Ciekawa jestem różnych aspektów Pana zawodu.
Andrzej Przychodzki, dr. historii nauk przyrodniczych i lekarz weterynarii: − Można rzec, że jestem lekarzem nieludzkim…
Zainteresował mnie Pan tematyką łowiecką, wspominając, że pracował Pan w Muzeum Przyrodniczo-Łowieckim w Uzarzewie. Czym się Pan tam zajmował?
− Tam byłem przyrodnikiem. Opowiadałem zwiedzającym to muzeum o życiu przyrody, polowaniach, historii polowań, istotnych aspektach życia natury…
Co dla Pana jest istotą tej pasji? Czy nie ma w tym zachwytu nad życiem, jego przejawami, w tym także nad żywiołami instynktów?
− Może… lecz nad stopniem skomplikowania życia i jego istotą. Podobnie można pytać: co to jest życie i skąd się ono wzięło.
W obecnej dobie u nas i w krajach cywilizowanych, mających naturę, przyrodę pod kontrolą i pieczą, jednak nie brakuje miłośników polowań na zwierzęta, a i przeciwników. Wiadomo, że to najczęściej hobby, jeśli nie liczyć kłusowników… A Pan ma jakieś doświadczenia łowieckie?
− Upolowałem wiele zwierząt, zajęcy, dzików, kozłów.
A co jest i co było istotą polowania?
− To zależy od epoki. Polowania na zwierzęta mają ścisły związek z faktem, że człowiek ma duży mózg i musi go odpowiednio nakarmić. Nic dziwnego zatem, że zapisy archeologiczne podają, iż polujemy od zarania dziejów, by zdobyć tak wartościowe pożywienie, jak mięso. Z kolei, by polować, trzeba mieć bardzo głęboką motywację, w tym konieczny jest obraz, tzw. ikona ofiary. Polowania zmusiły człowieka do wytwarzania narzędzi łowieckich. Zabić łatwiej, właściwie łatwo, jednak z tego choćby powodu, że nie mamy kłów tygrysa, a ofiary są dużych rozmiarów, trzeba było zacząć wytwarzać narzędzia do dzielenia zwierząt, oprawiania ich. Naturalna jest w naturze konkurencja, która się pojawia już na etapie życia płodowego. Generalnie mamy z tego powodu, iż trzeba sprostać potrzebom konkurencji, podział na dwa światy: samożywne – roślinożernych oraz drapieżniki. Polowanie drapieżnikom daje szybki efekt i doskonałe pożywienie – od razu do skonsumowania. Jednak często ta grupa cierpi głód… i ponosi spore koszty. Z tych też powodów natura uzbraja drapieżniki w różne mechanizmy służące zachowaniu gatunku, jak np. taki oto, że samice rodzą wiele dzieci.
Muzeum w Uzarzewie. Nie byłam tam jeszcze. Co znajduje się w jego zasobach?
− Wiele ciekawych obiektów. Oczywiście – ogromna kolekcja trofeów myśliwskich z różnych kontynentów. Imponująca jest wielka piątka z Afryki: lampart, lew, bawół, nosorożec, słoń, hipopotam… A jeszcze warto podać nazwiska myśliwych: Smorawiński, Kęstowicz, Sapieha, Stokłosa…
Czy kobiety także polują?
− Tak! W okręgu jest ich 150.
Nie wiedziałam, jestem zdziwiona… Historia nam podszeptuje, że bywało tych myśliwych wielu, a i dworskich nie brakowało. Zna Pan zapewne liczne ciekawostki z tej barwnej, choć zorganizowanej rzezi niewiniątek wprost na łonie natury.
− Poluje się dla trofeów, nie dla męstwa. Polowanie to sztuka rycerska. Władysław Jagiełło kazał polować rycerzom, by mieli odwagę stawać do walki. Chcąc upolować sarnę, trzeba mieć ikonę sarny jako ofiary.
Przypomniała mi się scena szczególna z „Kamiennych tablic” Żukrowskiego, gdy przed panem idzie sługa z miotełką i starannie oczyszcza drogę, aby żadna istota żywa, żaden robaczek nie doznał szkód. Nietrudno być poruszoną i odczuć sympatię do tych ludzi za taką postawę wobec życia nawet tych maleńkich żyjątek, jak powiedziałoby dziecko, które jest dużo wrażliwsze od zdroworozsądkowych dorosłych.
− Istnieje wynalazek pn. bioetyka związana z naturą. Ochrona ziemskiego ekosystemu przed nieuzasadnioną eksploatacją wymaga przecież od człowieka ustalenia norm postępowania wobec ziemi, roślin i zwierząt. Takie stanowisko jest nieobce i naukowcom, i prawu. Obowiązują reguły, zasady, okresy ochronne, nieraz całkowita ochrona wymierającego gatunku.
Są też zasady nieraz wywalczone przez obrońców natury, a nieraz w imię właściwych postaw wobec ochrony zwierząt − w akcjach ludzi świadomych nawet zagrożenia dla swojego życia. W jednej z takich akcji Greenpeace zginął dziennikarz – został zastrzelony! A i można też spojrzeć inaczej − takie niepojęte barbarzyństwo, jakim był Holocaust, piekło żywiołów zła człowieka dla człowieka… Humanitaryzm i bioetyka oparte o nakaz sumienia, moralny obowiązek obrony szeroko rozumianej natury okazały się i jakże często się okazują ideami, które w konfrontacji z realiami przegrywały i przegrywają. Bo kim jest taki człowiek wobec natury, który sam nie okazuje dobra wobec człowieka, gdy zezwala na zło czy sam je czyni? Kim jest, jeśli bawi się życiem innych? Zagrożeń życia i wymierających gatunków zwierząt jest tak wiele, choć oczywiście nie muszą one wynikać ze złej woli każdego człowieka. A jeśli ludzie nie polują z takiego motywu, jak głód, to uprawiają pseudohobby − myślistwo dla zabawy jednych, a wiemy, że − zarobku drugich. To wzbudza u wielu co najmniej wątpliwości, a we mnie odrazę, choć taka forma wydaje się lepsza od kłusownictwa, które okrutnie rani zwierzęta i skazuje je często na długie cierpienia…
− Polowanie jako takie jednak zawsze było wielkim ryzykiem. To ryzyko nie wynika z tego, że lubimy mięso. Wiele można by na ten temat. Upolowanie zwierzęcia to wielkie starcie człowieka z nim. Nieraz także konieczne, jak np. odstrzały chorych zwierząt, groźnych drapieżników…
Tak, lecz ja krytykuję polowania nie na grubego zwierza i nie z uzasadnionych motywów, lecz praktyki kłusownicze i te specjalne łowy − dla myśliwych pragnących przeżyć przygodę, chociaż wiadomo, że i w tej dziedzinie muszą być ustalone reguły gry. Dziękuję Panu za rozmowę, która wyjaśniła elementarne kwestie. I mam nadzieję, że sam temat i niektóre szczegóły wzbudzą zainteresowanie poznawaniem tego wszystkiego, co stanowi o relacji człowieka z naturą, pobudzą myślenie o tym, zachęcą do zgłębienia wiedzy.
− Dziękuję za zainteresowanie.
Z dr. Andrzejem Przychodzkim rozmawiała Stefania Pruszyńska
(Rozmowa ta była opublikowana w Gazecie Autorskiej „IMPRESJee” − przed ośmioma laty).
Ilustracja graficzna: W ucieczce, Stefania Pruszyńska