Alan Rosenberg poprowadził nas swoją opowieścią do Hollywood. To jednak ląd nam nieznany, odległy od bajecznej krainy snów czy marzeń, z czym dotąd kojarzyliśmy to miejsce. W tej krainie bowiem nierzadko wzbierają potężne orkany, a na co dzień toczy się koło zmiennej fortuny.
Dzięki tej relacji Alana Rosenberga, będącego gościem Jana A.P. Kaczmarka i festiwalu „Transatlantyk”, roztoczyła się przed publicznością tego spotkania ogromna panorama różnych aspektów pracy zawodowej walki, która wymaga od aktora i zarazem działacza związku zawodowego wielu starań o konsensusy i twardej postawy tam, gdzie istnieją zagrożenia żywotnych interesów środowiska. do tych starań niezbędne są także umiejętności prowadzenia dialogu z przedstawicielami różnych gremiów, wszystkich stron zaangażowanych w produkcję filmów.
Alan Rosenberg, były prezes Screen Actors Guild − związku zawodowego amerykańskich aktorów (w latach 2005 – 2009), aktualnie członek Obama of America, zaskoczył nas swoim wykładem: „Praca w sektorze sztuki i Gildia Aktorów Ekranowych (SAG)”, który wygłosił w pawilonie Nowej Gazowni.
To spotkanie z nim 9 sierpnia br. było dla nas swoistą formułą rejsu „Transatlantykiem” (Międzynarodowy Festiwal Filmu i Muzyki) na ląd nam nieznany w Hollywood i bynajmniej jednak odległy od bajecznej krainy snów czy marzeń, z czym kojarzyliśmy dotąd to miejsce. Tym razem, w drugiej już publikacji, przytaczam przetłumaczoną opowieść Alana Rosenberga, którą snuł na tym spotkaniu.
Poprowadził nas Alan Rosenberg do krainy, w której nierzadko wzbierają potężne orkany, a na co dzień toczy się koło zmiennej fortuny. Aktorzy muszą walczyć o godną egzystencję i daleko temu środowisku do jednego zdania. Istnieje w nim wiele podziałów, kategorii czy klas i grup interesów, a także rodzaj zmowy, jak to zobrazował Rosenberg na przykładzie choćby aktorów z Denver, izolujących się, bojkotujących swój udział w procesie scalania całego środowiska w ramach związku zawodowego. Roztoczyła się przed nami dzięki tej relacji – ogromna panorama walki i różnych aspektów pracy zawodowej, która wymaga od działacza związku zawodowego wielu starań o konsensusy i twardej postawy tam, gdzie istnieją zagrożenia żywotnych interesów środowiska. Także – talentów w prowadzeniu dialogu z przedstawicielami różnych gremiów, wszystkich stron zaangażowanych w produkcję filmów.
Zwycięsko. Jako aktor poznał on wiele smaków tego zawodu i takich też smaków – zapłaty za swoje działania jako działacz związków zawodowych aktorów. Zebrał też ogromne doświadczenie, uniósł wiele przeżyć, w tym i tych – za własną nieposkromioną duszę człowieka myślącego szeroko i z odwagą idącego z ideą scalania środowisk nie tylko aktorskich, lecz również pokrewnych, jak np. scenarzystów. I walczącego o dobre dla nich kontrakty czy prawa i tantiemy związane z emitowaniem filmów nie tylko na szerokim ekranie czy telewizyjnym, lecz także – w Internecie. A wygrał wiele dla tego środowiska…
Pod wozem. Ten wykład był jednym wielkim wyznaniem, szczerym zrelacjonowaniem różnych potyczek i wojen, ale też wątków z własnego życia zawodowego. Alan Rosenberg wyznał, że niejeden raz był pod wozem. Opowiedział m.in. coś bardzo znamiennego, dotyczącego tego etapu w życiu zawodowym, gdy nie miał pracy na planie filmowym. Zatrudnił się wówczas jako taksówkarz. Któregoś dnia do jego taksówki wsiadł aktor mający właśnie doskonałą pozycję – grający na pierwszym planie filmu. Wówczas Alan poczuł smak goryczy swojej sytuacji jako kierowcy, uznał ją dla siebie za wyjątkowo przykrą, poniżającą…
Opowieść Alana Rosenberga od początku. „Witam wszystkich, nazywam się Alan Rosenberg. Od 2005 do 2009 roku byłem prezesem Screen Actors Guild – gildii amerykańskich aktorów czy też aktorów ekranowych. Przez lata pracowałem m.in. z: Jamesem Cagneyem, Danem Andrews, Charltonem Hestonem. Oni byli reprezentantami tego związku, a więc był to dla mnie ogromny zaszczyt działać właśnie na tym stanowisku.
