literackich pisanych wierszem; 2. Poetycki nastrój, romantyczny urok czegoś. W opisie tym dodatkowo scharakteryzowano poszczególne poezje: poezja aleksandryjska «elitarna, dworska poezja grecka okresu hellenizmu»; poezja konkretna «poezja, w której zasadniczą rolę odgrywa graficzny kształt wyrazów lub liter oraz ich rozmieszczenie na stronie»; poezja lingwistyczna «poezja, w której operuje się konwencjami mowy i językiem potocznym»; poezja pasterska «poezja mająca za temat spokojne życie pasterzy»; poezja tyrtejska «poezja patriotyczna wzywająca do boju, sławiąca męstwo i odwagę»; poezje «utwory wierszowane»”28.
Resume. Każda epoka nadawała poezji innych swoistości. Poezja miała i ma wiele twarzy. Nosiła w dziejach ludzkości szaty różnych rodzajów literackich. Jedno pozostaje niezmienne: oblicze poezji zawsze wyznaczał akt twórczy człowieka, nieznany żadnym innym istotom żywym na Ziemi.
Stefania Pruszyńska
Tekst i grafika: LIRIOIN II, Stefania Pruszyńska:
© Wszelkie prawa zastrzeżone
Postscriptum − grafika była także publikowana w antologii IV Międzynarodowej Konferencji Poetyckiej „Kalisz stolicą aforyzmu” (2020), WO ZLP, Fundacja Literacka „Jak podanie ręki”, Poznań, 2020, s. 44.
___________________________________________________________________________________
Przypisy
1 C.K. Norwid, Na zgon poezji (Elegia), [w:] Wirtualna Biblioteka Literatury Polskiej (Virtual Library Of Polish Literature), https://literat.ug.edu.pl/cnwybor/101.htm, [dostęp: 1.06.2022].
2 Tenże, Do Bronisława Z., Tamże, https://literat.ug.edu.pl/cnwybor/index.htm, [dostęp: 28.12.2022].
3 C.K. Norwid Rzecz o wolności słowa, Wspólnota Polska.org.pl, http://wspolnotapolska.org.pl/kultura/literatura/norwid/rzecz-o-wolnosci-slowa.pdf, [dostęp: 28.12.2022].
4 Tenże, Klaskaniem mając obrzękłe prawice, Vade-Mecum, [w:] Wirtualna Biblioteka Literatury Polskiej (Virtual Library Of Polish Literature), Literat.ug.edu.pl, https://literat.ug.edu.pl/cnwybor/065.htm, [dostęp: 28.12.2022].
5 S. Barańczak, Wiersze zebrane, Wydawnictwo a5, Kraków 2006, s. 497-498.
6 A. Ginsberg, [w:] 21 marca – Światowy Dzień Poezji, Biblionetka.pl, https://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=1231503, [dostęp: 28.12.2022].
7N. Chadzinikolau, Poezja, [w:] dobrze, syzyfie, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1974, s. 53.
8 Tenże, Poezja, [w:] Bez maski, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1986, s. 269.
9 T. Różewicz, Przygotowanie do wieczoru autorskiego, PIW, Warszawa 1971.
10 Tenże, Zdjęcie ciężaru, fragm. wiersza, [za:] Bożenna Krzesak-Mucha, Człowiek, który pisze wiersze… – w setną rocznicę urodzin Tadeusza Różewicza, [w:] Poeci w sieci.pl, https://poeciwsieci.pl/czlowiek-ktory-pisze-wiersze-w-setna-rocznice-urodzin-tadeusza-rozewicza/, [dostęp: 28.12.2022], [za:] Drewnowski Tadeusz, Walka o oddech. O pisarstwie Tadeusza Różewicza, Wydawnictwo Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1990 – www.wroclaw.pl.
11 S. Gutkina, Adam Zagajewski: Interesuje mnie wiersz, którego jeszcze nie napisałem, Culture.pl, 14.06.2020 r., https://culture.pl/pl/artykul/adam-zagajewski-interesuje-mnie-wiersz-ktorego-jeszcze-nie-napisalem-wywiad, [dostęp: 28.12.2022].
12 A. Zagajewski Poezja jest poszukiwaniem blasku, [w:] Wiersze wybrane, Wydawnictwo a5, Kraków, 2010, s. 226.
13 Tenże, Poezja wywiesza białą flagę. Wykład w Tybindze, „Zeszyty Literackie“, 2018/2/142, s. 59-69.
14 Tenże, tamże.
15 Tenże, Poeta rozmawia z filozofem, Wrocławska Nagroda Silesius, Silesius.wroclaw.pl, http://silesius.wroclaw.pl/2016/12/23/poeta-rozmawia-z-filozofem-2/, [dostęp: 28.12.2022].
16 C. Miłosz, Zniewolony umysł [w:] Dzieła zebrane, Wydawnictwo Literackie, Kraków,1999.
17 Tenże, Traktat poetycki, [w:] t. 19 Biblioteki „Kultury”, Instytut Literacki, Paryż 1957.
18 W. Szymborska, Poczta literacka, czyli jak zostać (lub nie zostać) pisarzem, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2000, s. 5 i 6.
19 Tamże, s. 39.
20 Dz. cyt., s. 39.
21 Dz. cyt., s. 50.
22 Dz. cyt., s. 131.
23 W. Szymborska, Niektórzy lubią poezję, Wybrane wiersze, Fundacja Wisławy Szymborskiej, https://www.szymborska.org.pl/szymborska/wiersze/niektorzy-lubia-poezje/, [dostęp: 28.12.2022].
24 E. Stachura, Wszystko jest poezją – każdy jest poetą, „Miesięcznik Literacki”, nr 10, 1974.
25 N. Chadzinikolau, Do niektórych, [w:] Moje krainy, Poezje wybrane, Wiersze nowe, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1978, s. 290.
26 S. Barańczak, Nieufni i zadufani, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław, Warszawa, Kraków, Gdańsk, 1971, s. 5.
27 Wielki słownik języka polskiego, https://wsjp.pl/haslo/podglad/36833/poezja/3952767/liryka, [dostęp: 28.12.2022].
28 Słownik języka polskiego, https://sjp.pwn.pl/sjp/poezja;2571860.html, [dostęp: 2812.2022].