(Tutaj mała dygresja A. Rosenberga: „Niezbyt dobrze spałem zeszłej nocy, ale mimo wszystko spędzam wspaniale czas tu – w Poznaniu i w Rozbitku, gdzie jest fantastycznie, świetne jedzenie, wspaniali ludzie. Niestety, pokój, w którym mieszkam, może to nie było to najlepsze miejsce, gdzie można się było spokojnie wyspać – tam były dzikie zwierzęta: dziki, lisy…).
− Będę dzisiaj mówił o związku zawodowym, o swoim doświadczeniu jako przewodniczącego, prezesa tego stowarzyszenia aktorów amerykańskich. W Hollywood do tej pory nie płacimy sekretarzom i skarbnikom, w wielu przypadkach jest to praca zupełnie tymczasowa – na pół etatu. A więc wiele pracy w związku zawodowym wykonywanej dla aktorów. Pracując jako prezes tego związku, musiałem składać różne raporty, także występować przed dużym gronem ludzi, co nie jest dla mnie komfortową sytuacją i nigdy mi to nie przychodziło z łatwością, było to dla mnie wyzwaniem.
Może zacznę od tego, dlaczego zostałem prezesem tego związku i jak to się stało, a następnie przejdę do różnych spraw, które nam się udało osiągnąć.
Żyję w kraju, w którym rozumie się wartość związków zawodowych i ich zdolność do zmian w tym środowisku pracy. Niestety, nie udało mi się osiągnąć tego wszystkiego, co chciałem osiągnąć, mam jednak nadzieję, że pozostałym się to uda.
Jak się tam dostałem… W latach 60. chodziłem do college`u w USA, w czasie wojny w Wietnamie. Mój starszy brat był prawdziwym bohaterem tej wojny, 18 lat temu zmarł. Był on moim mentorem z punktu widzenia politycznego, politycznym aktywistą i był również zakochany w sztuce aktorskiej. I pokazał, że tak naprawdę można zmieniać świat. I bycie aktywnym społecznie zainspirowało mnie do dalszej pracy i także wtedy, gdy w końcu zostałem prezesem tego związku − SAG. W latach 70. pracowałem w kolejnym związku aktorów w Nowym Jorku – 7 lat. Było to bardzo frustrujące doświadczenie, nie będę o tym za wiele i na ten temat mówił, ale ten związek bardzo aktywnie działał i chronił swoich członków. Niestety, ta sytuacja obecnie się już zmieniła.
Następnie przeniosłem się po tych 7 latach do Los Angeles. W tamtych czasach grałem również w filmach, w telewizji w serialu „Play for Time” i zostałem zwolniony z tej pracy. W bardzo komicznych okolicznościach. Mój agent poprosił reprezentanta związku zawodowego, aby wybronili mnie. Nie zgodzili się, ponieważ mieli wiele innych projektów „na głowie” i stwierdzili, że to jest moje słowo przeciwko słowu mojemu pracodawcy, a w takiej sytuacji związek bierze stronę pracodawcy. Wtedy mój agent zatrudnił prawnika, który pracował nad moją sprawą 3 lata – i w końcu udało się odzyskać moje pieniądze, które zarobiłem. Wtedy zakończyła się moja współpraca ze związkiem. Skupiłem się na mojej karierze. Dzięki temu otrzymałem wiele dobrych ról, zagrałem w bardzo dobrych produkcjach, czyli wszystko układało się po mojej myśli, ale też potem jakby sytuacja się uspokoiła – żyłem z pieniędzy, które wypłacano za filmy i seriale ponownie puszczane, w których grałem. Aktorzy bez takiego właśnie rodzaju wsparcia finansowego nie byliby w stanie przeżyć. W latach 90. z grupą moich przyjaciół przeniosłem się do Los Angeles. Mieliśmy bardzo dużo problemów przetrwania, przeżycia. Wkroczyliśmy do show-biznesu z bardzo wysokimi oczekiwaniami, ale wierzyliśmy, że jeżeli mamy szczęście, jeżeli ciężko pracujemy i bardzo dobrze wykonujemy swoją pracę – wtedy będziemy mogli żyć na choćby średnim poziomie, np. choćby takim, by móc zapłacić czynsz. Ja, niestety, miałem kilka problemów, ale potem – w końcu lat 90. szczęście się do mnie uśmiechnęło – pojawiłem się w serialu „Civil Wars”(„Kryminalne zagadki Las Vegas”), a później – w pięciu serialach. Przez 12 lat otrzymywałem wynagrodzenie każdego tygodnia. W 1990 roku poślubiłem wspaniałą kobietę – jest gwiazdą serialu CSI. Ona również dobrze stała finansowo. Po tym paśmie sukcesów chciałem zrobić coś, co poprawiłoby sytuację aktorów średniej klasy.
Uwielbiam grać w pokera. Wspaniała aktorka JoBeth Williams grała ze mną w pokera. A była strasznie rozgoryczona różnymi kontrowersjami w świecie zawodowym aktorów. Chodziło tutaj o zawarcie współpracy z dużymi korporacjami. Mój agent uważał, że nie jest to dobry pomysł, aby taką współpracę nawiązać. Największym problemem było wynegocjowanie najlepszych prac. Przyszedłem na spotkanie, aby się dowiedzieć trochę więcej na ten temat i było to spotkanie na wysokim szczeblu. Byłem na to spotkanie zaproszony, ale z drugiej strony mój wizerunek w związku był taki, że: „Zawsze stanie po stronie tych uciśnionych i walczy o aktorów w gorszej sytuacji”. A agenci, menedżerowie prowadzą negocjacje, jeśli chodzi o płace. Natomiast średniej klasy aktorzy muszą polegać na związkach zawodowych. Wielu z nich w ogóle nie ma swoich agentów.
Kiedy byłem w radzie aktorów, bardzo często oczekiwaliśmy od agentów, że nawiążemy współpracę, czyli że otworzą nam drzwi i będą nam w stanie coś zaoferować. Poszedłem na to spotkanie i kiedy tam siedziałem [zapis imienia i nazwiska na taśmie niewyraźny – przyp. mój SP], bardzo kontrowersyjna figura w świecie filmowym, bardzo inteligentny i mądry człowiek, który dobrze znał historię związku, tego dnia wygłosił fascynujące wystąpienie. To aktor rozumiał sens pracy, którą związki wkładały w poprawę sytuacji aktorów. Jak tak mówił, coraz bardziej poruszony jego wystąpieniem, postanowiłem aplikować do rady tego związku.
W naszym związku były bardzo żywe, aktywne dwie partie. Warto kupić książkę, która opowiada o historii właśnie CAG – to dobre źródło, jeśli chodzi o informacje dotyczące związku i jego historii. [znalazłam w Sieci inf. o książce autorstwa Davida F. Prindle`a „The Politics of Glamour: Ideology and Democracy in the Screen Actors Guild” – przyp. mój S.P.]. Byłem zaskoczony tym dwupartyjnym systemem wewnątrz związku. Moja wizja była taka, że trzeba działać jednocześnie i zdecydowanie – a tu nagle się pojawia dwupartyjny system, czyli tak naprawdę w radzie nie dochodziło nigdy do konsensusów. Dwie partie ciągle walczyły ze sobą, miały ogromnie bezsensowne potyczki, które mogły trwać godzinami.
Tekst i fot.: Stefania Pruszyńska